Tydzień przed wakacjami

35 4 1
                                    

Wstałam o 6:30 i wyszykowałam się do szkoły. Ubrałam biały top z adidasa z czarnym logo, jasno niebieskie jeansy z dziurami i czarne kabaretki oraz superstary biało-czarne. Zajęło mi to tradycyjnie godzinę. O 7:30 wyszłam już z domu. Technikum mam około kilometr od domu, po drodze mam piękne widoki, więc zawsze staram się iść na pieszo. W szkole byłam kilka minut przed 8:00. Pierwszy był mój ulubiony przedmiot czyli w-f. Ogólnie miałam 7 lekcji. W szkole jestem lubiana. Mam jedną przyjaciółkę, Sylwia bo tak się ona nazywa, jest blondynką o brązowych oczach. Ma talent do śpiewania i chodzi z najprzystojniejszym chłopakiem z naszej klasy Jankiem. Jaś nosi aparat na zęby, ma ciemne włosy i jasno brązowe tęczówki. Janek i Sylwia słodko razem wyglądają. To oni najczęściej mnie wyciągają z domu i starają się bym nie robiła czegoś złego. W sumie to oboje są dla mnie ważnymi osobami. Moi rodzice czasami mnie odwiedzają, albo ja ich. Mieszkają w innym mieście. Ogólnie to jestem podobna do taty. Moja mama jest bardzo śliczna i młoda bo ma 35 lat, jej kolor włosów to platynowy blond. Jej tęczówki są oliwkowe. Ojciec natomiast jest tylko od mamy o dwa lata starszy. Ma tak samo jak ja ciemne blond włosy i błękitne oczy. Moje oczy są takiego samego koloru, choć moje są bardziej szkliste i przebija się przez nie taka delikatna szarawość.

Po w-fie szłam z Sylwią do sklepu. Kupiłyśmy tam coś do jedzenia i picia.
-Za niedługo wakacje, masz już jakieś plany?-zapytała Sylwia.
-Ehhh można powiedzieć, że tak.-odpowiedziałam.
-Magda czy znowu zamierzasz ciągle tam siedzieć?-spytała.- Nie możesz tak ciągle tam przesiadywać. Musisz w końcu znaleźć sobie kogoś innego. Nie zrozum mnie źle, ale jeśli dalej tak będzie, to stracisz całe życie.
-To stracę, ale przynajmniej spędzę czas z kimś kogo kocham.-stwierdziłam
-Magda on już od roku nie żyje! Pogódź się z tym.- gdy Sylwia to mówiła nagle uśmiech i cały humor nam zniknął.
Przez całą drogę milczałyśmy, gdy tylko weszłyśmy do szkoły od razu zadzwonił dzwonek na lekcje. Przez całą lekcje myślałam o tym by tylko być już koło jego grobu.

Po lekcjach od razu skierowałam się na cmentarz, pomodliłam się i rozpłakałam. Nagle poczułam jak ktoś kładzie rękę na moje ramię.
-Długo jeszcze masz zamiar tutaj siedzieć?- odwróciłam się, gdy tylko usłyszałam męski głos. Tak jak myślałam to był głos Jaśka.
-Zrozum mnie, ja go kocham.-Jeszcze bardziej zaczęły mi lecieć łzy. On patrzył się na mnie i widać było, że sie nad czymś zastanawiał.
-Ja cię rozumiem, ale może byś chociaż spróbowała poznać kogoś nowego?-Gdy to mówił wyciągnął do mnie rękę bym wstała.
-Niby bym mogła, ale kiedy ja kocham tylko go.- przytuliłam się do niego już całkiem zapłakana. On mnie też objął, może i wyglądało to dziwnie to miałam to gdzieś. Wiem że Janek jest wierny Sylwii i choć przyznam, iż jest przystojny to i tak nigdy bym nie chciała nic więcej, niż tylko przyjaźń. On z resztą tak samo. To był przyjacielski przytulas.
-Spokojnie, jedź z nami do Goleniowa. Obiecuje, że nie będziesz żałować.-pogłaskał mnie po włosach. Dobrze wiedział że mnie to uspokaja. Gdy tylko się uspokiłam, poszliśmy po Sylwię.

