9. Kobiety to za wiele

5.3K 450 63
                                    

Harry niesamowicie cieszył się, że jego relacje z Ginny nie uległy zmianie. Fakt faktem, należała ona do grupy bardzo wyrozumiałych osób. Trzeba również wspomnieć, że należała do najbardziej uroczych i przepięknych dziewczyn Hogwartu. I na kogo trafiło to szczęście? Oczywiście na młodego Pottera. Wszystko w niej było praktycznie idealne, charakter, zachowanie, wygląd... Lecz od niedawna Harry czuł, że coś jest nie tak. Nie z nią, lecz z nim samym. Ostatnio dużo myślał na temat tego, czy jest prawdziwie zakochany w Ginerwie. Była z Hermioną na tym samym stopniu. Stopniu najukochańszej przybranej siostry. Wiele chłopaków zazdrości Harremu tak świetnej dziewczyny. Ten tylko lekko się uśmiecha i zastanawia się, czy poproszenie jej o chodzenie było dobrym pomysłem. Wiadomo, chodziła wtedy niesamowicie szczęśliwa i rozanielona, co sprawiło, że chłopak jeszcze bardziej się zadużył. Problem w tym, że za siostrę nie ma prawa wyjść. Czysto teoretycznie nie jest jego siostrą, ale samo uczucie tego, że od kilku lat za takową ją uważa, blokuje jego część mózgu mówiąca: Pocałuj ją, przytul czy zrób cokolwiek innego w tym kierunku. Jest to oczywiście cholernie dziwne, lecz z własną głową nie ma nic do gadania. Ona i tak zwycięży walkę o dobrą rację i jego przyszłość. W takim razie jeśli nie Ginny... To kto?
Od zawsze wiadomo, że Hermiona szalej za Ronem, oczywiście zgrabnie ukrywa to pod górą książek zasłaniających jej twarz gdy się soczyście rumieni po jakichkolwiek słowach Rona skierowanych w jej stronę. Ile to razy upominała go, że jada jak dorodne prosię. To miało być takowe ratowanie jego wizerunku. Chociaż, czy to działało? Gdy chłopak wpadł w trans potrafił wciągać jedzenie na jedynym oddechu. Tym oto akcentem zamknijmy temat Hermiony jako dziewczyny dla okularnika. W takim wypadku możemy wziąć pod uwagę Cho. Był z nią na kilku randkach w Herbaciarni u pani Puddifoot, ale nic z tego nie wyszło. Dziewczyna ciągle nawijała o Cedriku, a rozmowa na inne tematy absolutnie się nie kleiła. Co prawda niedawno go przeprosiła i chciała z nim chodzić, lecz w tamtym momencie Harry był już zajęty. Jest jeszcze Romilda, lecz ona już chyba sobie odpuściła. Z resztą niedawno zaczęła spotykać się z jakimś starszym Krukonem...

-Wow, Potter jakie głębokie przemyślenia-mruknął blondyn do siebie zrywając kontakt wzrokowy z czarnowłosym. Czyżby nasz kochany wybraniec jednak chciał zostawić Weasley'ównę? Czekam z niecierpliwością. Odwrócił swoją stronę w głowę Hagrid, który usiłował wytłumaczyć na padoku coś o strażnikach drzew Wiggen. Coś ostatnio dużo o nich słyszę. To chyba miało zasygnalizować zabranie się za warzenie eliksirów energetyzujących dla Snape'a. Przynajmniej wypadałoby zacząć to robić. Draco nie wykazywał wiekszych chęci do wykonywania tej pracy, lecz świadomość, iż będą potrzebne one do pokonania Voldemorta zdecydowanie zwiększyła jego determinację.
Opierając się tak bezcelowo o drzewo, poczuł, że coś, a raczej ktoś zalega mu na ramieniu. Pansy stała przyssana do jego ręki i tuliła się jak do pluszowego misia. Blondyn spojrzał na nią sceptycznie, lecz nie zepchnął jej z ramienia. Fakt faktem, nie należała do grupy dziewczyn, które znalazły się w kręgu zainteresowań chłopaka. Była, po prostu nijaka. Wiadomo, była przyjaciółką Dracona od najmłodszych lat, więc chodzenie z nią to coś typu Potter i Szlama lub Wiewióra. Czarnowłosa była dosyć specyficzna. Wyglądała trochę jak ciągle zaspany mops z zadartym nosem. Pociągająca mogła być tylko czasem z charakteru, oczywiście wszystkie inne aktywności z nią związane były już zakazane. Prawda, że zdarzyło im się czasem pocałować, lecz Dracon nie przywiązywał do tego jakichś większych emocji. Zabrzmi to dziwnie, ale nie chciał robić jej swoistej przykrości. Tak, Draco Malfoy nie chciał robić komuś przykrości. Do dziewczyn mocno zainteresowanych młodym Malfoy'em należała Astoria Greengrass. Dziewczyna była młodsza od chłopaka o rok. Ta już zdecydowanie wpisała się do niesamowicie urokliwych jak i charakternych dziewczyn. Była śliczną, szczupłą blondynką o jasnych oczach. Miała dobre stopnie na SUMACH, z charakteru była inteligentna, błyskotliwa i delikatnie zgryźliwa. Do Hogwartu również uczęszczała jej starsza siostra, lecz Malfoy wydawał się być nią w ogóle niezainteresowany.

Draco oczyścił umysł z wszelkich myśli o kobietach, po krótkim zastanowieniu jednak zepchnął Pansy z ramienia i odsunął się nieznacznie od drzewa. Zerknął ukradkiem na zegarek, który wskazywał, iż lekcja powinna zakończyć się lada moment. Wrzucił ogromną księgę do plecaka i westchnął przeciągle. Te lekcje nie mają w sobie nic ciekawego. Po co się angażować i słuchać. Fakt, mógł nie słuchać, lecz to odbiło by się na jego ocenie końcowej, która prawdopodobnie nie byłaby wybitna.
-Na lekcjach powinno się uważać-mruknął czarnowłosy przechodząc z rudowłosą dziewczyną obok blondyna.
-Potter, nie ośmieszaj się. Wolałeś miziać się z Wiewiórką, niż słuchać swojego ulubionego, włochatego gajowego. Z resztą, gdybyś jeszcze w jakikolwiek sposób próbował okazywać, że nie masz jej kompletnie w poważaniu -rzucił mając gdzieś zdenerwowaną minę Weasley'ówny. Głupi bliznowaty. Nie przeżyje dnia, żeby nie zniszczyć mojego stoickiego spokoju, przynajmniej się trochę pośmieje.
-Udam, że tego nie słyszałem-furknął, a momentalnie dzwon sygnalizujący koniec lekcji zabił z całą swoją siłą. Czarnowłosy przyśpieszył kroku, tym samym zostawiając blondyna wraz z jego przyjaciółmi. Można było ewidentnie zauważyć, że Ginerwa oddaliła się od chłopaka, jak gdyby urażona.

Młody Malfoy zasiadł wygodnie na dywanie swojej prywatnej kwatery wyjmując z szafek przygotowane przez Snape składniki do eliksiru Wiggenowego. Z szufladki wyjął kartkę pergaminu z dokladnym opisem przygotowania oraz składnikami.

-Sok z chorbotka (pół litra)
-Śluz gumochłona (dwie krople)
-Kły chropniaka (7 sztuk)
-Śluz z żądła żądlibąka
-Gałązka mięty
-Sok z Boom Berry
-Duszona Mandragora (sztuka)
-Kropla wody miodowej
-Śluz mózgu leniwca
-Krople Moondew
-Krew Salamandry (2 fiolki)
-Kręgosłupy skorpeny (10 sztuk)
-Róg jednorożca
-Tojad
-Kora drzewa Wiggen
-Płatki Ciemiernika (5 sztuk)

Chłopak podrapał się po karku. Czuł niesamowity ból w kręgosłupie. Schylił się do słoiczków, aby wybrać potrzebne składniki. Czuł się bardzo źle. Zdjął swoje lakierowane buty i rzucił je za siebie w bliżej nieokreślonym kierunku. Usiadł po turecku na dywanie usiłując wyprostować plecy przylegając nimi do idealnie prostej ramy łóżka. Nic z tego. Ułożył kociołek na ogniu i przezornie na wstępie ustawił moc na najmniejszą. Już raz popełnił taki błąd i skończył z lekko przypaloną grzywką, oraz niekoniecznie udaną karą z Potterem u Snape'a. Nie potrafił się na niczym skupić. Podszedł do drzwi wejściowych do jego pokoju i zaczął uderzać rytmicznie głową o ich twardą fakturę. Nie do końca wiedział, w czym ma mu to pomóc, ale przynajmniej przez chwilę zapomniał o bólu pleców. Teraz myślał tylko o sino-fioletowym czole. Momentalnie usłyszał pukanie do swoich drzwi. Na początku miał wrażenie, że to po prostu echo w jego głowie, ale tupanie butami centralnie za nimi było już czymś, co ewidentnie nie było zwidami. Przewiązał sobie na głowę czarno-białą bandanę, którą dostał kiedyś od Snape'a, aby zakryć dowody swojej chwilowej myślowej słabości. Uchylił delikatnie drzwi i ujrzał Pansy wpatrującą się na niego z dużymi oczami.
-Hej Draco, mogę wejść? Usłyszałam jakieś dziwne uderzenia i pomyślałam, że coś się stało-mruknęła szczerząc się do niego.
-Tsa, cześć. Mi Casa es su casa-przewrócił oczami i ruchem ręki zaprosił ją do środka, na co ta rozsiadła się wygodnie na rogu jego łóżka. Blondyn usiadł na dywanie jak poprzednio sycząc i klnąc cicho przy schylaniu się ku kotle.
-Cholera jasna-mruknął.
-Stało się coś Draco, bolą cię plecki, może rozmasować?-powiedział na jednym wdechu i bez zastanowienia (ani pozwolenia) zaczęła masować plecy chłopaka. Ten odwrócił się lekko zdziwiony i spojrzał w jej stronę.
Zobaczył Pansy siedzącą na jego własnych nogach, tulącą się do jego szyji, a ona sam, całuje ją po policzkach.
Chłopak gwałtowanie przesunął się w stronę kociołka. Zbyt blisko kociołka. Dotknął metalowej części kotła i momentalnie zawył jak zbity pies.
-Na Merlina! Daj mi rękę, pomogę ci!!-krzyknęła, po czym w pośpiechu kopnęła w fiolki z krwią salamandry, która rozlała się na cały dywan i zaczęła delikatnie parować.
-Cholera! Pansy, wypieprzaj z tego pomieszczenia- ryknął i wypchnął ją za drzwi. Usłyszał tylko zza nich cichy szloch, który po chwili ustał. Pobiegł do łazienki włożyć rękę pod zimną wodę, osuszył ją i zabandażował. Wychodząc z łazienki wszedł stopą w plamę krwi salamandry. Przeklnął cicho, wygasił kociołek i padł plackiem na łóżko z mokrą od krwi nogą, sinym czołem, oparzoną rękę i bolącym kręgosłupem. Kobiety...?

••••••••••••••••••••••••••••••
Witam po przerwie! Jak zwykle przepraszam za błędy i życzę miłego dnia/wieczoru oraz something.

Obserwator//DrarryWhere stories live. Discover now