Prolog

1.4K 77 26
                                    


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.



"Moje życie, całe moje życie, wyglądało w ten sposób: odpierałam ataki napastników, mordowałam, żeby uniknąć śmierci, zabijałam, żeby nie dać się zabić."



Obserwowałam z ukrycia ich walkę. Moje spojrzenie krążyło od młodszego do starszego Uchihy. Moją sylwetkę spowijał cień, a twarz maska ANBU. Wiem, że nie powinnam tutaj być. Powinnam przerwać tą walkę jednak obserwowałam ją niczym urzeczona. Ich walka genjutsu, a następnie tajutsu. Wiedziałam, że w końcu nadejdzie moment na ninjutsu. Itachi był głupcem. Cholernym głupcem. Wiedziałam co planuje. Przecież nie mogłam pozwolić mu zginąć. Zacisnęłam dłoń na białym woreczku. Popatrzyłam na niego. Lekarstwo. Lekarstwo najlepszej zielarki z klanu Uzumaki. To ono miało go ocalić. Przemknęłam niczym niezauważona bliżej skacząc po koronach drzew. Walka była coraz bardziej zacięta. Nienawiść Sasuke, aż kipiała. Była wyczuwalna. Natomiast w Itachim dostrzegłam radość. Radość, że jego młodszy braciszek go pokona. Jednak kogo on oszukiwał? Oboje zdawaliśmy sobie doskonale sprawę, że nie wykorzystuje swoich umiejętności w pełni. Choroba go zżera od środka. Trawi niczym pożar. Zagryzłam dolną wargę. Dostrzegłam jak raikiri pokierowało się ku niebu. Nie miałam zbyt dobrych przeczuć. Przecież to nie mogło się dobrze skończyć. To się okaże ciosem ostatecznym. W dodatku ta pieczęć. Cholerna pieczęć i chęć zemsty. Dlaczego wszystko musi być tak skomplikowane? Dlaczego Naru tak bardzo go kocha i jest w stanie zrobić wszystko? Musiałam przerwać tą walkę. Zdecydowanym ruchem odepchnęłam się od konara, zrobiłam salto w powietrzu po czym stanęłam naprzeciwko obojgu mężczyzn. Po ich minach wywnioskowałam, iż byli zaskoczeni. No tak, byli zbyt pochłonięci walką ze sobą. Uśmiechnęłam się pod nosem mimo, że oni nie mogli tego dostrzec.

- Stop! Zostajecie oboje pojmani! – wymruczałam swoim cichym, a zarazem obojętnym głosem. Nie miałam najmniejszej ochoty się zdradzać. Moje białe włosy były spięte w kok. Powędrowałam spojrzeniem od jednego do drugiego.

- Zejdź mi z drogi! Bo zabije również ciebie! – w jego spojrzeniu dostrzegłam sharingana. Wzruszyłam ramionami.

- Żeby to zrobić musiałbyś mieć siłę i chakre... jednak w twoim stanie jest to raczej mało wykonalne. – delikatnie skierowałam sylwetkę ku Sasukę. Mogłam zobaczyć na jego ciele liczne siniaki. Naruto... przepraszam, że nie wzięłam cię ze sobą. Wiem jak bardzo pragniesz tego spotkania. Zaszarżował na mnie. Z gracją ominęłam jego atak. Przechyliłam głowę na bok.

- Zabije każdego kto przeszkodzi mi w zemście na Itachim! – wykrzyknął. Jego spojrzenie wylewało wręcz nienawiść do starszego brata.

- Oh uroczo Sasuke. Jednak pora wracać do domu – spojrzałam w górę akurat w idealnym momencie ponieważ Sasuke użył swojego raikiri, a z nieba spłynął naelektryzowany smok. Nie spodziewałabym się po tym malcu takiej techniki. Uskoczyłam w stronę starszego z braci. To nie był czas na zastanawianie się czy powinnam ujawnić swoje zdolności. Miałam za zadanie sprowadzić ich żywych. To się musiało skończyć. Itachi musi powiedzieć prawdę. Aktywowałam drugi poziom sharingana, aby stworzyć susanno które osłoniło to czerwone. Miałam nadzieję, że podwójne coś da jednak atak był na tyle potężny, że oboje ucierpieliśmy. Liczne poparzenia skóry dały mi się we znaki jednak doskonale wiedziałam, że nie będą tak poważne gdyby czarnowłosy użył tylko swojego. Szybko doskoczyłam do Sasuke, a następnie go znokautowałam silnym ciosem w kark. Uniosłam wzrok akurat w momencie, gdy Itachi upadał na ziemie delikatnie kaszląc krwią. Szybkim susem znalazłam się tuż obok niego. Objęłam go. Zaczęłam panikować.

Krwawa historia panny UzumakiWhere stories live. Discover now