Rozdział 25 Taniec

8.4K 331 15
                                    

-To kiedy w końcu nam ją pokażesz? Chyba nie zamierzasz całego życia trzymać jej pod kloszem? 

-Keith, przestań. Mówisz mi o tym każdego dnia, zrobię to dopiero gdy sama będzie tego chciała- odpowiedziałem po raz setny słuchając tego samego pytania. 

-Jasne- prychnął- a pytałeś w ogóle? Czy tylko tak wywnioskowałeś? Nie znam się na tym, ale słyszałem że związek opiera się na relacji DWÓCH osób- powiedział ironicznie- więc wypadałoby ją też uwzględnić, nie uważasz? 

-Możesz przestać się wymądrzać? Zamiast tego mógłbyś zacząć pracować. Im szybciej to skończymy tym szybciej pójdę do Kath, a ty w końcu dostaniesz to czego chcesz. 

-W takim tempie, to ty się do czterdziestki nie wyrobisz- warknąłem ostrzegawczo na jego ciętą uwagę- a pamiętaj że ona ma trochę krótszy termin ważności, i nie może czekać aż wielki pan Alfa zdobędzie się na kolejny krok.

-Ty lepiej martw się o siebie. O ile się nie mylę, z naszego rocznika zostałeś jedynym samotnym- zazgrzytał zębami. 

-Moja wina że pan idealna fryzura, zawsze zasłania swoim napakowanym cielskiem cały ekran? Perły zawsze najtrudniej znaleźć w oceanie pełnym mułu- zaśmiałem się na jego porównanie. 

-Może zamiast wypełniać te papiery, powinieneś zacząć pisać wierszyki dla naszych dzieciaków?-rzuciłem z nad stosu kartek. Dużo bardziej wolałem trenować wilkołaki niż siedzieć za biurkiem, ale ktoś to musi robić. Odkąd Grace wróciła ze studiów w Detroit nie wypuszcza Blake ze swoich pazurów nawet na chwilę, a Keith.. Cóż.. Ze zgrozą patrzyłem jak układa wieżę z kart, i tylko czekałem aż wszystko runie. Tak więc krótko mówiąc, na tego przygłupa nie można było liczyć. Moja frustracja pogłębiała się jeszcze bardziej kiedy myślałem o Kath która jest teraz sama w moim pokoju, a mogłaby być ze mną i nie oszukujmy się, robić dużo ciekawsze rzeczy. 

-Dobra widzę że zaraz zwiędniesz, idź do niej, ja dokończę- powiedział pewnie Lightwood, podniosłem jedną brew do góry. 

-Ty? Dokończysz? Raczej zbierzesz i rzucisz w kąt, a nam w przyszłym miesiącu odetną prąd, ogrzewanie i wodę. Nie dzięki. Ty myj się jak chcesz, ale ja mam wewnętrzną potrzebę brania prysznica chociaż raz dziennie. 

-Wielki i mi czyścioch, lepiej się przyznaj że to Hope przeszkadza smród zmokłego psa, i nie chce przez to cię drapać za uszkiem..aaa- przewidując mój ruch zwinnie uskoczył przed dostaniem porządnego kopa prosto w.... no właśnie. Nie uchronił się jednak przed lecącym w jego stronę zszywaczem który trafił prosto w jego przemądrzałą łepetynę- Boże powiedz mi jak ta dziewczyna z nim wytrzymuje...a nie chwila, jednak cię nie znosi. No to przyjemniej wiadomo czemu- zaśmiał się i odrzucił biurowe narzędzie, które zostawiło na jego czole małe rozcięcie.

-Czy ty naprawdę nie umiesz być choć przez chwilę cicho?

-Oczywiście że tak, jakbyśmy rzucili te głupie papiery w cholerę, przemienili i poszli na małe polowanie, od razu bym się zamknął.

-Nie miałbyś wyjścia- podkreśliłem wiedząc że pod postacią wilka, mówienie jest po prostu fizyczne niemożliwe.

-Czepiasz się. Cisza to cisza- zaśmiałem się przeglądając kolejny dokument. Nagle do pomieszczenia wpadł Eric, czarnowłosy beta który jest jednym z tropicieli stada.

-Coś się stało?- spytałem przeczuwając coś złego.

-Pojawili się na granicy..

-Co?! Przecież od tylu lat był spokój.

-No to najwyraźniej się skończył- warknął Keith, który w jednym momencie spoważniał. 

Przyjdź do mnie w tej chwili- usłyszałem w głowie polecenie wydane przez mojego ojca, nie zastanawiając się długo ruszyłem we właściwym kierunku. 

Come If You DareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz