Rozdział 14

82.3K 2.2K 612
                                    

Nie mogłam skupić się na pracy. Cały czas czułam na sobie te cudownie miękkie i ciepłe usta. Unikałam szefa jak ognia i na szczęście przez cały dzień go nie widziałam. Unikałam jego gabinetu i starałam się tamtędy nie przechodzić. 

Gdy minęła osiemnasta wzięłam swoją torebkę i mój czarny płaszcz, bo nadchodziła jesień i było coraz chłodniej. Gdy winda zatrzymała się na parterze wyszłam z niej i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Uderzył we mnie chłodny wiatr więc zapięłam guziki mojego płaszcza i ruszyłam w stronę samochodu. Wsiadłam do środka i przekręciłam kluczyk w stacyjce. 

-Co jest?-zapytałam gdy usłyszałam cichy warkot pojazdu który po chwili milczał. I tak było pare razy.-no kurde! Co jest?!-wkurzona próbowałam jeszcze pare razy, niestety z marnym skutkiem.

Wyszłamz samochodu i otworzyłam maskę samochodu patrząc na kombinazję różnych kabelków. Nie znam się na tym do cholery! Patrzyłam na to wszystko i zupełnie nie wiedziałam co mam zrobić.

-Trzeba zadzwonić po taksówkę-mruknęłam wyciągając telefon który...był rozładowany.-kurwa, świat mnie na prawdę nie lubi.

-Nie ładnie się tak wyrażać-podskoczyłam gdy usłyszałam ten zniewalający głos. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego szefa który zmierzał w moją stronę.-stało się coś?

-Nic. Absolutnie-pokręciła,m przecząco głową.

-To dlaczego nie jedzie pani do domu?-uniósł wysoko brwi.

-No...bo ten...chciałam się troche przewietrzyć. Ale za chwilę pojadę-po jaką cholerę kłamałam? Ah tak. Nie chciałam wyjść na laskę która nie umie naprawić własnego samochodu. 

-Ja sądze inaczej. Samochód się zepsuł i nie ma pani jak odpalić, zgadłem?

-Bingo-mruknęłam niezbyt zadowolona.

-Trzeba było tak od razu. Mogę pani pomóc.

-Nie trzeba. Dam sobie radę.

-Tak?-podszedł pare kroków bliżej.-z moją pomocą będzie szybciej.

Otworzył maskę samochodu i zaczął coś oglądać, ruszac, a po chwili oznajmił.

-Niestety, ale chyba trzeba oddać go do mechanika. Nie jestem w stanie tu nic zrobić.

-Świetnie-warknęłam sama do siebie, ale mężczyzna to usłyszał.

-Podwiozę panią do domu-oznajmił, a ja zrobiłam wielkie oczy.

-Nie trzeba. Zadzwonię do przyjaciółki, albo po taksówkę.

-Z moją pomocą będzie szybciej. Nalegam-powiedział, a ja westchnęłam patrząc na mój samochód. Nie był taki tani, a do starych też nie należy. Więc dlaczego się zepsuł? Nie rozumiem...

-Dobrze-odparłam.

-Zapraszam do samochodu-powiedział kładąc ręke na dole moich pleców, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz co nie umknęło uwadzę mężczyzny który zaśmiał się pod nosem.-zadzwonię po mechanika i jeszcze dzisiaj wezmą samochód do naprawy.

-Mogłabym sama zadzwonić-powiedziałam idąc obok mojego szefa w stronę jego samochodu.

-Gdyby pani zadzwoniła czekałaby pani do jutra, a moi znajomi wezmą go dzisiaj i jutro distanie go pani pod swój dom.

Pokiwałam głową niezdolna do wypowiedzenia jakichkolwiek słów gdy zatrzymaliśmy się obok srebrnego, zapewnie cholernie drogiego samochodu. Nie wiem jaka marka, nie znam się na tym, ale widząc pojazd z zewnątrz i wewnątrz wiem, że zapewnie musiał kosztować fortunę. Wsiadłam ostrożnie do auta uważając, aby nic nie zepsuć. Nawet w środku samochód wyglądał jak milion dolarów. Ian usiadł na miejscu kierowcy i odpalił auto wyjeżdżając z parkingu.

-Pod jaki adres?-zapytał po chwili.

-Chapel  Street 31-powiedziałam, a mężczyzna kiwnął głową skupiony na drodze. Przez całą drogę oglądałam widoki zza szyby denerwując się obecnością mojego szefa. Siedze w nim jednym samochodem i czuję te cudowne perfumy. Nie oddzywaliśmy się, słyszałam tylko cichą muzykę w radiu która nie była w moim guście, ale pomińmi to.

-To tutaj?-zapytał zatrzymując się obok mojego domu.

-Mhm-mruknęłam nieśmiało.-dziękuje bardzo panu za podwózkę.

-Jesteśmy po pracy.

-Więc...dziękuje Ian-poprawiłam się na co mężczyzna uśmiechnął się szeroko.

-Do jutra Brooke.

-Do jutra-powiedziałam cicho wychodząc z samochodu. Weszłam do domu ściągając niewygodne szpilki i płaszcz. Zobaczyłam Julie która wgapiona była w okno i nie zobaczyła mojego przybycia.

-Co robisz?-zmarszczyłam brwi, a blondynka odwróciła się do mnie z uśmiechem.

-Kto cię przywiózł tym samochodem?

-Mój sef. Mój samochód się zepsuł więc zaproponował mi podwózkę.

-Jasna cholera. Ten samochód musiał kostować majątek-rozmarzyła się.-szef też taki cudowny jak jego wóz?

-Opowiadałam ci, że tak. Jest bogiem seksu.

-Aww-zapiszczała.-ile ja bym dała, żeby Jasper miał taki wóz.

-Nie przesadzaj-wywróciłam oczami.-jest bogaty więc może pozwolić sobie na luksusy. Głodna jestem. Gotowałaś coś?

-Zamówiłam pizze. Masz pare kawałków w lodówce. Odgrzej sobie jak chcesz. Ja wychodzę do Jaspera i wrócę pewnie jutro po pracy-pocałowała mnie w policzek i wyszła.

-Zabezpieczcie się!-krzyknęłam jeszcze gdy dziewczyna zamykała drzwi. Odgrzałam pize w mikrofalówce, a gdy zapikała wyciągnęłam jedzenie i usiadłam w salonie. Położyłam nogi na szklanym stoliku i włączyłam jakiś telewizor zaczynając jeść pizze. Tak wciągnęłam się w jakiś serial, że kompletnie straciłam poczucie czasu.

-Już dwudziesta trzecia?-powiedziałam sam do siebie patrząc na godzinę w telefonie. Wyłączyłam telewizor i ruszyłam na górę. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Zasnęłam bardzo szybko po dniu pełnym wrażeń.

BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz