Jest to trzecia część książki "Painkiller"
Rye chciał zapomnieć...
Andy nie pamiętał...
Jak można żyć, gdy ta jedyna osoba jest dla ciebie jak tlen.
A bez tlenu nie da się żyć.
Wszystko się powoli rozpada. Jak domek z kart, przy większym podmuchu...
Blondyn siedział na skraju łóżka, już nie w szpitalnej koszuli lecz w swoich ubraniach.
-Andy ty się obudziłeś.-szybko do niego podszedłem. Odpiął wszystkie kabelki i wyciągnął z grymasem bólu na twarzy wenflon.-To powinna zrobić pielęgniarka.-zauważyłem. Ten jednak szybko poniósł głowę i spojrzał na mnie jak by zły.
-Okłamałeś mnie.-w jego oczach widziałem, że go zawiodłem.-Dlaczego mi nie powiedziałeś, że te rany to moja wina? Dlaczego nie powiedziałeś, że to PRZEZE MNIE chciałeś się zabić?- kiwałem głowa, przecząc.
-Nie, Andy nie.-chłopak zaśmiał się ironicznie.
-Przyznaj mi to. Po prostu powiedz. "To była twoja wina".-złapałem się za głowę, jego głos mnie przytłaczał.
-Ja chciałem zapomnieć...szukałem jakichkolwiek metod. To nie była twoja wina. Ja nie potrafiłem cię zapomnieć.-łzy spływały po moich policzkach, tworząc mokre ślady.
-Oh Rye, Rye, Rye...-
-To moja wina, ty niczego nie zawiniłeś.-upadłem na kolana, mocno ciągnąc się za włosy.
-Ryyye...Rye, Rye, Rye...-kiwałem przecząco głową. Chłopak uśmiechał się z kpiną na twarzy. -Nie okłamuj się. Dobrze wiesz, że jak by mnie nie było, byłoby ci lepiej.-
-To nie prawda.-spojrzałem szybko na niego. Blondyn uniósł wysoko brwi.
-Wiem, że to prawda. Widzę to w twoich oczach. Nie bój się tego przed sobą przyznać. Lepiej by było, gdybyśmy się nigdy nie spotkali.-kiwałem głową z niedowierzaniem.
-To nie jesteś ty.-zacisnąłem mocno szczękę.-To nie jesteś ty. To nie jesteś ty.-powtarzałem w kółko. Poczułem, jak chłopak przyciska swoje usta do mojego czoła.
-Rye..Rye...Rye..-szeptał szybko, a ja czułem jego ciepły oddech na mojej twarzy.
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
-Rye! Rye!-otworzyłem oczy. Moi młodsi bracia patrzyli na mnie przerażeni.
-Co się...?-przełknąłem ślinę.-Co się stało?-
-Krzyczałeś.-Sammie mnie przytulił.
-Co krzyczałem?-przetarłem twarz dłonią i poczułem, że mam mokre policzki.
-"Twoja wina. To wszystko była twoja wina"-zacytował Shawn i mnie przytulił.
-To był tylko sen.-zapewniłem ich, tym samym upewniając siebie, że to naprawdę mi się śniło. Przytuliłem ich, widząc, że są wystraszeni. Oderwałem ich od siebie po chwili i wstałem.-Idę do łazienki. Zostańcie tu.-wyszedłem z pokoju i wszedłem do łazienki. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Zaschnięte łzy na policzkach i zaczerwienione oczy. Przemyłem twarz i znów spojrzałem an swoje odbicie. Chciało mi się płakać, usta zadrżały, ale -"Nie, opanuj się."-wrzeszczał rozsądek. Wziąłem głęboki oddech, wypuszczając ustami drżące powietrze. Łzy znów zakuły moje oczy, a ja oblizałem dolną wargę i ja zagryzłem, spojrzałem na drzwi. Odkręciłem wodę i załkałem. Mój głos był tłumiony przez szum wody, dzięki czemu nie niepokoiłem chłopców.-Andy proszę, obudź się.-wyszlochałem. Nie utrzymałem się na nogach i upadłem na ziemię przy umywalce. Zakryłem twarz dłońmi, mocząc je. Byłem taki bezsilny.
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.