Rozdział Dwunasty: Cudowni przyjaciele

20 3 0
                                    

"Trzeba przeżyć wszystko,
co jest nam dane.
Całą radość,
cały smutek.
Nie wolno nam się nigdy od tego uchylić.
Nie przeżyty smutek,
przed którym uciekaliśmy,
i tak kiedyś nas dopadnie"

~ Hanna Krall

* Perspektywa Miriam*

Nigdy wcześniej, nie czułam się aż tak beznadziejnie. Moje serce, pękło na milion kawałeczków, czuję się tak... Pusto a za razem, czuję wściekłość. Oczywiście, to wszystko to moja wina? Nie tym razem, zawsze, to ja przepraszam, to ja zawsze staram się z nim pogodzić i to on ma dość? Prawie nie mam złych dni. Staram się nikogo tym nie obciążać, myślałam, że skoro jest moim chłopakiem, to mogę się mu zwierzyć. Najwidoczniej się pomyliłam.

Westchnęłam. Narcissa patrzyła na mnie ze współczuciem.

Pchnęłam drzwi, po czym zaczęłam klaskać.

- Świetnie. - uśmiechnęłam się. Wszyscy zwrócili swoje oczy w moim kierunku. - A więc, byłam tylko zapchajdziurą? Dlatego, że odrzuciła Cię Lea? Przyjemnie.

- Miriam? - popatrzył na mnie Aurelien.

- Ano Miriam. Przed chwilą o mnie mówiłeś, nie wiesz co znaczy wywołać wilka z lasu? - prychnęłam.

- Ty nic nie wiesz? - spytał Marsjasz.

- A powinnam? Dobrze wiedzieć, że każdy z was wiedział o miłości Aureliena do Lea'i. Szkoda, że nikt mnie o tym nie poinformował drodzy "przyjaciele" . - syknęłam.

- To nie tak. - powiedziała Lea.

- To właśnie tak. - warknęłam wściekła, uderzając przy okazji z całej siły, pięścią o blat ławki. - Nie myślałam... Nie myślałam, że to wszystko tak wygląda.

- Przynajmniej, nie muszę mówić Ci tego w twarz. Wiesz co o tym myślę, o Tobie i twoich humorkach. - prychnął wściekły Aurelien. - Dobrze wyszło.

- No tak, przecież ty nie potrafisz niczego powiedzieć prosto w twarz.- warknęłam patrząc mu prosto w oczy. - Szkoda, że obgadałeś właśnie dupę, swojej własnej dziewczynie. Do tego z jej najlepszymi przyjaciółmi. A nie! Chwila moment, chyba już nimi nie jesteśmy. Dziękuję za uwagę. - ukłoniłam się.

Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. 

- Ej, Miriam, poczekaj. - szepnęła ze szlochem Lea.

- Pierdole was i tą szkołę. - prychnęłam w odpowiedzi.

Po prostu się rozpłakałam, to wszystko, to po prostu za dużo jak na jeden raz dla mnie. Jak ludzie, którym ufałam, za którymi po prostu wskoczyłabym w ogień mogli mnie tak okłamać. Czuję się cholernie wykorzystana.

Podeszłam do swojej szafki, wyciągając z niej torbę.

Nie zostanę w tym miejscu ani minuty dłużej, nie obchodzą mnie lekcję, czy próby jakie dzisiaj mam. Nie dałabym rady zostać tu ani chwili dłużej.

Łzy cały czas spływały mi po policzkach, przecież to wszystko było cudowne, zdecydowanie za długi czas.

Właśnie dwa cholerne lata związku, poszły się kochać. Przez jedno głupie opuszczone spotkanie. To wszystko nie było siebie warte. Czemu Marsjasz był aż tak zdziwiony, że o niczym nie wiem? Powinnam wiedzieć?

Przysięgam, że nigdy nie spodziewałabym się, że Lea - moja najlepsza przyjaciółka nie będzie ze mną szczera. Szczególnie w takiej sytuacji.

- Ej, Miriam! - usłyszałam Narcissę. - Poczekaj.

- Na co? Nie mam już na co czekać Narcisso. Nie zostanę tutaj, ani minuty dłużej. - powiedziałam, otwierając drzwi, przez które mogłam wydostać się na zewnątrz.

- Nie namawiam Cię na to. Idę tylko z Tobą. - wzruszyła ramionami.

- Powinnaś zostać, opuszczasz już dostatecznie dużo lekcji. A ja już nie wracam. - złożyłam ramiona na piersi.

- W sumie spoko. - uśmiechnęła się. - Miriam... Przykro mi z powodu tego co się stało.

- Mi już naprawdę wszystko jedno. Straciłam przyjaciół i chłopaka w jednym momencie. Gorzej być nie będzie. - westchnęłam. Opuściłyśmy teren szkoły.

- Wszyscy byli wściekli na Aureliena, za to co zrobił. Za to, że nie powiedział Ci o tym wcześniej. Myślałam, że Lea zabije go gołymi rękoma. Nie wspominam nawet o Marsjaszu, który mu po prostu przywalił.

- Oni wiedzieli. Mogli mi po prostu o tym powiedzieć. Gdybym dowiedziała się normalnie, a nie w takich okolicznościach...

- Będzie w porządku. - przytuliła mnie. - Zobaczysz, wszystko się ułoży.

- Próbujesz mnie pocieszyć, czy naprawdę w to wierzysz? Przecież, tutaj nawet nie ma czego wyjaśnić. Wszystko jest widoczne, czarno na białym.

- Wiesz co? W takiej sytuacji, jest tylko jedno wyjście. Idziemy pić! - zadecydowała.

- Słucham? - uniosłam brew. - Co ty chcesz pić, alkoholu nam nie sprzedadzą.

- Wino czy piwo, jak najbardziej. - uśmiechnęła się. - Chodź.

- Naprawdę, nie mam nawet pieniędzy, jak chcesz cokolwiek kupić bez nich? - wywróciłam oczyma.

- Ja mam. - odparła z uśmiechem.

A więc, jak chciała, tak zrobiłyśmy. Poszłyśmy poszukać jakiegokolwiek najbliższego sklepu. A podobno upijanie się na smutno, to najgorsze co jest.


_______________________________________

Serca biją w jednym rytmieWhere stories live. Discover now