Rozdział 24

1.5K 83 8
                                    

Minęły już trzy dni odkąd przebywałam na wakacjach u Potterów. Wszyscy razem spędzaliśmy miło wolny czas. Głównie opowiadaliśmy sobie jakieś historyjki, albo żartowaliśmy. Lily często czytała jedną ze swoich ulubionych książek, która miała czerwono-złotą okładkę, a James niecierpliwie czekał aż przestanie i zajmie się tylko i wyłącznie nim. Czasami się kłócili, ale i tak wiedziałam że to pięciominutówki i zaraz się pogodzą. Nie mogli bez siebie żyć. Remus obawiał się pojawienia pełni księżyca, która miała nadjeść już niebawem, a Peter jak zwykle ciągle obżerał się czymś w rodzaju żelek. Syriusz i ja, robiliśmy znacznie inne rzeczy od pozostałych, a mianowicie ciągle chodziliśmy obok siebie, jakbyśmy bali się, że zaraz któreś z nas ucieknie temu drugiemu.
Siedzieliśmy wszyscy wspólnie w przestronnym salonie.

- Jest tak gorąco, że nie idzie oddychać. - westchnął Pettigrew, biorąc do ręki ciasteczka czekoladowe, zrobione przez mamę Jamesa.

- Tak jest nie do zniesienia, zdecydowanie to nie mój klimat. - odparł Lupin, nieco przygaszony.

- Martwisz się pełnią Luniaczku? - spytał po chwili Potter, siedzący na jednym z krzeseł okrakiem i przyglądający się czemuś za oknem.

- Tak, nie cierpię tego. - spuścił głowę Remus.

- Nie martw się, jak zwykle przejdziemy przez to razem. - pocieszył przyjaciela Black, i mnie objął.

- Dokładnie! Wiecie co? Nie mogę się doczekać powrotu do szkoły! - krzyknął z podniecenia Rogacz a my wszyscy łącznie z rudowłosą aż podskoczyliśmy z wrażenia.

- Ty?! To do ciebie nie podobne! - oburzyła się Evans, a Syriusz zaczął się głupkowato śmiać.

- Wiem, ale to ostatni rok! Trzeba będzie go jak najlepiej wykorzystać! - wstał z miejsca cały uradowany James, aż mu się przekrzywiły okulary.

- Aż się boje, co znowu wymyślicie. - uśmiechnęłam się radośnie.

- No a co nie podobają ci się nasze gadżety? - zaśmiał się Syriusz robiąc zadziorną minę.

- Peleryna Niewidka i Mapa Huncwotów na pewno przejdą do Historii! Ale trzeba będzie jeszcze coś ciekawego wymyśleć... już mam plan co... - podrapał się po brodzie Rogacz i popatrzył na Lupina i Blacka no i jednym okiem zerknął na Petera, który nie był zbytnio zainteresowany rozmową.

- Jak coś wywiniecie, to ja was zabije! - zerwała się Lily na równe nogi i niemal rzuciła książkę na stolik nieopodal.

- Liluś, nic się nie martw! - podszedł do niej okularnik i pocałował w czoło.

***

Siedziałam na ogrodzie i wpatrywałam się nieokreślony obiekt. Było już późno, księżyc oświetlał moją twarz. W oddali słychać było odgłosy świerszczy i żab. Gdzie nie gdzie latały mi nad głową ćmy.

- Czemu siedzisz sama? - przybliżył się do mnie Remus i usiadł obok mnie na drewnianej ławce.

- Chciałam się wyciszyć. - uśmiechnęłam się do chłopaka, który to odwzajemnił.

- James chce, gdzieś nas zabrać jutro z rana. Nie mam pojęcia co znowu wymyślił, ale to ma być niespodzianka. - powiedział delikatnie Lunatyk.

- Oby to była miła niespodzianka. - westchnęłam.

- Jutro jest również pełnia, i nie wiem co zrobić. Czy nie lepiej by było gdybym wrócił do siebie na ten czas. - spuścił lekko głowę po czym spojrzał w niebo.

- Remusie, nie musisz nigdzie wracać. Pomożemy ci. - popatrzyłam mu w oczy, i złapałam go za dłoń.

- A co tu się wyprawia?! - z domu wyłonił się Syriusz i szybkim krokiem podszedł do naszej dwójki.

- Rozmawiamy sobie z Remusem. - uśmiechnęłam się do Blacka.

- Mogę do was dołączyć? - spytał się, i poprawił swoją bujną czuprynę.

