Rozdział 13

797 76 9
                                    

– Twój kolega? – zapytał Harry z dostrzegalną nutką ironii w głosie, wskazując na mój telefon.

Serce stanęło mi w gardle. Czułem się jak złodziej złapany na gorącym uczynku. Zdecydowanie nie było to przyjemne uczucie, bo poczucie winy wypalało we mnie dziurę.

Chciałem przeprosić, ale za co? W sumie nie pytał mnie o to czy kogoś mam, więc go nie okłamałem. Nie mam pojęcia dlaczego czuję się tak, jakbym już to zrobił.

– N–nie – zająknąłem się, chowając szybko telefon do kieszeni.

– Było odebrać. Chyba, że coś ukrywasz przed nim – parsknął, kręcąc głową. Upił łyka herbaty i odstawił na bok filiżankę.

– Nie ukrywam! – chciałem odrzec stanowczo, lecz mój piskliwy głos mnie zdradził.

– Myślisz, że jakby zareagował, gdyby jednak się dowiedział? – nachylił się w moją stronę i zapytał cicho. Przybrał kamienny wyraz twarzy, a ja nie mogłem wyczytać na niej żadnej emocji. Był zły? Zawiedziony?

Ręce zaczęły mi lekko drżeć, więc schowałem je pod stolik.

– Przecież to miało być kumpelskie spotkanie! O co ci teraz chodzi?! – podniosłem lekko głos, by rozładować całe napięcie.

Harry ściągnął usta w wąską linijkę i wstał. Zarzucił na siebie kurtkę i rzucił na stolik kilka banknotów.

– Pozdrów ode mnie swojego chłopaka – wysyczał przez zęby, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowa.

W szoku patrzyłem na plecy odchodzącego chłopaka, nie widząc co się do jasnej cholery przed chwilą stało. Byliśmy w trakcie rozmowy, a on tak po prostu w jednej chwili się zabrał i wyszedł!

Nie! Nie mogłem tego tak zostawić!

Szybko zgarnąłem w rękę swoją kurtkę i pobiegłem za brunetem. Wypadłem na chodnik i chwyciłem odchodzącego chłopaka za ramię, przyszpilając go do ściany. Moje ciało dostało niespodziewany zastrzyk adrenaliny.

– Nie odchodzi się tak nagle w trakcie spotkania. Nie słyszałeś, że to niekulturalne? – zapytałem lekko podenerwowanym, acz stanowczym tonem.

Uniósł jeden kącik ust i spojrzał na mnie zadziornie, odchylając lekko głowę do tyłu. Swoje dłonie ulokował na moich rękach, które przytrzymywały go za ramiona.

– Chyba nie muszę ci mówić, co było niekulturalne, nie? – uniósł lekko brwi, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Nie wiedziałem co odpowiedzieć, bo te zielone oczy całkowicie mnie pochłonęły. Wszystko to, co miałem mu do zarzucenia wyleciało z mojej głowy i to pod wpływem jednego spojrzenia.

Harry przykrył swoimi dłońmi te moje, a kciukiem delikatnie gładził wewnętrzną jej stronę. Zadrżałem, a z moich ust wyleciał obłok pary. Przeniosłem spojrzenie na to, co robił.

Nie powinienem mu na to pozwalać. Zdecydowanie nie, ale jakoś ciężko było mi odsunąć się.

Poczułem ciepłe palce na swoim policzku, a po chwili żar na moich wargach. Zamknąłem oczy, a moje ciało poddało się mojemu instynktowi, oddając z równą zachłannością pocałunek. Ogień wybuchnął w moim ciele. Chciałem tego w tej chwili tak cholernie mocno. Ciepły język błądził po moich wargach, a ja je uchyliłem dając jemu dostęp. Jednak on z niego nie skorzystał.

Nie czułem już słodkiego nacisku na moje usta. Otworzyłem oczy, chcąc wiedzieć dlaczego przerwał. Harry oblizał się lubieżnie i uśmiechał się błogo. Zdjął moje ręce ze swoich ramion, wciąż trzymając mnie za przeguby. Zagryzłem wargę, czując na niej mrowienie.

– O tym też nie zapomnij jemu wspomnieć – rzekł jedynie. Odwrócił się i szybkim krokiem szedł chodnikiem wzdłuż ulicy.

Wciąż stałem w tym samym miejscu, jak zamrożony patrząc na oddalającego się chłopaka. Zadrżałem, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo jest mi zimno. Szybko nałożyłem na siebie kurtkę, trzęsąc się jak galareta.

Po chwili mój umysł otrzeźwiał.

– Cholera! Co ja najlepszego zrobiłem! – wykrzyknąłem głucho i chwyciłem się za włosy, zsuwając się w dół ściany.

Nie chciałem stracić Lucasa. Zbyt wiele dla mnie znaczył i zbyt wiele razem przeszliśmy, żebym miał pogodzić się z jego odejściem. Mimo naszych kłótni, był wspaniałą osobą.

Nie chciałem, żeby również Harry ode mnie się odwrócił. Zawyłem głucho, czując się jak zwierz w potrzasku.

Czułem się jak ostatni drań, robiąc Lucasowi takie świństwo za jego plecami. Jednak tak ciężko jest nie ulec Harremu. Czemuś co ciągnie mnie do niego.

Musiałem wybierać.

Musiałem któreś z drzwi zamknąć, a inne otworzyć na oścież.

I już wiedziałem jakiego dokonam wyboru.

ZAYN POV

Wracałem z zajęć, kiedy ujrzałem Liama siedzącego w blasku latarni na przyprószonej śniegiem ławce. Miał zamknięte oczy i słuchał muzyki. I wyglądał jeszcze piękniej niż zazwyczaj. Myślałem, że to jest nie możliwe, ale myliłem się. Był prawdziwym działem sztuki stworzonym przez znakomite ręce.

Chciałem podejść i porozmawiać, bo tak bardzo za tym tęskniłem. Cholernie potrzebowałem znowu usłyszeć jego głos, śmiech. Oddałbym wiele, ale wiem, że on teraz mnie nie potrzebuje.

Zrezygnowany opuściłem ręce wzdłuż mojego ciała, a wyrzucony niedopałek papierosa zgniotłem butem. Nie było takiej minuty, w której nie pomyślałbym o nim i to mnie powoli wykańczało. Widziałem go wszędzie. W szkole, w snach, nawet kiedy starałem zatracić się w filmie lub książce. Chciałem moje pragnienia urealnić, ale nie wiedziałem co mógłbym jeszcze zrobić.

– Wiem, że tu jesteś – dotarł do mnie głos chłopaka. Podskoczyłem lekko wystraszony.

– Przepraszam, nie śledzę ciebie... po prostu przechodziłem obok i... – zacząłem szybko tłumaczyć się.

– Wiem – przerwał mi, uśmiechając się delikatnie. – To nawet dobrze, że jesteś bo musimy porozmawiać – wstał z ławki i otrzepał swoje spodnie.

– O czym? – zapytałem i zaraz chciałem dać sobie mentalnego liścia za tak głupie pytanie.

– O czymś, co nie daje mi spokoju – odparł z westchnieniem. – Przepraszam, że nie uwierzyłem twoim słowom, bo dopiero Niall mi uświadomił, że to może być prawda. I sam dopiero to zauważyłem – złapał oddech i przetarł swoją zmęczoną twarz dłonią.

– Jednak nie mogę ci dać tego, czego ode oczekujesz. Ani teraz, ani w przyszłości. Zayn, ja nie jestem gejem! – wyszeptał cicho, lekko unosząc głos.

Mimo, że spodziewałem się takiej odpowiedzi, to jednak usłyszenie tego z jego ust, to był cios odbierający oddech w piersi. Na chwilę zapomniałem jak ponownie zaczerpnąć powietrza.

– Jesteś świetnym kumplem i chcę, żeby tak zostało. Nic ponad to – kopnął leżący nieopodal kamyk, a ja miałem wrażenie, że dokładnie to samo uczynił z moim sercem.

KUMPEL. – wyryło się w mojej pamięci, która wciąż na nowo powtarzała to słowo. 

School for Freaks [Larry] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz