6. Pierwsze wspólne wyzwanie

253 13 1
                                    

Akane:

Obudziłam się w swoim łóżku z mokrym ręcznikiem na oczach. Od razu go zrzuciłam, przez co przestraszyłam Sasuke.

- Cholera Akane, spokojnie.

Zerwał się ze swojego łóżka i podszedł pod moje.

- Po co mi to? - Spytałam rzucając w jego stronę mokry, biały ręcznik.

- Kakashi kazał tak zrobić. Majaczyłaś przez sen o swoich oczach, że gorąco, że pieką, więc musiałem coś zrobić.

Przytaknęłam. To ja mam sharingana, a nie Sasuke. Sądziłam, że on pierwszy go zdobędzie. Przetarłam mokre powieki ręką i wstałam z łóżka lekko tracąc równowagę. To jest naprawdę wyczerpujące. Wzięłam chłodny prysznic i nałożyłam na siebie czarną bluzkę z herbem Uchiha na bicepsie, po czym wyszłam z domu. Gdzie? Nie wiem, ale muszę się przejść. Po drodze mijałam szpital, siedzibę Hokage, wiele domów i ludzi. Dzieci co chwilę wbiegały mi pod nogi, mówiąc ze strachem "przepraszam". Aż przypomniało mi się moje dzieciństwo. Z bratem - w dzielnicy naszego klanu. Te wspomnienia miały dla mnie coraz mniejszy sens. Nie miał kto mi o tym przypominać, więc w mojej głowie widziałam je tak jakby przez mgłę. Nawet zapomniałam już głos mojej mamy. Właśnie przechodziłam obok tego miejsca, miejsca w którym się wychowałam. Na dawnej dzielnicy klanu Uchiha były już zbudowane nowe domy. Coraz mniej to miejsce trafiało do mnie i do mojego serca. Stawało się niczym. Tak samo jak niczym stał się mój klan. Teraz jest tylko wzmianką w książce wiedzy ogólnej o klanach. Pogrążona w myślach dotarłam pod Akademię Ninja. Był to dość duży budynek, wokół którego rosło parę drzew. Na jednym z nich wisiała huśtawka. Nie zastanawiając się nad tym dłużej, poszłam pod drzewo i usiadłam na drewnianej desce, oparłam głowę o lekko przetarty sznur i nie myślałam o niczym, prócz sharingana. Nie mam nikogo, kto pomógłby mi go opanować. Muszę to zrobić sama. Z moich rozmyślań wyrwał mnie krzyk.

- Ej! To moja miejscówka i moja huśtawka!

Podniosłam wzrok i odwróciłam głowę w stronę źródła hałasu. To Naruto. Kogo innego mogłabym się tu spodziewać? Na tej huśtawce przesiedział większość przerw w akademii.

- Spoko i tak chciałam już iść. - Powiedziałam z lekkim uśmiechem, schodząc z huśtawki i ruszyłam znów w niewiadomym kierunku.

- Ale jeśli chcesz, możesz zostać. Porozmawiamy... - Powiedział dość skrępowany blondyn.

W sumie nie mam nic lepszego do roboty, więc odpowiedziałam mu uśmiechem i usiadłam na ziemi, opierając plecy o drzewo.

- Co tu robisz? Nie powinnaś być z Sasuke?

Chłopiec zaczął lekko odpychać się nogami od ziemi, dzięki czemu huśtawka zaczęła się ruszać, to w przód, to w tył.

- Musiałam się przejść, odetchnąć i pomyśleć.

- Rozumiem, też przychodzę tutaj właśnie po to. Wspominam akademię. Pamiętasz jak uciekałem przez okno z Kibą i Shikamaru? A Iruka sensei się na nas wściekał i co lekcję chodził na skargę?

Roześmiał się blondyn. Była taka sytuacja, w sumie żadna nowość. Naruto kochał drażnić każdego z naszych nauczycieli w akadamii.

- Pamiętam. Albo jak malowałeś farbami wzorki na kamiennych twarzach Hokage.

- To nie było śmieszne. Teraz bym tego nie zrobił. W końcu sam chcę być Hokage, więc muszę zachowywać się poważnie i szybko stać się silny!

Naruto zawsze był marzycielem i od zawsze powtarzał, że zostanie przywódcą wioski. Może mu się uda. Po chwili zobaczyłam obok mojej stopy węża.

Ocaleni z Uchiha [ WSTRZYMANE/ZAKOŃCZONE ] Where stories live. Discover now