*Rozdział 41*

210 18 2
                                    

-Wody.-wymruczał ledwo słyszalnie, Tae.-Sucho mi...

-Boże nareszcie wstałeś.-odłożyłam telefon na biurku i usiadłam obok bruneta na łóżku.-Wiesz, ile ty spałeś? Wczoraj upiłeś się jakoś o 12 i od tamtej pory się nie zbudziłeś. Oczywiście nie licząc pobudek na twoje rzyganie, które ja musiałam sprzątać.-powiedziałam zirytowana, bo kurwa musiałam jego śmierdząc wymiociny sprzątnąć z moich jaśniutkich, biednych paneli. 

-Przepraszam...-mruknął zawstydzony.-Która jest teraz godzina?-zaczął masować swoje skronie, przy tym zamykając swoje oczy. 

-Jest po 13. Myślałam, że serio coś ci się stało.-wstałam z łóżka po butelkę wody i jakieś witaminki.-Masz. 

-Dzięki.-wyseplenił, leniwie sięgnął po proszki i wodę, aby jest spożyć. 

Współczuje mu takiego stanu, ale mógł tyle nie pić. Nie dość, że ma słabą głowę do alkoholu to jeszcze wypił razem z tatą litr wódki, co było 40%. To przecież wiadome, że Tae się by upił. Tym bardziej, że nie jest przyzwyczajony do tylu procentów. Czasami mam wrażenie, że on kompletnie nie myśli. 

Ale z drugiej strony... to jestem bardzo ciekawa, jak mój ojciec mu to zaproponował skoro, on nie zna koreańskiego, a Taehyung polskiego. 

To chyba zostanie wieczną tajemnicą, bo Taehyung nic nie pamięta po trzecim kieliszku. 

-Mama ugotowała specjalnie dla ciebie rosół.

-Ahh... naprawdę? Podziękuj jej! Albo nie, ja jej podziękuje jak już wstanę na nogi.-niemal, że krzyknął z tej ekscytacji. Jednak po chwili tego pożałował, znów złapał się za bolącą głowę, delikatnie ją przy tym masując.

Westchnęłam głośno i wyszłam po rosół dla niego. 

............................................

*2 dni później*

-Nie zapomnieliście niczego?-dopytywała się moja mama, która latała za nami krok w krok.-Wzięliście wszystko?

-Mamo, tak. Mamy wszystko, o nic się nie martw.-trochę już poddenerwowana odpowiedziałam jej na te głupie pytania. 

Irytowały mnie. Ile można się pytać, czy się wzięło wszystko. Właśnie moja mama taka jest, pyta się milion razy o tą samą rzecz. Co z tego, że już jej na to odpowiedziałeś, ona i tak zapyta się jeszcze kilka razy. Ta kobieta doprowadzi mnie szybciej do grobu, niż bym tego chciała. Przysięgam. 

Ale ja chce jeszcze trochę pożyć...

-Byliście tylko tydzień, nie możecie zostać dłużej?-złapała mnie za ramię, delikatnie je gładząc. 

Ty chyba oszalałaś. Nie zostanę tu ani, chwili dłużej. Chce już wypierdolić do Korei razem z Taehyungiem, jak najdalej od tego cholernika. Co ja miałam we łbie, płacząc na tym lotnisku i mówić sobie w myślach, że za tym tęskniłam.. 

Ten tydzień już mi się wystarczająco dłużył. 

-Mamo, proszę cię.. Muszę już wracać do kawiarni, a Taehyung też pracuje. Musi już być w swojej wytwórni, managerowie już jego dzwonili.-nie dzwonili, ale trzeba było coś więcej wymyślić. Zawsze byłam dobra w kłamstwach. 

-Ahh..nie chcecie, aby was zawieźć na lotnisku? Tylko w tym autobusie będziecie się gnieść.

-Nie trzeba, naprawdę. Pojedziemy autobusem, nic się nam przecież nie stanie.-zaśmiałam się histerycznie, bo tylko to mi pozostało, aby nie wpaść w szał. 

Przeznaczenie || Kim TaeHyungWhere stories live. Discover now