-Magda! Ja cię przepraszam za tam to.-Przytuliła mnie Sylwia.
-Wybaczam, w sumie to też moja wina.-Lekko się uśmiechnęłam.
-Ejj dziewczyny ja też chcę się przytulić.-Janek szedł w naszą stronę, gdy to mówił.
Cała nasza trójka przytulała się przez kilka minut. Potem poszliśmy na lody i na plażę.

-Magda jesteś pewna, że nie chcesz iść do psychologa? Przecież to nic złego.- Spytała Sylwia kończąc jeść loda.
-Nigdy tam nie pójdę!- w moim głosie łatwo było zauważyć złość.
-Ojjj nie denerwuj sie już tak, Sylwia ci chce dla ciebie jak najlepiej.-Wtrącił się Jaś.
-Skoro tak to niech się odczepi ode mnie, nie mam ochoty iść do jakiegoś "specjalisty".-stwierdziłam ozięble.
-Skoro tak twierdzisz to czemu masz te rany? Hmm?-Gdy Sylwia o tym powiedziała to spojrzałam na moje ręce, faktycznie wyglądały nie za ładnie kilka blizn po próbie samobójczej.  
-Ej ej, ale nie płacz. Nie chciałam ci sprawić przykrości-Nagle z twarzy Sysi zniknął grymas i pojawił się smutek, zbliżyła się do mnie by otrzeć moje łzy. Ja odruchowo rzuciłam się na nią, by się przytulić.
-To tak boli.-wyszeptałam.-Chciała bym by on tu był.
-Domyślam się, dlatego głupio mi to mowić, ale serio musisz sobie znaleźć kogoś innego. Z resztą przecież masz nas. Wiem, że to nie to samo, ale musimy sobie jakoś poradzić.-odwzajemniła mój uścisk i lekko się uśmiechnęła.
-Zgadzam się z Syśką.-odezwał się Jasiu.
-Przepraszam was za to bardzo.-wydusiłam z siebie przez moje łzy.-Ja sobie po prostu nie radzę.
-My cię rozumiemy.-Jasiu powiedział to swoim "poważnym" tonem i szczerym uśmiechem. Lubię ten ton, ponieważ jest on taki spokojny a za razem zabawny.

Gdy wybiła 20:00 poszliśmy do mnie, oglądać filmy.
-Możecie dzisiaj u mnie zostać na noc.-uśmiechnęłam się do nich i poprawiłam moje włosy, które spadły mi w tam tej chwili na twarz. Spojrzeli się na siebie.
-W sumie to przyda ci się teraz towarzystwo.-Po chwili oboje stwierdzili jednocześnie.
-Dziekuję wam że się tak o mnie troszczycie.-wyszeptałam i wróciłam do oglądania. Pod koniec filmu obróciłam się by zobaczyć czy już śpią. Tak jak myślałam spali już. On ją przytulił, ona wygląda na szczęśliwą. Nie dziwię się jej też czułam się tak cudownie w objęciach Patryka. No właśnie czułam się, teraz już go nie ma. Łzy zaczęły mi spływać po moich policzkach, nagle przed oczami przeleciały mi wszystkie najlepsze wspomnienia z nim. Nie wytrzymałam i pobiegłam do mojego pokoju do szkatułki, w której trzymam właśnie żyletke. Wyciągnęłam ją i usiadłam w kącie pokoju. Zdążyłam zrobić tylko jedną kreskę, ponieważ do mojego pokoju wbił Janek.
-Co ty ku*wa wyprawiasz.-Zmarszczył brwi, miał ochrypły głos.
-Wybaczcie, ale serio nie radzę sobie- skuliłam się w koncie i pozwoliłam moim łzą płynąć swobodnie. On podszedł i położył rękę na moim ramieniu.
-Magda pokaż tą rękę.-Miał taki spokojny głos. Wyciągnęłam rękę.
-No trochę głęboka ta kreska, gdzie masz bandaże?-spytał.
-w łazience, w takiej apteczce.-wydusiłam z siebie. On szybko pobiegł po bandaż i zawiązał mi go na nadgarsku.
-No, mam nadzieję, że teraz pójdziesz spać. Bez żadnych żyletek.-uśmichnął się chwilowo. Odwzajemniłam jego uśmiech. Wstałam i zdążyłam zrobić tylko parę kroków, dalej chyba upadłam.

ZagubionaWhere stories live. Discover now