- Siadaj. - westchnął Luniaczek.

Gadaliśmy do późna, na różne tematy, te ważne i mniej ważne. Cieszyliśmy się wspólnymi chwilami. Syriusz bawił się moimi włosami. Ale w końcu stwierdziliśmy że pójdziemy położyć się spać. Przed nami dzień pełen wrażeń.

***

Nad ranem, wszystkich nas obudził James,który był cały w skowronkach. Biegał po całym domu i krzyczał: " Wstawać! Pora wstać! Dzisiaj mam dla was niespodziankę! "

Niechętnie zwlekłam się z łóżka i zeszłam na dół. Wszyscy łącznie z Syriuszem siedzieli już przy stole i jedli śniadanie.

- Fabienne, zjedz coś, trzeba mieć siły! - krzyknął Potter w moja stronę i posmarował sobie kromkę chleba, masłem.

- Tak właściwie to nie mam apetytu. - westchnęłam i usiadłam na jednym z wolnych miejsc.

Poczekałam z cierpliwością, aż wszyscy się najedzą, ale sama nie tknęłam niczego. Brak chęci do jedzenia chyba był spowodowany tym wielkim upałem na zewnątrz.

- Złapmy się wszyscy razem za ręcę! Będziemy się teleportować. - powiedział okularnik, już nie mogąc się doczekać, tego co zaraz ma się stać. Zrobiliśmy to w szybkim tempie, w sumie każdy z nas był ciekawy co też dla nas przygotował. Już po chwili wszystko zaczęło mi wirować nad głową i przed oczyma. Nim się ocknęłam stałam z pozostałymi przyjaciółmi na jednej z uliczek jakiegoś miasteczka. Zauważyłam, że większość domów znajdowała się na wielkim placu, było tam również kilka pubów i sklepów, poczta oraz cmentarz i malutki Kościół. Nigdy jeszcze wcześniej tam nie byłam.

- James, gdzie my tak właściwie jesteśmy? - zapytała Lily, która chyba też nie do końca wiedziała gdzie się znajduje.

- Kochanie to jest Dolina Godryka. Najsłynniejsze z owych doczesnych siedlisk półmagicznych. Położona w West Country w Wielkiej Brytanii, zamieszkiwana przez czarodziejów jak i mugoli. Aż nie mogę uwierzyć, że o niej nie słyszałaś. - uśmiechnął się do dziewczyny pogodnie, ale i z lekko trzęsącym się głosem.

- Chyba jednak, coś o niej słyszałam. To chyba w niej zamieszkują Dumbledore'owie, ale i również czytałam o tym, że urodził się tutaj Godryk Gryffindor i jakiś Wright, czarodziejski kowal , który wykuł pierwszego znicza. - Evans, była bardzo podekscytowana tą gadką. Już wszystko wiedziałam o tej wiosce, ale nie wiedziałam nadal co było powodem, że się tam pojawiliśmy.

- Dokładnie kochanie, nie da się ciebie zaskoczyć. - odparł Potter, a my wszyscy przyglądaliśmy się im z dziwnymi nieokreślonymi minami.

- Ale dlaczego nas tutaj ściągnąłeś? - spytał Remus, który przyglądał się jakiemuś pomnikowi na samym środku miasteczka. Z tego co widziałam należał on do założyciela Gryffindoru.

- Posłuchajcie, jeśli Lily się zgodzi... to będziemy tutaj mogli zamieszkać. Liluś co ty na to? - zapytał cały zdenerwowany okularnik.

- Ale jak to James? - dopytywała, gdyż nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Ja sama też nie miałam pojęcia o co mu chodzi.

- Rozmawiałem z właścicielem jednego z tutejszych domów i powiedział, że nam go zarezerwuje. Sam musi się gdzieś wyprowadzić, więc po zakończeniu szkoły możemy się wprowadzać już na stałe. - odetchnął z ulgą, że w końcu to z siebie wydusił. Ku mojemu zdziwieniu rudowłosa wcale nie była zła. Podskoczyła cała szczęśliwa i objęła go mocno.

- Jesteś niesamowity! - krzyknęła radośnie Evans.

Wszyscy bardzo cieszyliśmy się z ich szczęścia. To był naprawdę ekscytujący moment. Jak się okazało James sprawił nam wielką niespodziankę, ale przede wszystkim Lily, która była wniebowzięta. Przed nami jednak, była jeszcze pełnia...

Nigdy o Tobie nie zapomnę [Syriusz Black]Where stories live. Discover now