Mike - 04

358 131 26
                                    

Naprawdę ją kochał, a przecież był jeszcze młody. Czy młody człowiek może kogoś pokochać? Czy pokochać to nie tak, jak złożyć przysięgę, iż zostanie się z kimś do końca życia? Taka obietnica była zdecydowanie za ciężka na barki takiej osoby.

Jednak Mike'a chyba to nie wzruszało lub był odmiennego zdania.

Gdyby tylko potrafił, zrobiłby dla niej wszystko.

Gdyby tylko.

Lecz nie potrafił.

Nie potrafił walczyć z nałogiem, nie potrafił nakłonić rodziców, do zmienienia zdania odnośnie przeprowadzki - ale przecież to wszystko było niezależne od jego woli.

Może na nałóg kiedyś jakiś miał, ale nie teraz. Teraz nie miał siły walczyć, po prostu za bardzo potrzebował się oderwać od tego świata choćby na pięć minut.

Stracił kontrolę nad swoim życiem.

Pamiętał, jak rodzice przygnietli go decyzją o przeprowadzce, pamiętał łzy oraz jej wściekłość. Pamiętał, jak odeszła. Zaraz po tym, jak go opuściła, chciał tylko krzyczeć, aż do momentu, w którym straci głos i kiedy zerwą mu się struny głosowe, ale zamiast krzyczeć, po prostu się upalił.

Zapalił, bo to go uspokajało, a przede wszystkim jego myśli, które w tamtym momencie jak nigdy zewsząd do niego napływały, przyprawiając go o ból głowy oraz serca.

Uwielbiał ten stan. Zupełnie zapominał wtedy o tym, że ona już nigdy nie wróci. Jednak pomijał fakt, że potrafił w tym stanie również przez godzinę płakać na widok purpurowej ściany, która przywoływała w nim wspomnienia o jej jedwabnej sukience, którą ubrała kiedyś na piknik, właśnie w tym kolorze.

Pamiętał TĘ kłótnię jak przez mgłę. Pamiętał, jak dziewczyna wykrzykiwała: "Przestań!", "Ogarnij się!'', "Pomyśl o mnie!", "Pomyśl o sobie!", a na koniec wykrzyczała "Nie rozumiesz mnie!".

Słowa "Nie rozumiesz mnie" kuły go za każdym razem w serce, gdy tylko przychodziły mu na myśl - to ona go nie pojmowała. Nie potrafiła uzmysłowić sobie tego, iż on jest już zbyt głęboko w tym bagnie, aby z niego wyjść, że nie ma siły na walkę, więc nie zamierza nawet próbować, że ona była zawsze jego światłością oraz nadzieją, której potrzebuje, zwłaszcza teraz.

Odeszła od niego po TEJ kłótni i miała już nigdy nie wracać, a on doskonale o tym wiedział - widział to w jej oczach, słyszał w jej głosie, to uczucie rozprzestrzeniało się po całym jego ciele. Nie potrafił tego znieść. Było mu tak cholernie ciężko.

***

Odgarnął kosmyki włosów z czoła, kładąc w kącie kolejny karton. Chciał już to mieć za sobą, tę tęsknotę, która zdawałaby się nigdy nie odejść albo dni spędzane na przesiadywaniu pomiędzy czterema ścianami, chciał mieć już za sobą tę beznadzieję.

Jego życie zdawało się beznadzieją.

Ostatnio wszystko zdawało się dla niego koszmarem, każda chwila, oczywiście szerokim łukiem omijając te, w których mógł się cieszyć stanem zupełnego upalenia. Zioło było dla niego ucieczką od wszystkiego.

Wtem w progu drzwi ukazała się jego mama z koszem na bieliznę w dłoniach. Na jej twarzy gościł pół uśmiech, którego Mike nie umiał rozszyfrować.

W ogóle nie potrafił zrozumieć swoich rodziców, właściwie nawet nie próbował i jak twierdził był to niezwykle sprawiedliwy układ, bo również oni nigdy zbytnio nie silili się, aby spróbować go zrozumieć.

Jego rodzice po prostu byli. Nie dostrzegał w nich niczego oprócz tego, że byli po prostu jego rodzicami. Rodzicami. Po prostu. Najzwyczajniej w świecie.

Nie zastanawiał się nad tym, czy dużo poświęcili mu czasu, jacy byli i co by było, gdyby byli zupełnie inni i może bardziej odkryci, tacy, aby mógł ich jakkolwiek określić. Po prostu o tym nie myślał. Nie widział takiej potrzeby. Może to on ich nie doceniał lub oni wszyscy siebie nawzajem - lecz razem tworzyli w miarę niezachwianą hierarchię. Wszystko było na swoim miejscu. Szare, ale poukładane.

- Ojciec cię prosi, abyś zszedł na dół - odrzekła rzeczowo kobieta. - Podobno jeszcze jakieś twoje rzeczy zostały w garażu - na co chłopak skinął głową, po czym kobieta, nie zamykając za sobą drzwi, po prostu wyszła.

Na podłodze leżało mnóstwo pozostawionych tam przez niego wcześniej pudeł. Rozejrzał się po (swoim) pokoju, analizując ile czasu zajmie mu rozpakowanie wszystkich rzeczy oraz próba ich poukładania. Następnie opuścił pomieszczenie i dość szybkim krokiem zaczął kierować się ku garażowi.

Zbliżając się do frontowych drzwi, uchwycił wzrokiem swojego ojca, łapiącego się za głowę i siedzącego przy szerokim stole najwyraźniej przeznaczonym do jadalni. Chłopak przeszedł obok niego tak, jak gdyby był powietrzem, jednocześnie ponownie nie mogąc czegoś zrozumieć - tym razem był to wyraz twarzy tego człowieka. Nie umiał rozpoznać, czy był rozzłoszczony, czy smutny, czy dopadł go ból głowy, czy też jego emocje się mieszały.

Mike zdecydowanie nie umiał odczytywać wyrazów twarzy ludzi i nie tylko, nie rozumiał ich w całej swej okazałości tak jak wielu rzeczy, tak jak wielu zjawisk i tak jak wielu niesamowitości.

Pomieszczenie nadal było nieco przepełnione, choć chłopak wraz z rodzicami przeniósł już większość rzeczy do domu. Na części kartonów zostało zapisane "Claudia" - co oznaczało iż są to rzeczy jego matki - oraz "Matthew"- co oznaczało iż są to rzeczy jego ojca - na innych można było zauważyć "płyty" - chłopak domyślił się, że to cenna kolekcja muzyki jego ojca, przynajmniej tyle o nim wiedział. Może bardziej był przywiązany do tych płyt niż do niego - oraz "boże narodzenie'' czy ''szklane'' - co zapewne oznaczało, iż znajdują się tam szklane dekoracje czy wazony jego mamy - jednakże nie mógł odnaleźć swego imienia.

Wtedy to ujrzał - karton z nakreślonym czarnym markerem imieniem ''Hope".

Prawie uśmiechnął się na wspomnienie słów tej dziewczyny: "Nie lubię swojego imienia, mam nadzieję - powiedziała, podkreślając słowo ''nadzieja'' - że kiedyś, gdy tylko będę miała możliwość, uda mi się je zmienić." Równie doskonale pamiętał swój odzew na jej słowa: "Mam nadzieję - również zaakcentował słowo "nadzieja" - że wybijesz sobie ten pomysł z głowy, to piękne imię." Później dziewczyna jeszcze wiele razy wspominała, iż wolałaby mieć na imię na przykład Adelaida, ale jego odpowiedź zawsze brzmiała tak samo: "Nieważne, jakie będziesz mieć imię, dla mnie zawsze już będziesz Hope."

Ona, czyli Hope oraz Nadzieja - jego światełko w tunelu, które odeszło już na zawsze, a wraz z nim jego serce oraz przekonanie o lepszych dniach, uśmiechu i o życiu w wiecznej miłości - i to ostatnie było najgorsze, ponieważ było tak bardzo naiwne.

***
Witam ponownie!

Chętnie poznam waszą opinię na temat nowego bohatera.

Banda Bachorów [✔]Where stories live. Discover now