Rozdział II ,,Irg"

19 5 15
                                    

     Nie wierzę! Początek dnia i od razu na głęboką wodę. Może i nie wierzę w te wszystkie zabobony o gwiazdach i tak dalej, to Kapłan Gwiezdny Irg to całkowicie inna sprawa. Taki z niego kapłan, że przyjął wiarę w wielką czarna dziurę, w której grzesznicy są paleni po śmierci. Kult tej ,,Czarnej Dziurki" - jak w żartach mówi o niej Jonas, przybył z Krain Południa. Ci to dopiero mają coś nie tak w głowach. Dobra, wiara w to, że gwiazdy to boskie istoty jeszcze zrozumiem. W końcu je widać, nie? Ale wiara w starego lwa z ogonem węża i raciczkami? Nie wiem co oni biorą, ale dobrze, że nasz król nałożył embargo na większość państw tamtych okolic.
     Dochodzę powoli pod drzwi sali od wiary. Staje przed nimi i biorę głęboki oddech. Wchodzę i kieruje się do ławki, tuż obok ławki Jonasa. Chłopak zdążył już wrócić z biblioteki. Albo w ogóle nie był. Możliwe, że był to tylko zmyślony powód żebym pogadał z Ingrid. Często tak robi. Wyjąłem pióro,zeszyt , położyłem przybory na ławce i usiadłem wygodnie.
- I gadałeś z nią? - Odezwał się głos obok mnie. Oczywiście, że nie był w bibliotece.
- Tak. - Powiedziałem z rozbawieniem.
- I co? - Brnął dalej.
- I nic! Pogadaliśmy co u nas, o książkach. Nic ciekawego. - Na moje słowa chłopak westchnął. Nie wiem czemu zależy mu tak na tym żebym z nią chodził.
Już miałem go o to spytać, gdy szanownym krokiem do klasy wszedł Kapłan Irg obserwując każdego z osobna. Zasiadł na krześle przy biurku nauczyciela i wyjął swoją żółtą roślinkę. Tak, Irg nosi w teczce rośliny. Nie wiemy po co, a strach zapytać.
- Az bi dur. - Powiedział kamiennym głosem. Chórem mu odpowiedzieliśmy tym samym. Mówiłem, że nikt już nie mówi prastarą mową? Zapomniałem o nim. Prawda, w modlitwach używa się starego języka, ale nie ciągle! Lekcje zawsze są prowadzone w taki sposób. Szkoda, że nie jestem tym szczęściarzem, który nie łapie tego języka. Przynajmniej nie musiałbym go słuchać. Ale jako, że znam go perfekcyjnie, muszę wsłuchiwać się w monologi Kapłana Irga.
- Jak dobrze wiecie, za kilka dni jest najważniejsze święto w naszej wierze. - Zaczął, oczywiście w dawnej mowie. - Czyli Noc Zorzalna! Zwana inaczej Zorzalnocką. Pamiętajcie! Trzeba ją koniecznie obchodzić, bo Gwiazdy wyślą was do Głębokiego Padołu! - Mówiłem... - Jak pewnie wiecie, w ten dzień szept Gwiazd jest słyszalny nie tylko dla kapłanów takich jak ja, a dla wszystkich! Pamiętajcie tylko, żeby zrobić ołtarzyk Gwieździe, która jest przypisana waszej rodzinie. Od strony ojca rzecz jasna. - Moją Gwiazdą rodzinną jest Allani, patronka zagubionych. Ciekawie. Nie wiem jak inni, ale ja nigdy nie słyszałem szeptu żadnej Gwiazdy. A z reguły nie mówi się co i czy Gwiazda nam szeptała. - W ten dzień również jest zorza polarna, która umożliwia kontakt Bogów z nami. Więc radzę wam żebyście razem z rodziną oglądali te zjawisko i... - Przez następne pół godziny żwawo opowiadał co możemy robić w ten dzień. Bo wcale nie powtarzamy tego co roku i nie żyjemy w tej kulturze...
Zerknąłem w stronę Jonasa. Śpi. Uśmiechnąłem się lekko i znów spojrzałem na oblicze naszego kapłana.
- Niektórzy z nas mają o tyle szczęście, że narodzili się w ten piękny dzień. - Spojrzał się w moją stronę i puścił mi oczko. Ohyda! I co to za szczęście? Prezent raz w roku i żegnaj. Gorzej nie mogłem trafić. Irg zasiadł w końcu i pozwolił nam robić co chcemy do końca lekcji. Znów zwróciłem wzrok na przyjaciela obok. Jak się spodziewałem, Jonas nadal smacznie spał. Westchnąłem cicho i z wielką uwagą zacząłem przypatrywać się sali lekcyjnej. Białe ściany jak w psychiatryku, dużo luster i sosnowe ławki. Zawsze miałem wrażenie że w tych salach jest znacznie zimnej niż na zewnątrz w środku zimy.
Moje oczy wędrowały po pęknięciu na ścianie. Ciągnęło się ładnych parę metrów, a kończyło za puszystym Irgiem. Spojrzałem na niego i spotkałem się z jego zimnym wzrokiem. Uśmiechał się do mnie przyjaźnie. Puścił mi oko i ukazał w uśmiechu zęby. Niestety często tak robi w stosunku do uczniów. Wielce zniesmaczony odwróciłem wzrok ignorując nauczyciela i spojrzałem w lustro. W odbiciu znajdował się również śpiący Jonas. Niewiele było między nami różnic. Ten sam odcień włosów i oczu. Chłopak jednak od zawsze był ode mnie wyższy te siedem centymetrów. Rysy na jego twarzy też lepiej się odznaczały. Nie mówię, że wyglądam jak dzieciak, ale z mojej twarzy nadal emanuje ten dziecinny urok.
     Spuściłem wzrok na moją ławkę. Spojrzałem na zegarek. Jeszcze dziesięć minut. Zanudzę się na śmierć. Nie chcę budzić Jonasa. Niech sobie pośpi. I tak źle sypia odkąd dowiedział się o przeprowadzce. Zdecydowałem, że zaryzykuję i wyjąłem telefon. Co jest oczywiście zabronione. Kapłan przeglądał gazetkę ogrodniczą, więc bez stresu zacząłem przeglądać media społecznościowe. Po chwili w rogu ekranu pojawiła się chmurka ze zdjęciem Ingrid.
- Jak tam u Irga? - Przeczytałem z uśmiechem i w skrócie opisałem jej wszystko.
- A u ciebie jak? - Spytałem z czystej ciekawości. Zawsze chciałem być z nią w grupie, ale dziewczyna mieszka po drugiej stronie jeziora, więc została przydzielona do grupy San, czyli ,, północ". Ja byłem w grupie Wun jako mieszkaniec wschodniej części brzegu.
- Historia świata. As znowu pokazuje nam prezentacje o Wojnie Zachodniej. Już czwarty raz! - Odpisała mi dość szybko. Znam ten film chyba na pamięć. As, nasz nauczyciel, ma coś ewidentnie do tego filmu. Skrycie podejrzewamy, że na nim rzuciła go jego żona, bo podczas oglądania zawsze ciągnie nosem. Biedaczek.
- Może sobie kiedyś kogoś znajdzie...
- Hahaha! - Odpisała praktycznie od razu. Racja. Pana Asa już chyba nie czeka nic ciekawego.
      Wreszcie upragniony dźwięk gongu! Spakowałem wszystko do torby, wstałem i wsunąłem krzesło. Spojrzałem na Jonasa. Nadal spał. Uśmiechnąłem się pod nosem i podszedłem do niego nachylając się nad nim. Złapałem go za bark.
- Ej, wstawaj. Koniec lekcji. - powiedziałem spokojnie z uśmiechem. Chłopak zdziwiony otworzył szeroko oczy. Kiwnął głową i zaczął się pakować. Na jego twarzy malował się smutek. Spojrzałem na niego zdziwiony. - Hej, co jest? - Odezwałem się siadając na ławce.
- Hę? - Spojrzał mi w oczy. Milczał przez chwilę jakby zastanawiał się co powiedzieć. - Eee... Nic. Wszystko w porządku. Tylko zmęczony trochę jestem. - Wymusił uśmiech i wstał kierując się w stronę drzwi. Odprowadziłem go wzrokiem nie do końca wierząc w jego słowa. Westchnąłem cicho i wyszedłem z sali. Rozejrzałem się za przyjacielem, lecz nigdzie go nie spostrzegłem. Przeczesałem dłonią włosy i skierowałem się do mojej szafki mając nadzieję, że zastane tam Jonasa. Niestety nikogo tam nie było. Otworzyłem szafkę i wyciągnęłam książki. Zajrzałem do telefonu.
- Widzimy się na stołówce? - Ukazała mi się wiadomość od Ingrid. Uśmiechnąłem się, zamknąłem szafkę i oparłem się o nią.
- Jasne! - Odpisałem szybko i czekałem na odpowiedź. Przy okazji zajrzałem na NortStaba. Gdy odpisywałem na już szóste oznaczenie mnie przez Jonasa pod jakimś postem, usłyszałem obok siebie niski głos.
- Victerze? Możemy pomówić? - Pulchny mężczyzna odrzekł w prastarej mowie.
     Podniosłem głowę i spojrzałem na Kapłana Irga. Miał kamienną twarz, lecz lewy kącik ust był lekko uniesiony. Przełknąłem cicho ślinę i schowałem telefon do kieszeni.
- Tak, oczywiście. - Stanąłem przed mężczyzną i spojrzałem mu w oczy.
- Zauważyłem, że na moich lekcjach nie jesteś zbyt aktywny. A masz prawdziwy potencjał. Przypominasz mi mnie za młodu. - Uśmiechnął się uciekając do swoich wspomnień z młodości. Po chwili kamienna twarz wróciła. - Sądzę, że mógłbyś zostać kapłanem. Co ty na to?
Spojrzałem na niego z zaskoczeniem mając nadzieję, że żartuje. Nie żartował. Opuściłem głowę i uśmiechnąłem się starając nie wybuchnąć śmiechem. Podniosłem głowę wciąż się uśmiechając i poprawiłem plecak na moim ramieniu.
- Nie, bardzo dziękuję, ale to nie moja droga. - Spojrzałem mu z rozbawieniem w oczy.
- Czemu? To bardzo dobra praca. Nie dość, że masz kontakt z Bogami to jeszcze wiesz... - Ściszył głos. - Panie, a czasem i panowie, lubią ludzi na wysokich stanowiskach. Jeśli wiesz o co mi chodzi. - Puścił mi oczko.
Nie wierzę. Śniadanie cofnęło mi się do gardła. Wyobraziłem sobie Irga z jakąś młodą kobietą w niezręcznej sytuacji. Stałem wpatrzony w niego nie wiedząc co powiedzieć. Po korytarzu rozległ się dźwięk gongu. O Bogowie, dziękuję! Pozdrowiłem szybko mężczyznę i czym prędzej skierowałem się do następnej sali. Już nigdy nie pójdę do świątyni! Nie żebym teraz często chodził. Lecz teraz chce być od tego wariata jak najdalej się da.

Szept GwiazdWo Geschichten leben. Entdecke jetzt