4. Czas nagli

1.4K 145 19
                                    

Brutalny rozdział. Słabe nerwy, nie czytaj.

Ból promieniował z całego mojego ciała. Każdy mięsień przeszyty był ognistymi szpilkami, każda kość wydawała się złamana, a każdą żyłą płynęła substancja tak zimną, że była w stanie zamrozić moją skórę od środka i pokryć ją szronem. Gdybym mógł się ruszyć, wiłbym się na ziemi w agonii. Zastój był jeszcze gorszy od bólu poruszania się, ponieważ wtedy byłbym w stanie myśleć, o czymkolwiek innym. Nie mogąc nic poradzić na to, co czuję, unosiłem się w wodzie, czekając... w sumie nie wiadomo na co.

Nie umrę. Wszystko zostało zrobione tak, bym przeżył, jak najdłużej. Środek i kapsuła mają dać mi większe szanse na przetrwanie eksperymentu, a znając moją zdolność regeneracji, spędzę tu dużo czasu. Nie wiem, co było gorsze, świadomość bycia eksperymentem jakiegoś szalonego naukowca, czy myśl, że jeśli to wszystko się nie powiedzie, skończę jako zdeformowana maź w odpływie.

Nie będę też wolny. Nie miał mnie kto uratować, bo nikt mnie nie potrzebuje. Fury i tak chciał mnie zabić więc jemu będzie to na rękę. Co do drużyny to wiem, że pójdą za dyrektorem wszędzie i spełnią, każdy rozkaz, nawet jeśli to będzie oznaczać zdradę przyjaciela. Nie, żeby mnie tak nazywali, dla nich jestem tylko pająkiem-darmozjadem. Conors i ciocia może się o mnie martwią, ale oni nie byli wojownikami. Nie daliby sobie rady i najpewniej sami zostaliby ranni przy próbie pomocy.

Więc podsumowując; nie mam wyjścia. Nie umrę, nie przyjdą po mnie, pozostaje mi tylko czekać w męczarniach. Ciekawe ile to potrwa; dzień? Dwa? Miesiąc? Rok? Lub najlepiej; całe moje życie? Będę sobie po prostu wisiał tu w zielonej tubie i do końca swoich dni wyklinał swoje przeklęte szczęście. Chyba przyjazny Spiderman z sąsiedztwa na dobre pożegna się ze światem zewnętrznym.

Usłyszałem szelest otwieranych drzwi, a później dźwięk chwytaków stukających w podłogę, przy każdym kolejnym kroku.

- Dzień dobry Spidermanie. - Zabrzmiało gdzieś z głębi pomieszczenia, bardzo zagłuszone przez wodę. - Mam nadzieję, że nie nudziłeś się za bardzo. Dziś zaczniemy nasz program rozrywkowy. - Suchy śmiech wypełnił pomieszczenie. - Zacznijmy więc, nie uważasz pajączku? Twoje istnienie wreszcie się na coś przyda, będziesz krokiem stronę rozwoju nadludzi i zapewnisz niektórym ludziom moce, o których nigdy nikt nawet nie myślał. A teraz skoro wprowadzenie mamy już za sobą, czas przejść do właściwej części, ale najpierw... nie wiesz Spidermanie, że w dobrym takcie leży spojrzeć na swojego gospodarza?

Ciekawe niby jak mam to zrobić? Nie mogę ruszyć niczym, nawet drgnąć palcem, nie mówiąc już o powiekach. Mimo tej wiedzy próbowałem wykonać zadnie, zdając sobie sprawę, że w tej sytuacji współpraca bardziej by mi się opłacała. Mniej bólu i tym podobne. Niestety, nie wychodziło mi to i minęła minuta, gdy pozostawałem w całkowitym bezruchu.

- Skoro nie po dobroci... - Do moich uszu dotarło mamrotane.

Usłyszałem szmery po obu stronach kabiny. Brzmiały jak zginanie metalowych stawów. Czułem ledwie wyczuwalne ruchy wody, gdy to coś przybliżało się do mnie. Coś zimnego i cienkiego dotknęło moich powiek. Podejrzewałem, że to coś w rodzaju chwytaków. To coś siłą rozchyliło mi powieki. Niestety nadal widziałem tylko ciemność. Mój umysł nie chciał przetworzyć tego faktu, a ja strzałem się o tym nie myśleć, ale coraz bardziej i mocniej to do mnie docierało. Byłem ślepy. Gdybym mógł, zacząłbym się śmiać, najpewniej nieco histerycznie. Przez moje myśli omal nie przegapiłem odpowiedzi Oktopusa.

- Ciekawe i to nawet bardzo. Wygląda na to, że serum upodobało sobie, twoje oczy. Wypełniło je i przybrało formę jakby srebra połączonego z masą perłową. Nie jestem pewien czy możliwe jest przywrócenie wzroku. Przydałaby się próbka do dokumentacji.

Nowy początek - SpidermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz