Rozdział 21 To działa też na ciebie

7.6K 339 17
                                    

Cały się spiąłem kiedy usłyszałem charakterystyczny dźwięk uderzenia, niemal natychmiast doskoczyłem do Elizabeth i chwytając ją za szyję odrzuciłem na parę metrów. Mój wilk szalał, jak ona śmiała podnieść na nią rękę! Po raz kolejny zaatakowałem Hope, a ona po chwili obnażyła swoje kły i pazury pokazując wszystkim swoją prawdziwą naturę. W momencie gdy miałem zadać jej cios usłyszałem szybko walące serce Katherine. Dopiero wtedy zorientowałem się co zobaczyła, puściłem jej matkę i odwróciłem się do niej. Zacisnąłem pięści kiedy spostrzegłem czerwony policzek i zaszklone oczy, które aktualnie z szokiem wpatrywały się w Elizabeth. 

-Ty.. jesteś.. 

-Kath, spokojnie, zaraz wszystko ci wyjaśnię..- powiedziała Elizabeth a ja warknąłem kiedy chciała podejść do łóżka, straciła moje zaufanie i szybko go nie odbuduje.  

-To niemożliwe.. ty nie możesz być..- kilka łez spłynęło po jej zmęczonej twarzy. Wszystko zwaliło się na nią tak nagle, a ona nie była na to gotowa. 

-Posłuchaj, to prawda że jestem.. 

-Jesteś potworem!- krzyknęła, a mi wydawało się jakby czas stanął. 

-Katherine, przede wszystkim jestem twoją matką. 

-Jak długo miałaś zamiar to ukrywać? Niech zgadnę, na zawsze? Też brałaś w tym udział? Wiedziałaś że mnie porwał?- kiwnęła na mnie głową, a ja starałem się zrozumieć, że jest teraz zdezorientowana i w dodatku chora, więc nie mogłem się wściekać za jej słowa- A może ty to zaplanowałaś?! 

-Oczywiście że nie, to nie tak.. 

-To powiedz mi jak? Jakim cudem to wszystko się wydarzyło? Z kim mieszkam pod jednym dachem i nazywam matką? Kim jestem? Taka jak ty?  

-Powoli, nie wszystko na raz..

-Miałaś na to 18 lat do cholery!- była wyczerpana, fizycznie i psychicznie- mimo to wolałaś trzymać to w sekrecie, powiedziałaś chociaż tacie? Wiedział z kim się wiąże? A co z Aidenem? Czy on jest..? Zresztą nie chcę wiedzieć, i wiesz jeszcze czego nie chcę? Leczyć się. Tak, dobrze usłyszałaś, nie zamierzam nigdy więcej brać żadnych tabletek, ani jeździć na upusty krwi. Wolę umrzeć, niż żyć z tym wszystkim. 

-Nawet tak nie mów! 

-Bo co? Znów mnie spoliczkujesz? A może ugryziesz jak ten tutaj?!- krzyknęła wskazując głową na mnie. No pięknie. Jeśli wcześniej był niezły cyrk, to teraz zacznie się prawdziwa jazda. Zgodnie z moimi przypuszczeniami Elizabeth odwróciła się gwałtownie w moją stronę. 

-Oznaczyłeś moją córkę?!- ruszyła w moją stronę a ja w geście obrony napiąłem wszystkie mięśnie- ty zapchlony szczeniaku! Rozszarpię cię!- już miałem zablokować jej atak, kiedy ktoś zrobił to za mnie. 

-Dość!- Katherine stanęła niecały metr od nas, mierząc nas swoimi szarymi oczami- naprawdę to jest teraz najważniejsze? Zrobienie mu krzywdy? To już się stało. Raniąc go nie odwrócisz czasu, nie sprawisz że o wszystkim zapomnę. Myślałam... że chociaż raz mogę być egoistką, że aktualnie moje problemy powinny być najistotniejsze, bo nie ważne jak na to nie spojrzę nie potrafię tego zaakceptować. Nie umiem. Nie chcę. Czuję w sobie tak dużo złości, to boli. 

-Kath..-nie mogłem patrzeć na nią w takim stanie, podszedłem do niej i mimo oczu, które na mnie patrzyły, mimo Elizabeth Hope, która mogła mi wbić nóż w plecy przytuliłem ją. Nie opierała się. Nie miała na to siły. 

-Hunter?- jej głos był na tyle cichy, że gdyby nie wilczy słuch na pewno bym go przeoczył- Zabierz mnie stąd..- usłyszałem w tych słowach tyle bólu, że niemal poczułem go fizycznie. Nie pytając o nic wziąłem ją na ręce i przy akompaniamentach krzyków jej matki wyniosłem ją z mojego pokoju. Zatrzymałem się dopiero w garażu, gdzie wybrałem jeden z wielu samochodów i posadziłem ją na przednim siedzeniu. 

Come If You DareWhere stories live. Discover now