Chapter 1

329 70 19
                                    

Burknąłem cicho słysząc budzik, który wyrwał mnie z pięknego snu o życiu bez żadnych obowiązków

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Burknąłem cicho słysząc budzik, który wyrwał mnie z pięknego snu o życiu bez żadnych obowiązków. Przeniosłem zaspane spojrzenie na urządzenie, następnie wziąłem je w dłoń i wyłączyłem irytujący dźwięk. Przetarłem twarz dłonią, jednocześnie szeroko ziewając.

Sobota, mój ulubiony dzień tygodnia... Żartowałem. Z trudem leniwie wygrzebałem się spod pościeli, dając się ponieść stopom w stronę łazienki w celu odświeżenia się. W końcu student nie może wyglądać niechlujnie, szczególnie kiedy zajęcia ma tylko dwa razy w tygodniu, prawda? Prawda. Po szybkim prysznicu narzuciłem na siebie czarny golf, kompletując go ze spodniami tego samego koloru.

Przeczesując dłonią jeszcze odrobinę wilgotne włosy skierowałem się na dół i mocno zmarszczyłem brwi, słysząc ciche pochrapywanie. Dopiero w tej chwili przypomniałem sobie, że mam gościa. Co prawda niechcianego, ale jednak.

- Burek, wstajemy. - powiedziałem, podchodząc do kanapy, na której rozwalone było kocisko, po czym złapałem za rąbek koca i wyrwałem go z uścisku śpiącego. - No szybko, nie mam czasu. Już nie pada, wracaj do siebie.

Rudzielec burknął przez sen, odwracając się do mnie plecami, po czym mocniej wtulił się w której poduszkę użyczyłem mu na dzisiejszą noc.

- Sam się o to prosiłeś. - powiedziałem pod nosem, łapiąc za koszulkę chłopaka i szybkim ruchem zrzuciłem go z kanapy. Na moich ustach pojawił się uśmiech, w chwili, gdy kocia hybryda z syknięciem obiła sobie tyłek o twardą podłogę.

- Człowieku, czy ty jesteś chory na łeb? - mężczyzna burknął z wyraźną poranną chrypką, łapiąc w dłoń swój ogon, na który najprawdopodobniej upadł.

- Tobie też dzień dobry, a teraz wypad, zaraz wychodzę. - odpowiedziałem, splatając ręce na klatce piersiowej.

Chłopak zmierzył mnie spojrzeniem, po czym fuknął pod nosem. W tej chwili ani trochę nie przypominał bezbronnego i biednego kotka, na jakiego kreował się wczoraj. Dziś postawiłbym bardziej na dachowca, który w swoim mniemaniu jest Simbą czy tam innym panem dżungli.

- No to idź, mi się jeszcze nie widzi wstawać. - odpowiedział, przy czym cicho syknął w moją stronę, na co uniosłem brwi do góry.

- Jesteś bezczelny.

- Nie, jestem Taehyung, a Ty mnie wkurzasz.

- Bardzo ładne imię sobie wymyśliłeś.

- Nie wymyśliłem, takie mam w dokumentach. Coś jeszcze chcesz powiedzieć?

Wpatrywałem się w mężczyznę z szeroko otwartymi oczyma, w chwili, gdy ten łaskawie obdarował mnie spojrzeniem, jednocześnie unosząc uszy do góry.

- Dachowce nie mają dokumentów. - odpowiedziałem, odsuwając się odrobinę, aby chłopak mógł swobodnie podnieść się z podłogi.

- Ale dachowce z wyboru już tak. - odrzekł, leniwie wstając z podłogi, następnie uniósł ręce do góry i zaczął się przeciągać, jednocześnie machając długim, rudym ogonem. - Życie na ulicy jest o wiele lepszą przygodą, niż udawanie szczęśliwego człowieczka, który tylko martwi się o to, czy starczy mu pieniędzy na czynsz.

Otworzyłem usta i już miałem coś odpowiedzieć, jednak przerwał mi budzik ponownie brzęczący z mojego telefonu. Wyciągnąłem urządzenie z kieszeni i otworzyłem szerzej oczy, widząc, że jeszcze chwila i spóźnię się na pierwsze wykłady.

- Kurwa mać. - przekląłem pod nosem, łapiąc w dłoń torbę ze wszystkimi potrzebnymi mi na dzień dzisiejszy notatkami. - Zaraz się spóźnię, wynocha. - powiedziałem w stronę Taehyunga, który na moje słowa jedynie uniósł brew do góry, przyglądając się mojej osobie.

- Nie chcesz po dobroci, to załatwimy to inaczej. - warknąłem pod nosem, łapiąc między palce ucho hybrydy, która na ten gest syknęła. 

- Wypierdalaj i nie narzucaj się więcej ludziom. - powiedziałem, nie kryjąc zdenerwowania, jednocześnie wypchnąłem chłopaka za drzwi. Przez okno wyrzuciłem mu ubrania, które zdążyły już wyschnąć na kaloryferze, następnie czekając aż wreszcie polezie z pod moich drzwi przetarłem oczy dłońmi.

- Świetnie. - powiedziałem pod nosem, będąc pewnym tego, że pierwszy wykład na pewno mi dziś przepadnie.

  ☆  

Ściskając w dłoni rączkę ciężkiej torby wysiadłem z autobusu, kierując się prosto do domu, za którym przez cały dzień wykładów zdążyłem się stęsknić. Na zewnątrz robiło się już ciemno, a krople deszczu ponownie zaczęły spadać z nieba, tym razem w mniejszej ilości niż wczorajszego dnia. 

Zmęczony stanąłem przed drzwiami i zmarszczyłem brwi, czując pod stopą coś miękkiego. Odskoczyłem, widząc, że nadepnąłem na martwą mysz, obok której leżała złożona w kostkę kartka. Kopnąłem zwłoki biednego zwierzęcia, aby zniknęły z pola mojego widzenia, następnie podniosłem kartkę.

- Ty głupi pchlarzu. - prychnąłem pod nosem kręcąc na boki głową, po przeczytaniu wiadomości znajdującej się na skrawku papieru.

"Jesteś chujem, ale lubię Twój dom. Jest bardzo ładny."

  ⭐  

Ktoś może zechciałby podzielić się wrażeniami, hm?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 10, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Redhead / jjk&kthWhere stories live. Discover now