Rozdział V

307 27 0
                                    

Ops! Esta imagem não segue nossas diretrizes de conteúdo. Para continuar a publicação, tente removê-la ou carregar outra.



"Wszystkie uczucia wpycham do sejfu i zatrzaskuję za nimi grube, trzymetrowe drzwi - na wypadek, gdyby któremuś zachciało się wydostać."




Chłodny poranek. Wschodzące słońce oraz ciepła kawa. Coś co uwielbiałam. Spod przymrużonych powiek obserwowałam jak życie powoli się budzi. Jak pierzyna snu odchodzi w zapomnienie do wieczora. Wzięłam duży haust cieczy. Przymnknęłam powieki, a dłoń odruchowo położyłam na kaburze z bronią. Opróżniwszy czerwony kubek odłożyłam go na stolik nocny. Odpięłam maskę z paska po czym założyłam ją na twarz. Czerwone ozory ognia zdobiły moją maskę. Nigdy nie grzeszyłam spokojem, a mój temperament był ostry przez co nie raz narażałam się głowie wioski. Prychnęłam pod nosem na samą myśl o tym. Dobrze wiedziałam, że nie będzie zadowolony, gdy rano przeczyta list jednak nie było odwrotu, a ja sama nienawidziłam czekać. Kilka sekund później teleportowałam się za brame wioski. Plecami oparłam się o kore drzewa, a moje ciało przeszedł zimny powiew. Nieznacznie opatuliłam się ramionami, aby odrobinę ciepła zatrzymać dla siebie. Nie musiałam długo czekać, aby czwórka moich kompanów znalazła się obok mnie.

- Pani kapitan. - uklękneli na jedno kolano. Otwarłam powieki po czym skinęłam głową.

- Nie ma czasu. Musimy ruszać. - po tych słowach ugryzłam się w kciuk i wykonałam potrzebne pieczęcie do przywołania. Z obłoków wyłonił się czarny wilk. Bez słów ruszyliśmy przed siebie. Moje białe rozpuszczone włosy powiewały na wietrze. Formacja rozgwiazdy świetnie się sprawowała przez co byłam na przodzie pochodu.

- Fumiko? - cichy głos Ayako wytrącił mnie z rozmyślań. Posłałam jej puste spojrzenie.

- Słucham. - mruknęłam po czym powróciłam spojrzeniem przed siebie. Skakanie z gałęzi na gałąź nawet nie sprawiało, że potrzebowałam skupienia. Była to niemal automatyczna czynność.

- Gdy znajdziemy Orochimaru-sama to co dalej? - słyszałam w jej głosie nutkę niepewności jednak mi to nie przeszkadzało. Każdy ma jakieś obawy. Większe bądź mniejsze. Mnie obchodziło jedynie to, czy mój zespół jest zgrany oraz czy wykona moje rozkazy.

- Pojmać i sprowadzić do wioski. W ostateczności zabić - odpowiedziałam beznamiętnie. Po chwili dodałam.

- Dobrze będzie jak się uda zgarnąć kilka fantów. - mrugnęłam okiem.

- Rozumiem. - młoda dziewczyna skinęła głową. Popatrzyłam na jej krótkie brązowe włosy. Była młoda jednak piekielnie utalentowana. Władała żywiołem kryształu z niemal wymarłego lodu. Jedyną użytkowniczkę jaką jeszcze znałam to była Guren. Była popleczniczka Orochimaru. Gdyby nie Naruto pewnie nadal, by nią była. Westchnęłam. Czasem zapominałam, że ludzie to nie tylko maszyny do zabijania. Ten odłam też potrzebował uczucia. Przeczesałam palcami włosy.

Krwawa historia panny UzumakiOnde histórias criam vida. Descubra agora