bitch need to chill

1.8K 151 70
                                    

JEONGGUK

Gdy tylko Jimin wrócił do auta, po szybkim przywitaniu się i krótkiej rozmowie ze wspólnikami, zapytałem o Mina. Wzruszył tylko ramionami i odparł, że Hoseok nie wyglądał na takiego, co by chciał teraz o tym rozmawiać, więc też o nic nie pytał. Poczekaliśmy chwilę przed klubem i potem ruszyliśmy do mojego rodzinnego miasta. Przespałem połowę drogi, bo zazwyczaj podróże strasznie mnie nudziły. Gdy się obudziłem, Jimin siedział w samochodzie i grzebał w telefonie.

- O, śpiąca królewna się ocknęła - zaśmiał się, nie odrywając wzroku od komórki.

- Długo spałem?

- Tak długo, że zdążyliśmy załatwić wszystkie interesy.

- Interesy?

- No - odparł beznamiętnie. Kątem oka dojrzałem, jak gra w jakąś kolorową grę. - Już nie będziemy musieli tu wracać. Wszystko jest uregulowane.

- A Yoongi?

- Chyba za bardzo się nim przejmujesz, wiesz? Ty to w ogóle jesteś dziwny dzieciaku. Masz słabość do swoich... oprawców - powiedział akcentując ostatnie słowo, wreszcie zaszczycając mnie wzrokiem. Przeczesał palcami srebrne włosy. - Już nie pamiętasz, co ci zrobił Min?

- Pamiętam też co ty mi zrobiłeś.

- Uważaj króliczku - zagroził poważnie i pogłaskał mnie po głowie. - Nie psuj tej pięknej atmosfery.

No tak. Atmosfera faktycznie była piękna. Dookoła leżał śnieg, choinki przyozdobione były nim po same czubki, droga była ślizga i niebezpieczna. Było koło południa i czułem przez szybę samochodu, jak delikatne promienie słoneczne ocieplają moją twarz.

- A dlaczego wciąż tu siedzimy? - zapytałem i poprawiłem się na siedzeniu. Jimina ręka spoczęła na moim udzie.

- Hoseok poszedł po ubrania tego nowego tancerza, o którego to ostatnio byłeś zazdrosny.

- Co? - zdziwiłem się, ale Park tylko się zaśmiał.

- No co co? No tak. Ma parę fajnych szmatek w szafie i prosił Hoseoka o przywiezienie ich. A Jung nigdy nie potrafił odmówić pomocy. Także ten.

Rozejrzałem się jeszcze za boki i zerknąłem w boczne lusterka. Faktycznie, stały za nami jeszcze trzy samochody. Przed jednym z nich stał dziwny Amerykanin i palił papierosa. Zauważyłem, że Mina nie ma w żadnym z aut. Cisza, która panowała zarówno w samochodzie, jak i na zewnątrz była przeraźliwie głucha. Mógłbym przysiąść, że słyszałem bicie własnego serca. Szczególnie, gdy zauważyłem kto wychodzi z budynku. Był to nie kto inny jak Jung Hoseok, niosący na rękach nieprzytomnego szarowłosego chłopaka. Niewiele myśląc, wyleciałem z auta na mróz i w ekspresowym tempie znalazłem się przy nich. Tak samo z resztą jak Jimin, który to natomiast pognał za mną. Złapał mnie w pasie i odciągnął od kurtki Junga, którą to zdążyłem już złapać.

- Co mu zrobiłeś?! - krzyknąłem na najstarszego, a wtedy jego oczy skierowały się w moją stronę. - Zabiłeś go?! Pobiłeś?! - wrzeszczałem dalej, mimo tego, że Park starał się zakryć mi usta swoją dłonią. Patrzyłem na siny ślad na oku Mina i ślinę, która zbierała się w kąciku jego ust. - Kurwa! Zabiłeś go! Zabiłeś! - krzyczałem, gdy chwilę później Jimin powalił mnie na ziemię na kolana. Odsunął się ode mnie kawałek i uderzył z liścia moją buzię. Od razu zamilkłem i złapałem się za pulsujące miejsce. Potem dostałem z drugiej strony, trochę mocniej.

Hoseok ułożył Yoongiego na tylnym siedzeniu swojego samochodu i odjechał nie czekając na resztę, która ulotniła się zaraz za nim. Wszyscy posyłali Parkowi obojętne spojrzenia. A ten tylko stał nade mną i pozwalał śniegowi wtapiać się w moje spodnie. Załkałem i poczułem, jak łza szczypie mój czerwony policzek. Nie wiem ile czasu spędziliśmy na zewnątrz w kompletnej ciszy. Może kilka minut, może kwadrans? W końcu Jimin odwrócił się i poszedł do mercedesa. Przez chwile myślałem, że mnie tu zostawi, ale odpalił silnik i mignął światłami. Czekał. Wstałem ostrożnie i wróciłem na miejsce pasażera.

dirty boys | jjk&pjm | jhs&myg&kthWhere stories live. Discover now