Przebudzenie

350 26 206
                                    


Witam wszystkich! Dawno mnie tutaj nie było, nieprawdaż? Mimo całego tego rozpie*dolu w moim życiu postanowiłam tu zostać tylko ze względu na Was <3 To Wy zawsze poprawialiście mi humor swoimi komentarzami i książkami, z niecierpliwością czekaliście na następne rozdziały, pisaliście mi rzeczy, które dodawały mi otuchy... Naprawdę dziękuje Wam za to wszystko! ❤

Ten rozdział pojawiłby się wcześniej, gdyby nie dwie rzeczy. Po pierwsze, gdy wracałam ze szkoły tydzień temu w piątek miałam ogromną wenę i chęć na stworzenie czegoś, ale po drodze do domu spotkałam pewną osobę, która zapoczątkowała piekło w moim życiu i w szkole, a na dodatek uważa, że dalej się przyjaźnimy. Zaczęła ona nawijać o swoim życiu i związku, a ja miałam ochotę wyje*ać jej jakiegoś taktycznego hita, który zabrałby jej całe HP, ale na całe szczęście na czymś, na styl skrzyżowania, ja musiałam skręcić gdzieś indziej niż ta osoba, więc mogłam już się uwolnić, ale jednak zostałam przez tego człowieka przytulona, przez co poczułam nagłą falę bólu egzystencjalnego, a więc przez kolejny długi okres czasu nie miałam ochoty, by cokolwiek robić. Po drugie weszłam sobie ostatnio na tę książkę i w podobnych wyskoczyło mi jakieś inne fanfiction, gdzie jakaś dziewczyna, która też próbuje popełnić samobójstwo, ale też ją ratuje jakiś transformer... No i przez to poczułam kolejny raz ból egzystencjalny i to samo uczucie, co przy Niezależnej. Chciałam być oryginalna, a tu ktoś przerobił sobie mój pomysł i do tego ma 7 razy więcej gwiazdek ode mnie ಥωಥ Zabijcie mnie ಥ‿ಥ

Mimo to wczoraj wydarzyło się coś, dzięki czemu dzisiaj czytacie ten rozdział. Wyszłam z rodziną na spacer do parku. Jak postanowiliśmy już wracać to zauważyliśmy, że za nami rozpętała się burza. Mogłam podziwiać piękne, dodatnie i ujemne pioruny oraz zachwycać się cudownymi grzmotami. Później, gdzieś tak w 1/3 drogi do domu zaczęło padać. Nie mieliśmy przy sobie parasola, więc byliśmy skazani na zmoknięcie. W pewnym momencie chmury nad nami zaczęły się charakterystycznie skręcać, tak jakby miał się stworzyć lej kondensacyjny (lej wyrastający z podstawy chmur, jak taki widzisz to znaczy, że tworzy się tornado/trąba powietrzna) jednak zaczęłam się nakręcać na marne, gdyż tak szybko jak zaczęły się skręcać, tak przestały. Zaczęło coraz mocniej i mocniej padać, a przez to całej mojej rodzinie włączyła się głupawka. Inni ludzie kryli się w różnych miejscach, uciekali gdzieś się schować, a my szliśmy sobie powoli do domu śmiejąc się z całej tej sytuacji. Dzięki temu zaczęłam czuć się jakoś tak dziwnie lekko, jakby ten deszcz zmył wszystkie smutki i zmartwienia ze mnie. W pewnym momencie zaczęłam się szczerze śmiać i odczuwać dziwne szczęście (nie czułam go od dawna lol). Śmialiśmy się przez całą drogę i mieliśmy głęboko gdzieś innych ludzi. Nawet w pewnym momencie któreś z nas zaczęło tańczyć i śpiewać "Singing in the rain", a ja zakręciłam się na latarni, dokładnie tak, jak w tym klipie, a później spojrzałam prosto w niebo z wielkim uśmiechem na ustach i rozłożyłam szeroko ręce. Chyba pierwszy raz w całym swoim życiu poczułam się wolna (a wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem, pozdrawiam tych, którzy znają tę piosenkę) i miałam w dupie opinie innych ludzi, czułam się naprawdę szczęśliwa. Był to jeden z niewielu wspaniałych dni, jakie przeżyłam.

Tak jeszcze tylko powiem, że tytuł tego rozdziału to takie małe nawiązanie do dzisiejszego święta, gdyż 4 maj to światowy dzień Gwiezdnych Wojen! :3

Troszkę się rozpisałam, ale po prostu musiałam Wam powiedzieć o tym wszystkim. Dziękuje za wysłuchanie, a teraz zapraszam na właściwą część tego rozdziału ^^

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

***


Pomału zaczynałam się budzić. Usłyszałam jakąś rozmowę, chociaż zakończyła się ona w tym samym momencie, w którym się obudziłam. Przymrużyłam oczy ze względu na jasne światło, które wypełniało pomieszczenie, najwyraźniej jestem w szpitalu. To oznacza, że próba samobójcza się nie powiodła...? Ja, ja żyje?! Dzięki Bogu! Poczułam niesamowitą ulgę. Samobójstwo nigdy nie jest rozwiązaniem problemów, bardziej ucieczką przed nimi. Jestem tak słaba, że stchórzyłam i próbowałam się zabić. Okropnie się z tym czuje. Tylko nie wiem, jak teraz spojrzę w oczy mojej rodzinie. Pewnie zastanawiają się, dlaczego to zrobiłam, skoro na co dzień chodzę uśmiechnięta. Usiadłam ździebko gwałtownie i złapałam się za głowę, w której mi się strasznie kręci. Włosy opadły mi na twarz, zasłaniając moje pole widzenia. Podniosłam okulary i przycisnęłam palec wskazujący oraz kciuk do oczu. Czuję się, jakby ktoś wyssał ze mnie całą energie życiową. Poczęłam zastanawiać się nad tym, co się właściwie stało? Te halucynacje tuż przed straceniem przytomności i to fałszywe przebudzenie w środku Astona Martina było chore, chyba że to nie były zwidy?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 04, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

To jednak nie koniec... | ZAWIESZONE |Where stories live. Discover now