Powoli czuł jak cały organizm wybudza się ze snu. Słońce znów niechętnie dawało znać o swojej egzystencji chowając się za białoszarymi chmurami, które pokryły cały Nowy Jork. Pogoda nadal była brzydka, a wyglądała niczym bohomazy jakiegoś dziecka "uzdolnionego" artystycznie, nawet temperatura nie napawała optymizmem do porannych biegów czy aktywności. W skrócie lepiej było leżeć pod kocem na sofie. Vin jednak szybko zdał sobie sprawę, że wypadałoby sprawdzić, jak czuje się Vanessa. Leniwie i niechętnie wstał z okupowanego oraz zagrzanego miejsca, po czym w całym domu rozległy się kroki jego gołych stóp stąpających po kafelkach. Szybko wskoczył na stękające starością wiekowe schody i moment później znajdował się na korytarzu przed pokojem Vanessy. Nie chcąc jej przedwcześnie budzić zaczął skradać się po piętrze, ale gdy znalazł się w drzwiach sypialni usłyszał wystrzał z towarzyszącym mu hukiem. Momentalnie znalazł się na podłodze z podkulonymi nogami całkowicie zdezorientowany.
- Co jest kurwa?!- krzyknął zasłaniając uszy, w których rozbrzmiewał okropny pisk.
Vanessa trzymała pistolet wymierzony na poziomie głowy u osoby przy średnim wzroście. Miała zmrużone oczy, a cały wzrok był zamglony przez wczesną godzinę. Momentalnie zdała sobie sprawę do kogo strzeliła. Jej oczy zaświeciły się jak światła w samochodach terenowych.
- Cholera Vin!- pisnęła odkładając pistolet, a po chwili już była się przy Vinie, który podkulał nogi i wrzeszczał jak małe dziecko.- Spokojnie! Nie trafiłam! Nie trafiam! Patrz tu jest kula!
- Co z tobą jest kurwa nie tak?!- odpowiedział, a szok związany z bliskim spotkaniem śmierci powoli ustępował złości- Przecież mogłem zginąć! Przez ciebie!
- Tak, tak wiem! Przepraszam cię- powiedziała badając jego ciało w poszukiwaniu odłamków mogących wbić się w jego średnio muskularne ciało.- Jesteś czysty, więc przestań się mazać. Nawet odłamek cię nie drasnął.
- No na pewno musisz popracować nad celnością! Co ci strzeliło do łba, by tak witać dzień?!- złość przerodziła się w donośny pokaz sarkazmu Vina.- Do cholery jasnej! Może przećwiczymy to jeszcze raz? Mam wstać i znów wycelujesz i tym razem postarasz się nieco bardziej?
- Uważaj, bo zaraz pokaże ci jak uciszyć nieznośnego gościa- syknęła zdenerwowana.
- Jeżeli wcześniej nie ogłuchnę to z pieprzoną chęcią!- gramolił się nerwowo, a Vanessa kucała obok rzucając zabójczym spojrzeniem.- Dobra, przepraszam. Rozumiem, że nie potrzebujemy już szybkiej kawy na postawienie na nogi.
- Zamknij się- spuentowała cicho.
- Jasne, cokolwiek- jęknął śmiejąc się.- Wybacz, za to wczorajsze pytanie. Trochę kiepsko je przyjęłaś.
- Jakie pytanie?- zapytała zdziwiona.- Przecież podziękowałam ci za wieczór i poszłam do łóżka.
- Sama? Nie odprowadzałem cię?- spytał Vin, a jego oczy otworzyły się jak parasole w deszczowy dzień.
- O co ci chodzi?- skołowanie Vanessy sięgało apogeum, Vincent z wolna zdawał sobie sprawę, że kobieta kompletnie nie pamięta całości wieczora i jej nagłego ataku wspomnień.
- Er... Nie ważne-wyszukiwał w głowie jakieś wymówki, która nie wkopałaby go jeszcze bardziej.- Po prostu śniłaś mi się! Rozmawialiśmy o wszystkim. O rodzinie, pracy, pogodzie, broni. Było naprawdę cudownie.
- Ta, definitywnie trzeba to kiedyś powtórzyć- przewróciła sarkastycznie oczami, po czym szturchnęła go w ramię.- Wstawaj zrobię ci śniadanie w ramach bliskiego kontaktu ze śmiercią.
YOU ARE READING
Powroty Bywają Trudne...
ActionByły agent specjalny Vincent Moore po niefortunnym wypadku w jednej z akcji zostaje oddelegowany do nowojorskiej policji. Wkrótce okazuje się, że jedno niewinne na pozór pociągniecie spustem niesie ze sobą brzemię, którego skutki będą katastrofalne...