Zniewoleni

710 46 71
                                    

*historia zaczyna się po odcinku, w którym zadebiutował Luka*

Rozdział 1

(POV Marinette)

Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam piszczeć w poduszkę. Uśmiech cisnął mi się na twarz, a policzki zaczęły piec od gorąca. Przeturlałam się jeszcze raz po całej długości posłania i złapałam kontakt wzrokowy z Tikki. 

- Wszystko w porządku, Marinette? - zapytała z lekkim niepokojem w głosie.

Zerwałam się i stanęłam naprzeciwko mojej małej przyjaciółki. Szybko odblokowałam telefon, który od paru minut kurczowo ściskałam w dłoni i spojrzałam na tekst. Moje serce ponownie szybciej zabiło na widok otwartej wiadomości. Wystawiłam rękę, łapiąc urządzanie ekranem skierowanym w stronę Kwami. 

- Dostałam wiadomość od Adriena! - krzyknęłam podekscytowana i lekko podskoczyłam. 

- Marinette - zaczęła czytać Tikki - Świetnie się dziś z tobą bawiłem. Zwłaszcza w kinie. Szkoda tylko, że nie trwało to dłużej i nam przerwano. Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy. 

Kiedy kwami przestała czytać znowu pisnęłam i przycisnęłam do siebie telefon. Usiadłam na fotelu, a nogami odepchnęłam się od biurka. 

- To świetna wieść, w końcu Adrien się tobą zainteresował! - moja kwami wyglądała na szczęśliwą. - Co mu odpisałaś? 

- Co mu odpisałam? Właśnie, muszę mu odpisać! - lekko spanikowałam. - Przecież Adrien czeka na odpowiedź, Tikki co mam mu odpowiedzieć?

Kwami tylko wzruszyła ramionami i poleciała na biurko, aby otworzyć jedną z książek kucharskich, które uwielbiała. Ponownie spojrzałam na telefon i postanowiłam się uspokoić. Nie mogłam do reszty dać ponieść się emocją, więc wzięłam głęboki oddech i zaczęłam pisać. Poświęciłam temu dłuższą chwilę, aby na koniec zadowolona z efektu, wysłać wiadomość. Napisałam w niej, że również świetnie się bawiłam i liczę na kolejne spotkanie.

Odłożyłam urządzenie na szafkę i uśmiechnęłam się do siebie. W końcu moja relacja z Adrienem zaczęła podążać w bardzo dobrą stronę. Wskoczyłam do łóżka i spojrzałam w stronę światła.

- Jak skończysz czytać, zgaś lampkę, Tikki - powiedziałam miękko - Dobranoc, kochana.

- Dobrej nocy, Marinette - odpowiedziała mi i szeroko się uśmiechnęła.

Przykryłam się ciepłą kołdrą i w końcu odsapnęłam. Bycie Biedronką strasznie mnie męczyło, co mogłam poczuć dopiero pod koniec dnia. Bolał mnie każdy mięsień, ale ból wynagradzało bezpieczeństwo moich bliskich. 

Zamknęłam oczy i długo nie musiałam czekać na tak znajomą męską sylwetkę. Adrien zawsze pojawiał się w mojej głowie przed snem. Kształty stawały się coraz wyraźniejsze, a ja z chwili na chwilę byłam bardziej zdziwiona. Zamiast zielonych tęczówek wyobraziłam sobie błękitne. Nie było blond pasemek, a farbowane niebieskie. Sylwetka była dużo wyższa od Adriana, a w uszach znalazły się czarne tunele. Otworzyłam oczy i zerwałam się, aby usiąść. Pokręciłam głową i potarłam oczy. Dlaczego wyobraziłam sobie Luke? - pomyślałam. 

Ponownie spróbowałam zasnąć, więc zamknęłam oczy, ale od razu zobaczyłam starszego chłopaka. Skupiłam się na tym, aby pozbyć się go z mojej wyobraźni, ale było to bezcelowe. Nie ważne, o jakich głupotach nie pomyślałam, znalazł się tam i on. Poddałam się i postanowiłam, że nie ma się czym przejmować, bo pewnie jutro wszystko wróci do normy. Zasnęłam więc z myślą, że mimo wszystko Luka ma bardzo hipnotyzujące oczy. 

Lukanette - Trójkąt BermudzkiWhere stories live. Discover now