Anna - 25

64 18 2
                                    

Anna przetarła swoją zmęczoną twarz - myśl o kolejnej lekcji przytłaczała jej chęci do nauki. Obietnica, którą sobie złożyła - dotycząca zmniejszenia swego uczestnictwa w imprezach podczas roku szkolnego - póki co była dotrzymywana. Lecz pokusa wobec złamania postanowienia okazała się jeszcze większa, niż można było się spodziewać. Tym bardziej, iż jej oceny wcale się nie polepszyły.

Dziewczyna nigdy nie przepadała za szkołą, a jej chęci do nauki ograniczały się do praktycznego zera. Choć się tego wypierała - to mentalnie nadal pozostawała w czasach, kiedy to wraz ze znajomymi jeździli całymi dniami na desce. Kiedy to żucie gumy czy też śmianie się z głupot było dla nich w ośrodku życia. Nie wyobrażali sobie dnia bez wyjścia z domu, a tym bardziej pozostania w nim tylko po to, aby na kolejny dzień dobrze zdać jakiś pisemny test. Nie oznacza to, iż w ogóle się nie uczyli, pozostawiając swoje stopnie losowi oraz szczęściu - nauki było wtedy po prostu mniej. Nie istniała również potrzeba zastanawiania się nad wyborem kierunku studiów oraz dokładnemu planowaniu przyszłego roku. Życie było wtedy bardziej beztroskie.

Aczkolwiek pewnego dnia nadeszły sprawdziany, zwiększone oczekiwania rodziców czy pierwsze poważne związki, a czasem nawet rozwody, czy też, jak w przypadku Anny, utrata bliskich osób. Nagle okazało się, iż dorosłość - o której jeszcze niedawno żadne z nich nie miało pojęcia - zbliża się do nich wielkimi krokami.

***

- Polly! - zawołała Anna do opuszczającej gmach szkoły przyjaciółki. Dziewczyna gwałtownie się odwróciła, spoglądając w stronę blondynki. Schludnie ubrana, uczesana oraz w rozpuszczonych włosach, które spływały po jej ramionah - tak właśnie prezentowała się Polly. Zawsze i mimo wszystko. Choć tamtego dnia można było przyuważyć drobną zmianę - w jej podkrążonych oczach, które nieudolnie zamaskowała makijażem, znajdowało się wyraźne zmęczenie. Ostatnio wszyscy wydawali się być przygnębieni. Jak gdyby snuli się po korytarzu bez życia oraz entuzjazmu. - Już wcześniej chciałam do ciebie zagdać, ale nie miałam czasu. Poza tym - czy ty mnie nie unikasz?

- Skądże - odrzekła ciemnowłosa, nerwowo zakładając kosmyk włosów za ucho. - Ja - zająkęła się. - Po prostu byłam dość mocno zajęta nauką.

- Wiem, kiedy ściemniasz - oznajmiła Anna.

- Błagam - westchnęła Polly. - Jestem zmęczona, a ty, Anno Smith, jesteś ostatnią osobą, która mogłaby prawić komukolwiek morały na temat prawdomówności czy też otwartości.

***

Blondynka zbliżała się właśnie do swego domu, próbując zrozumieć to, co miała na myśli Polly. Zawsze posiadała bogate słownictwo - w przeciwieństwie do Anny - aczkolwiek tym razem dziewczyna ani trochę nie głowiła się nad znaczeniem jej słów, lecz ich interpretacją.

Jej serce powoli miękło. Natomiast do głowy zdawały się dochodzić nowe informacje - które wcześniej ignorowała. Nie była w stanie stwierdzić, czy jej się to podoba, czy też raczej nie.

Najbardziej druzgoczącą informacją, którą zdawała się przyjmować do wiadomości, była świadomość tęsknoty za Alanem. Chłopak nie pojawiał się w szkole od kilku dni. Jednocześnie właśnie wtedy Anna zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo tęskni za choćby mijaniem go na korytarzach oraz spoglądaniem na jego twarz.

Podczas ich ostatniej rozmowy, Anna wypowiedziała najbardziej raniące oraz okropne słowa, na które tylko było ją stać, jednocześnie oświadczając chłopakowi, iż nie żywi wobec niego żadnych ciepłych uczuć. Tak bardzo miała ochotę chwycić z tego powodu za butelkę choćby najtańszego wina.

