Powrót Iruki

286 36 3
                                    


Siedzieli całą czwórką przy ognisku cicho rozprawiając nad tym, co się przed chwilą wydarzyło. Mały Iruka drzemał spokojnie w objęciach ojca.

Nagle chłopak kichnął przez sen i obudził się. Potoczył rozespanym wzrokiem po siedzących wokół ogniska.

- Kakashi...- wymamrotał pociągając nosem.

- Przeziębiłeś się, synuś?- zapytał nad nim miły, męski głos.

- Nie. Zwykle tak kicham na zapach róż. Chyba mam uczulenie.- odpowiedział przecierając oczy.

- Opowiesz nam co się stało i jak się tu znalazłeś? I z tym wspólnego ma Kakashi?

- Dobrze, ale tak w skrócie. Muszę koniecznie wrócić, bo ten wariat świat gotów podpalić z zemsty.

- Uciec stąd to nie taka łatwa sprawa, synu.

- Wiem, ale czuję, że on o mnie walczy. Żar jego miłości mnie ogrzewa. O tutaj.- powiedział wskazując na serce, gdzie faktycznie byli w stanie dostrzec coś na kształt nikłego, ale silnego w swym trwaniu płomyka.

- To dlatego jesteś taki dziwnie ciepły. Opowiadaj zatem.- zachęcił go Sakumo.

Iruka usiadł wygodniej w ramionach ojca, z których ani myślał się wydobywać. Zaczął opowiadać jak to wyruszyli z misją wraz z Piątą Hokage. Więcej szczegółów podał kiedy zaczął opowiadać jak to na pustyni Kakashi się nim zaopiekował, jak walczyli i o mały włos nie zginęli, choć było naprawdę blisko. Powtórzył im słowa Kakashi'ego. Posmutniał nagle i przez chwilę milczał. Potem jednak opowiedział, co się działo w szpitalu, a na koniec jak się obudził w ciemnościach i słyszał jego głos i czuł na twarzy spadające łzy.

- Niezła historia z tego wyszła. Wygląda na to, że jakimś cudem jesteś zawieszony między życiem a śmiercią. Nie mam pojęcia jak to się mogło wydarzyć.

- Ja mam podejrzenie.- odezwała się dotąd głównie milcząca Fada.

- Jakie?

- Ta Hokage... jak dobra jest w medycynie?

- Najlepsza na świecie. Jej medyczne jutsu jest najpotężniejsze. Jest jedną z trzech najpotężniejszych ninja! Jej lekarstwa pomogły mi uratować tego idiotę i przedłużyły mi życie dość długo. pewnie gdyby osobiście się mną zajęła nie było by mnie tu teraz.

- W takim razie jestem niemal pewna, że to dzięki niej trwasz w tym zawieszeniu. To coś w rodzaju techniki sztucznej śmierci, kiedy duchowi pozwala się oddzielić od ciała, by je naprawić a potem tylko czekać aż dusza wróci do już naprawionego ciała.

- Czyli muszę czekać aż mnie naprawi?

- Tak. Sądzę, że stanie się to nie długo. Masz wyjątkowo silną motywacją do życia. Tylko musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, czy naprawdę tego chcesz, czy on faktycznie aż tak cię kocha czy tylko pożąda przygody?

- Chcę. To nienormalne i zboczone, ale czułem, że naprawdę zależy mu na mojej osobie a nie na ulotnej przyjemności. Co prawda wspomniał coś sugerującego, że tego też by chciał, ale... myślę, że da mi czas.

- Obyś tego nie żałował, mały. Pomożemy ci wrócić. Czekamy tylko na Minato-sama. Musisz koniecznie go o to zapytać. A najlepiej w ekstremalnej wersji, na którą nigdy się nie zgodzi jeśli będzie mu chodzić wyłącznie o fizyczną przyjemność. Zapytaj mojego małego wojownika czy zostanie twoją żoną. Jeśli się zgodzi to najpewniej, będzie chciał ciebie, a nie twoje ciało. Następnie...- przerwał spoglądając na żonę.

Kiwnęła mu przyzwalająco głowa i ściągnęła z dłoni obrączkę. Sakumo zrobił to samo. Podszedł do Iruki i dał mu je.

- Jeśli jego miłość jest prawdziwa, trwała i czysta, to będzie je widział. Użyjcie ich a już na zawsze będzie połączeni nierozerwalną więzią i żadne wichry i życiowe zawieruchy nie zniszczą waszego związku. Nawet po śmierci.

- Naprawdę?

- Tak.

- Dziękuję. Tak bardzo wam wszystkim dziękuję. Nikt z żyjących nie zrobił dla mnie tyle, co wy.- powiedział wzruszony.

Niechętnie wydobył się z ojcowskich objęć. Przytulił się najpierw do Sakumo a potem podszedł do Fady. Przytulił się do niej.

- Jestem pani dozgonnie wdzięczny za urodzenie Kakashi'ego. Dzięki temu odnalazłem swoje miejsce na świecie.- wyszeptał.- Kocham cię mamo, głupka.

- Jesteś taki słodziutki. Opiekuj się moim małym szkrabem.- odszepnęła.

- Obiecuję.- powiedział odsuwając się od niej.

Wtem w krąg światła wszedł długo oczekiwany gość u boku czerwonowłosej kobiety.

- To jak? Możemy zaczynać? Mamy mało czasu.

- Minato-sama. Niesamowite jak jesteście podobni z wyglądu.

- Podobni?

- Tak. Naruto ma twoje włosy i oczy. Szkoda tylko, że charakter ma taki ciężki. W sumie z drugiej strony ciesz mnie jednak ten upór w dążeniu do celu. Jestem pewien, że dzięki temu spełni swoje marzenia a ja będę szczęśliwy, że udało mi się pomóc mu w tym.

- To ty się opiekujesz naszym małym skarbem?

- Tak. Właściwie teraz to też i Kakashi i ten zboczony pustelnik Jiraiya też się nim zajmują, chociaż ja chyba byłem pierwszym. Starałem się być jego przyjacielem nawet wtedy, kiedy wszyscy się od niego odwrócili. Mówią, że jesteśmy jak ojciec z synem. Obawiam się, że Naruto trochę zachować i takich tam przejął ode mnie.

- Dziękujemy ci za to. Tym chętniej pomogę ci wrócić. Już czas. Żegnaj szlachetny Iruko Umino. Masz wdzięczność moją i mojej porywczej zony.

- To zaszczyt był spotkać tak potężne legendy Konohy.

- Himitsu no jutsu. Tensō!

Pod Iruką rozjarzył się złotozielony krąg złożony z wielu pieczęci. Niemal eksplodował jasnością, w której młody Umino powoli zaczął znikać uśmiechając się przez łzy. 

Śmiertelna PieczęćWhere stories live. Discover now