Rozdział 3

18 5 7
                                    

Szła korytarzem z wypakowanym plecakiem rzeczami ,, potrzebnymi do wycieczki w dzicz. Nagle zobaczyła leżący na ziemi świecący patyk. Nie to było z jakiegoś metalu. To był sztylet! ła do niego i już chciała go podnieść, ale się zatrzymała. Kto zostawił tą broń? Co ona tu robi? Co jeśli to pułapka zastawiona przez Dinę i Zoe? Co jeśli go podniesie zostanie np. porażona prądem? Sztylet w szkole to niecodzienność. Na dodatek świecący. Z drugiej strony Dina i Zoe nie są tak subtelne, żeby zastawić pułapkę. Co złego może się stać? Nie mogła się już powstrzymać i go podniosła. Ostrze zaczęło się kręcić i unosić razem z nią. Poczuła, że jest jej niedobrze. Świat wokół niej się zaginal, kurczył, tracił kolory i zaczynał błyszczeć. Przez chwilę widziała tylko czarną pustkę. Potem znowu się to powtórzyło.

Pomyślała, że mocno uderzyła się w głowę, bo zamiast stać pośród szafek, stała pośród drzew w lesie na górce. Pod nią była dolina domków letniskowych na środku stał wielki posąg. Obok dużego drzewa stał wielki niebieski dom . Nieopodal dość dużej budki na narzędzia było pole dziś owoców lub warzyw. Koło lasu było boisko i ścianka wspinaczkowa. Z lawą? Dalej była piękna zatoka z piaszczystą plażą. To wszystko otaczał las. Ze zdziwienia wyrwał ją szelest za jej plecami. Znienacka coś przed nią wyskoczyło. to był potwór! Miał skórę z ziemi, cztery ręce i był niski. W ogóle nie miał szyi. Zza jego pleców wyskoczyła dwójka jego towarzyszy. Nadzieja na ich pokojowe zamiary zgasła, gdy zaczęli rzucać w nią kamieniami. Uciekała, ale przed nią wyskoczyły kolejne takie potwory. Otoczyły ją. Wtedy przypomniała sobie, że ma sztylet. Z tego co wiedziała to można się nim było bronić. Pierwszy najgłupszy, najodważniejszy albo nie do końca dobrze widzący, wyskoczył do przodu i się na nią rzucił. Zamachnęła się nim i pierwszy przeciwnik zamienił się w żółty pył. Co to było?! Chciała się nad tym zastanawiać, ale była zbyt zajęta walką o życie. postanowiła, że przy najbliższej okazji zacznie biec w stronę tej doliny, ogniska, domków, posągu domu no chyba wiecie o co jej chodzi. Pozbyła się już z pięciu, ale czterech znów wyskoczyło z zarośli. Wróg przyjął inną strategię, (tą z początku) zaczął rzucać w nią kamieniami. Z tym radziła sobie słabiej. Unikała ich jak mogła.Za nią coś zaszeleściło. Odwróciła się z wyciągniętym przed siebie sztyletem. I to był jej błąd. Poczuła że dostała w głowę czymś ciężkim, pewnie kamieniem. Poczuła, że traci kontrolę nad ciałem. Kiedy osunęła się na kolana, myśląc że to już koniec zza jej pleców wyskoczył trener Miller?! Nie mogła w to uwierzyć jej nauczyciel tutaj? Do momentu gdy zobaczyła, jak jej profesor ją broni myślała, że tak jak ona trafił tutaj przez przypadek. O tym,że trener nie jest zwykłym nauczycielem przypominały jej jego kozie nogi i różki. Gdzieś czytała o takich stworzeniach.

-Faun?- powiedziała a właściwie wybełkotała na głos.

-Satyr, a i może zaczęłbyś uciekać w stronę tamtego obozu - odbeczał trener. przez chwilę nie mogła zrozumieć o co chodzi z tym obozem aż w końcu domyśliła się, że chodzi o te domki. Posłuchała rady pół człowieka pół kozy i spróbowała pobiec we wskazaną stronę, ale udało jej się tylko odczołgać. Gdy zrozumiała, że nie da rady uciec stwierdziła, że pomoże jej wybawicielowi. Zaczęła się do niego przybliżać, ale znowu dostała kawałkiem głazu. Zdążyła zobaczyć jak trener ją podnosi równocześnie jakoś odpychając wrogów po czym osunęła się w ciemność.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

565 słów oczywicie bez notki Przepraszam, że wstawiłam rozdział dzień później i o tej godzinie, ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że moja wycieczka się trochę przedłużyła. Następy rozdział za tydzieñ lub wczesniej od pierwszej gwiazdki ( mam nadzieje, że się uda, bo moja wena jest bardzo kapryśna) w nastêpnym rozdziale Percy, Ann, Piper i cala reszta

Misja Pięciu (1)Where stories live. Discover now