Anna ponownie przetworzyła każde wypowiedziane przez Polly słowo, starając się jednocześnie przywołać w myślach obraz wyrazu jej twarzy, podczas gdy do niej mówiła.

Dotąd, pomimo swej oziębłości, zachowywała przy sobie większość osób - przyzwyczajonych do jej zachowania lub tych, z którymi rozmawiała jedynie przelotnie, paląc za szkołą. Aczkolwiek nastały czasy, w których najwyraźniej cierpliwość - nawet tych najbardziej wytrwałych - wobec Anny zaczynała się powoli kończyć. Polly była bowiem obok niej, od kiedy tylko sięgała pamięcią - zresztą praktycznie tak samo jak Alan.

Anna wyciągnęła z kieszeni klucze, następnie wkładając je do zamka frontowych drzwi, kiedy to, ku jej zdziwieniu - okazało się, iż dom został już otworzony. Blondynka wślizgnęła się więc do środka, czując od progu aromatyczny zapach.

Spostrzegając, iż na kanapie siedzi kobieta o jasnych włosach, przypominających w blasku słońca mienienie się pereł, oraz ciemnowłosy mężczyzna, śmiejący się od ucha do ucha, przez dosłownie ułamek sekundy zapomniała o wszystkich złych wydarzeniach minionych lat. Podczas tej jakże krótkiej chwili posiadła wrażenie, iż jej ojciec - nadal żywy - przesiaduje w salonie, tak jak gdyby nic się nie stało. Wszystko ponownie wróciło na swoje miejsce - było po prostu dobrze. Aczkolwiek było to jedynie złudzenie i tak samo szybko, jak myśl pojawiła się w jej głowie, tak samo szybko zniknęła.

Nagle ich oczy skierowały się na blondynkę, która w odzewie zaczęła brnąć przed siebie, w stronę własnego pokoju. Matka wypowiedziała jej imię, a jej barwa głosu wydała się być Annie naprawdę dziwna:

- Anna, czekaj - zawołała ją kobieta, podnosząc się jednocześnie z kanapy. - Chcieliśmy zjeść razem obiad. Myślę, że warto abyś poznała Luke'a.

- Wy chcieliście - nie ja. Ja się na to nie pisałam - oznajmiła dziewczyna.

- Anna, proszę - powiedziała, podczas gdy wydźwięk jej słów pozostawał taki sam. Uczucia, które przepełniały te proste zwroty, oraz sposób, w jaki wypowiadała imię córki, były mieszaniną uczuć. Jednocześnie szczęśliwa, lecz nie potrafiąca się odnaleźć w danej sytuacji kobieta spoglądała na swoją córkę z uczuciem bezradności. Anna znała jednak swoją matkę na wylot.

- Bez alkoholu? - spytała Anna, spuszczając wzrok.

- Słucham?

- Czy przy obiedzie ktokolwiek będzie spożywał alkohol? - spytała Anna, nieco kpiącym tonem, na co jej matka odpowiedziała przecząco. - W porządku - oznajmiła blondynka, nie zdradzając przy tym żadnych emocji.

Niedługo po tym wszyscy zasiedli do stołu, po to, aby móc delektować się posiłkiem. Aczkolwiek wszyscy wydawali zdawać sobie sprawę z gęstej oraz niezręcznej atmosfery, która pomiędzy nimi panowała.

Zarówno Luke, jak i Anna skomplementowali umiejętności gotowania jej matki, choć zapewne oboje zdawali sobie sprawę z tego, iż jedzenie zostało zamówione w jakiejś restauracji oraz dostarczone do domu. Matka Anny nigdy nie mogła pochwalić się ponad przeciętnymi zdolnościami kulinaryjnymi.

Blondynka spostrzegła również to, jak ciemnowłosy mężczyzna przypatrywał jej się ukradkiem z niepewnością.

Właściwie nie była pewna, czemuż to postanowiła zrezygnować z krzyku czy chociażby trzaśnięcia drzwiami. Być może spowodowane było to jej abstynencją - bowiem Anna nie piła już od tygodnia.

Trzeźwość potrafi być naprawdę dziwna - stwierdziła Anna w myślach, uśmiechając się przy tym ponuro, co, nie wiedzieć czemu, matka uznała za przyjazny gest - po czym również wykrzywiła swe usta w uśmiechu.


Banda Bachorów [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz