Rozdział dwudziesty siódmy

2.1K 128 100
                                    

Szczęście.

Przez ostatni miesiąc mieliśmy go nadzwyczaj dużo. Polly została odnaleziona w domku swoich rodziców nad jeziorem. Uznano ją za niepoczytalną, dlatego zamknięto ją w ośrodku dla osób z zaburzeniami psychicznymi.

Chris przekazał mi list, który do mnie napisała, ale do tej pory go nie przeczytałem. Nie chcę wiedzieć, co nią kierowało, nie chcę mieć z nią nic wspólnego.

Chcę żeby zniknęła z mojego życia. Muszę jednak liczyć się z tym, że terapia w takim ośrodku nie będzie trwała wiecznie. Najważniejsze, by przyniosła oczekiwane efekty. Według psychiatry kobieta stwarza zagrożenie nie tylko dla ludzi z jej otoczenia, ale nawet dla samej siebie. Podobno to nie jest jej pierwsze leczenie, ale dlaczego nic wcześniej o tym nie wiedziałem? Lilianne nigdy o tym nie wspominała. Zachowywała się w jej towarzystwie swobodnie, a przecież powinna utrzymywać jakiś dystans. Nigdy nie okazywała, że się jej boi.

Może sama nic nie wiedziała?

Jeżeli wcześniej leczenie nie zadziałało, to jaką mam gwarancję, że tym razem wszystko będzie dobrze?

Dlaczego, do cholery, nie mogli jej wsadzić do więzienia? Nie życzę nikomu źle, ale czułbym się bezpieczniej. Moja ukochana też, zwłaszcza, że do dnia dzisiejszego ma koszmary, a w jej stanie stres nie pomaga, a wręcz szkodzi naszemu maleństwu.

Za każdym razem budzi się z krzykiem, a schemat snu się powtarza. Widzi siebie w kałuży krwi, ludzie przechodzą obok niej obojętnie, nikt nie chce jej pomóc, a Polly stoi nad nią i śmieje jej się prosto w twarz, powtarzając, że nigdy nie zazna szczęścia, póki ona żyje.

Razem z Debbie załamujemy już ręce. Kompletnie nie wiemy, co mamy robić. Jesteśmy bezradni.

Chciałbym ulżyć jej w cierpieniu, ale ona najzwyczajniej w świecie nie chce mojej pomocy.

Najgorsze jest to, że zamknęła się w sobie i nie chce nawet wyjść z domu. Nie dziwię jej się, ale też nie chcę, żeby zwariowała.

Myślałem, że widok dziecka na ostatnim USG, chociaż trochę oderwie ją od myśli, ale nawet tym nie była w stanie się cieszyć.

Już nawet nie śpimy przytuleni do siebie i mam wrażenie, że obwinia mnie o to, co się stało. W końcu Polly, to rodzina mojej byłej.

Debbie wielokrotnie namawiała ją na rozmowę, ale zawsze się wykręcała i twierdziła, że nic jej nie jest.

Muszę coś z tym zrobić, bo inaczej, to zajdzie za daleko.

- Erin, do cholery, musisz zacząć wychodzić do ludzi - podnoszę głos. - Czy ty nie widzisz, co ze sobą robisz? - czuję się, jakbym mówił do kukiełki, bo one nie wykonują same żadnego ruchu, tak jak teraz ona. - Weź się w garść! Wyjdź do ludzi! - kontynuuje, ale to nic nie daje.

Zero rezultatów. Cały czas leży i patrzy w jeden punkt, z tym, że teraz głaszcze się po brzuchu.

- Znowu nic nie zjadłaś. Chcesz zrobić krzywdę sobie i naszemu dziecku? - próbuje jakoś ją podejść, ale nawet to nie pomaga. - Na dziecku też już Ci nie zależy?! - wybucham, na co lekko się wzdryga i patrzy na mnie załzawionym wzrokiem. - Nie... Ja... Przepraszam.

- Lepiej przeczytaj list od Polly, a mi daj święty spokój! - mówi przez łzy, a mi serce się kraja, widząc ją w takim stanie.

- Erin, proszę cię...

- Wyjdź stąd!

- Jeśli tego chcesz.

Wychodzę, trzaskając drzwiami.

*****

- Może jednak powinieneś przeczytać ten list?

Po naszej kłótni wybiegłem z domu i pojechałem do brata. Kolejny raz zwalam im się na głowę, ale wiem, że tylko oni są w stanie mi pomóc, bo nikt nie rozumie mnie tak, jak oni.

Mają swoje problemy, a mimo to zawsze są przy mnie i służą dobrą radą. Strasznie mi głupio, że ich tak wykorzystuje, ale przyjaciele nigdy mi nie pomogli, gdy było ze mną źle.

Co to za przyjaciele, którzy zamiast pomocy oferują człowiekowi imprezę w klubie, by zapić smutki alkoholem?

Alkohol nie jest rozwiązaniem na dłuższą metę, ale nie każdy najwyraźniej to rozumie.

- Debbie, powiedz mi, jaki widzisz w tym sens?

Nie chcę, nie potrafię nawet przeczytać tego cholernego listu, a to tylko dlatego, że boję się, co w nim przeczytam. Boję się, że wszyscy wokoło mnie mieli rację, tylko ja nie dostrzegałem, tak widocznych szczegółów.

Nie jestem w stanie dopuścić do siebie myśli, że ona naprawdę mogła mnie kochać i niszczyła mi życie przez tą cholerną zazdrość.

- Na pewno znajdziesz tam odpowiedzi na pytania, które cię nurtują. Zrób to, a z pewnością poczujesz się lepiej.

- Lepiej? Nie wydaje mi się - burczę.

- Nie zaszkodzi spróbować. Może w jakimś stopniu zrozumiesz, co nią kierowało. - Mówi, nalewając mi wody do szklanki. Upijam łyk i myślę nad tym, co mi powiedziała. Może to wcale nie jest taki zły pomysł? Przecież gorzej być nie może, prawda?

- Dziękuję za wszystko, zawsze mogę na was liczyć, a nie daje nic w zamian - mówię przybity, ale to cholerna prawda.

- Nie mów tak. Zrobiłeś dla nas wiele. Pamiętasz, jak przyjechałam do Ciebie z płaczem? - Przytakuje. Doskonale pamiętam. Mój brat przeszedł wtedy samego siebie, aż dziw, że Deborah mu wybaczyła. - Powiedziałeś wtedy, że wszystko się ułoży, a Chris zrozumie, że oskarżył mnie bezpodstawnie. Zrozumiał, a ja mu wybaczyłam. Wybaczyłam mu, a teraz jestem szczęśliwa.

- Ciągle nie mogę uwierzyć, że posądził cię...

- O zdradę? - Przerywa mi - To uwierz. - Dodaje

- Ale on wtedy...

- Twierdził, że Nicky nie jest jego synem. - Mówi. - Tak, wiem.

- Dlaczego mówisz o tym tak...

- Spokojnie? Bo nauczyłam się z tym żyć. Bo mu wybaczyłam. Bo wiedziałam, że to z nim chcę spędzić resztę życia. Bo wiem, jaki impulsywny bywa. Bo...

- Jest jeszcze jakieś "bo"? - dopytuje, śmiejąc się. Debbie karci mnie wzrokiem, odpowiadając, że jeszcze trochę, by się tego znalazło, ale nie będzie mnie zanudzać.

- Dziękuję Ci za rozmowę, ale będę musiał już iść. Chcę porozmawiać z Erin, bo mam dość tych ciągłych kłótni.

- Pamiętaj, co jeszcze masz zrobić.

Kiwam głową w geście zrozumienia, żegnam się z nią i dziećmi, po czym opuszczam ich wielki dom.

*****

Najwidoczniej będę musiał odłożyć naszą rozmowę na później, bo Erin zasnęła, ale może to i lepiej?

Jeszcze nie do końca ochłonąłem i nie chcę, żebyśmy się znowu pokłócili.

Rozmowa dobrze nam zrobi, ale najlepiej będzie, jeśli oboje będziemy tego chcieli i przede wszystkim oboje będziemy spokojni. Nie chcę ryzykować kolejną kłótnią.

Biorę szybki prysznic i staram się po cichutku wejść do łóżka, by nie zbudzić kobiety. Przytulam się do jej boku, obejmując od tyłu i zasypiam z myślą, że jutro będę musiał wreszcie przeczytać tej list.

Debbie ma rację. Tylko tak będę w stanie ją zrozumieć. Tylko w ten sposób odetne się od przeszłości raz na zawsze i zacznę żyć pełnią szczęścia.

*****

Witajcie kochani.

Następny rozdział oddaje w wasze ręce.

Wieczorem pojawi się następny rozdział, ale od razu ostrzegam, że będzie krótki, bo w formie listu.

Jeżeli nie zmienię zdania, to po nim pojawi się kolejny, bądź epilog kończący historię tej dwójki.

Jeżeli czas pozwoli, to w środę ruszy nowe opowiadanie.

Patty.

Secret Love Song ✔Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin