Rozdział Drugi: Gaduła

21 3 0
                                    


"Jest to jedyna sztuka, która ma swój język własny,
odrębny i myśli do naszego świata nie należące,
malujące coś, co poza tym światem,
odrębnie gdzieś mieszka.
Dlatego, barbarzyńca,
nie rozumiem cudzołożnego łączenia wyrazów do muzyki.
Muzyka mówi więcej i co innego niż słowa"

~ Józef Ignacy Kraszewski

*Perspektywa Miriam*


Bardzo nie lubię śpiewać do podkładu, ale jednak, czasem się zdarza. Kiedy zakończyłam piosenkę, usłyszałam klaskanie.

- Ojej, To było piękne! - powiedziała dziewczyna.

Ewidentnie wzrok, przyciągały jej włosy. Blond, wpadający niemalże w szary. Mogę śmiało stwierdzić, że jest naprawdę piękna. Do tego miała świetne wyczucie stylu. Spodnie w bordowo - czarną kratę i czarny golf, pasowały do siebie idealnie. Do tego przyczepione szelki.

- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Jestem Miriam, przyprowadził Cię Sylvian?

- Tak, jestem Narcissa la Levasque. - uśmiechnęła się.

Gdy wstawała, przysięgam, że od dawna nie czułam się tak nisko, odkąd pierwszy raz spotkałam Aureliena a później Marsjasza. Jestem w stanie zrozumieć, że mój wzrost nie przekracza 155 centymetrów. Cholernie zazdroszczę.

Długie, zgrabne nogi, przysięgam, że w spodniach w kratę wyglądały naprawdę dobrze.

- Tańczysz? - spytałam z uśmiechem.

- Uhm... Tak, właściwie, to chciałam Cię zapytać, to znaczy, pytałam już Sylviana, ale nie udzielił mi konkretnej odpowiedzi. - motała się.

- Tak? - roześmiałam się. - Mów, nie zjem Cię.

- Macie tutaj sekcje baletową? - spytała.

- Oczywiście, że tak. Ta szkoła działa dosyć zabawnie pod tym względem. - uśmiechnęłam się. - W planie lekcji, mamy zapisane swoje zajęcia, przedmioty takie jak matematyka, angielski, chemia, biologia czy chociażby historia mamy razem. Natomiast każdego dnia mamy po dwie godziny lub trzy godziny wybrane przez nas. To zależało co wybrałaś przy zapisach. No i są oczywiście zajęcia pozalekcyjne.

- Nie wiedziałam... - szepnęła zmartwiona.

- Nie? Myślę, że powinni uświadomić cię o czymś takim przy zapisach. - westchnęłam ze zmartwieniem. Co dyrektorka mogła mieć w głowie, jeżeli zapomniała ją o to zapytać lub chociażby ją poinformować. - Nie powiedziano Ci?

- Nie byłam przy swoich zapisach... - przyznała. Wyglądała na naprawdę zmartwioną.

- Możemy iść się spytać w sekretariacie, jeżeli chcesz. - zaproponowałam, na co dziewczyna uśmiechnęła się wesoło.

- Jeżeli mogłabyś.

- Przepraszam bardzo. - uśmiechnęła się Freron. - Nazywam się Alicia Freron, jestem nauczycielką śpiewu. Miło widzieć kogoś nowego w tej szkole.

- Narcissia le Lavasque. - odparła dziewczyna podając rękę kobiecie.

- Miriam, mogłabyś mi powiedzieć gdzie jest Aurelien i Marsjasz? My naprawdę potrzebujemy gitarzysty oraz drugiego głosu do Perfect... - westchnęła trąc dłońmi skronie.

- Pani Freron, ja naprawdę nie odpowiadam za to co robi mój chłopak i Marsjasz, założę się, że oboje się spóźnią... Poza tym... Nawet jeszcze nikogo nie ma. - pocieszyłam kobietę. - Mogłabym iść do sekretariatu z Narcissią? Musi odebrać swój plan lekcji.

- Oczywiście, idźcie, tylko zaraz wróćcie. - powiedziała.

Skinęłam na Narcissię i wyszłam z sali. Mogę przysiąc, że jeżeli Ci dwaj się spóźnią, to zabiję obu. Chociaż Aurelien, jest mniej irytujący. Co ja w nim widzę, doprawdy.

Nie dość, że non stop o czymś zapomina, to naprawdę, trzeba go pilnować, bo chodzi z głową w chmurach... Doprawdy, jednak kocham tego głupka, jakikolwiek by nie był. Jakoś tak wyszło, że jesteśmy razem, cokolwiek to sprawiło, jestem wdzięczna losowi.

- Miriam... - zaczepiła mnie Narcissia.

- Słucham Ciebie. - uśmiechnęłam się.

- Skąd u Ciebie taki... Niecodzienny strój? - spytała.

- Ach! Moja najlepsza przyjaciółka, a także brat mojego chłopaka, czyli właściwie jej chłopak, projektują ubrania. Chodzą do tej szkoły, dlatego często, gdy uszyją coś, co mi się spodoba na zajęciach... - urwałam by wziąć oddech. - Po prostu ubieram to, czasem też oni proszą mnie, bym ubrała jakąś stylizację, by inni mogli to ocenić.

- Rozumiem... - powiedziała. - Bardzo ładnie Ci.

- Dziękuję.

Muszę przyznać, że ta spódniczka, wyszła Lea'i bardzo ładnie. Prosta, w czerwono - czarną kratę, do tego uszyła mi czarną bluzkę i delikatną przezroczystą "koszulę" rozchodzącą się po bokach. Do tego czarne buty i czarne zakolanówki. To naprawdę robi wrażenie.

- Mają naprawdę wielki talent. - powiedziała. - Chciałabym zobaczyć inne ich ubrania.

- Jeżeli chcesz, będziesz mogła kiedyś do mnie wpaść, mogę przysiąc, że mam tego dużo, dużo więcej. - roześmiałam się szczerze. - Właściwie to, dzięki nim, muszę kupować tylko buty i jakieś tam dodatki. Poza tym, wszystko mam ręcznie robione, co sprawia, że naprawdę jest niepowtarzalne.

- Masz świetnych przyjaciół. - powiedziała zafascynowana.

- Poznam Cię z nimi. Podejrzewam, że Cię polubią. - popatrzyłam na nią. - Aureliena i Marjasza poznasz bardzo szybko, mam nadzieję. A całą resztę, najpóźniej jutro.

- Ugh... - popatrzyła na mnie przerażona.

- Oto i jesteśmy, chodź. - uśmiechnęłam się.

- T - tak. - powiedziała po czym weszła za mną do pomieszczenia.

Sekretariat nie należał do jakichś specjalnie wielkich pomieszczeń. Kiedy wchodziło się do środka, po prawej stronie były drzwi do gabinetu dyrektora, na wprost była "lada" przy której najczęściej można było załatwić sprawę, z którą się przychodziło - lub po porostu wpaść na ploteczki do pań sekretarek. Po lewej stronie natomiast znajdowały się drzwi do biura dyrektorki.

- Dzień dobry! - rzuciłam z uśmiechem.

- Miriam. - pani Williams rozpromieniła się. - Co cię sprowadza kochanie?

- Proszę pani, mamy sytuację kryzysową! - powiedziałam.

- O nie, Lea i Vincent znowu się pokłócili? - spytała kobieta z zainteresowaniem.

- Co? Nie, jeżu, oby nie! - powiedziałam. - Wie pani mamy nową uczennicę Narcissię la Levesque, bardzo by jej zależało, na planie lekcji i przydziale do klasy.

- To dobrze, już się martwiłam. - powiedziała pani Williams. - A dla Ciebie kochanie, już drukuję twój plan.

- Widzisz, mówiłam, że szybko pójdzie. Pani Williams, jest niezastąpiona, do tego kobieta do rany przyłóż! - uśmiechnęłam się.

- Chyba sól! - dodała kobieta. Chwilę rozmawiałyśmy, dołączyła się także Narcissia, z czego bardzo się cieszyłam. Liczę, że będzie się czuła w tej szkole naprawdę dobrze, w gruncie rzeczy, ta szkoła naprawdę jest w porządku. Może sprawiać wrażenie, dla snobów, ale to nieprawda. Nie nam żadnego snoba z tej szkoły, a przysięgam na słowo, że znam niemalże wszystkich. - Dobrze, kochanie o to twój plan. Chodzisz na zajęcia baletowe, zgadza się?

- Tak! - dziewczyna klasnęła w dłonie.

- Świetnie, tak się przypadkiem złożyło, że jesteście w jednej klasie. Ostrzeż ją, przed resztą wesołej gromadki. - roześmiała się pani Williams. - Powodzenia dziewczyny!

- Dziękujemy, miłego dnia i do widzenia. - uśmiechnęłam się.

Tak, ta kobieta, zdecydowanie, należy do prawdopodobnie najmilszych ludzi w tej szkole. Jest dla mnie prawie jak druga mama, odkąd tylko tutaj przyszłam - absolutnie nie żałuję wyboru szkoły!

Serca biją w jednym rytmieWhere stories live. Discover now