6. Góry deszczu i słońca

874 54 11
                                    


W ślad za Adamem do wyjścia zaczęło się zbierać dziesięciu poskramiaczy. Hermiona również wstała od stołu, zdeterminowana, by pomóc w poszukiwaniach, lecz powstrzymała ją dłoń Charliego zaciskająca się na jej nadgarstku.

— Dokąd idziesz?

Jego głos był zachrypnięty i jednocześnie bardzo głęboki, jak zauważyła Hermiona z niejakim zdziwieniem.

— Chcę im pomóc.

— Nie ma mowy.

— Słucham? — Spojrzała na niego z niedowierzaniem, próbując wyrwać swoją rękę z jego żelaznego uścisku. — Nie ma mowy, nie będziesz mi rozkazywał. Chcę wam pomóc. Jestem pełnoletnia, znam się całkiem nieźle na zaklęciach i obronie przed czarną magią, jestem dużą dziewczynką, więc sobie poradzę.

Cała jej płomienna przemowa nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. Patrzył na nią ze spokojem, choć był wyraźnie zmęczony. Jego rude włosy były już w zupełnym nieładzie — Hermiona zdusiła w sobie chęć przeczesania ich — a pod oczami miał ciemne sińce; ona zresztą prawdopodobnie też je miała.

— Nigdy nie powiedziałem, że sobie nie poradzisz. — Wolną dłonią chwycił jej drugą dłoń i przyciągnął ją bliżej do siebie, na tyle blisko, żeby stanęła między jego kolanami. Dopiero wtedy puścił jej nadgarstki i przeniósł jedną dłoń na jej talię, a drugą na kark. — Powiedziałem tylko, że nie ma mowy, żebyś tam szła. Nie puszczę cię do lasu na spotkanie ze złodziejami i Merlin jeden wie kim.

— Zabronisz mi? — spytała zadziornie, patrząc mu prosto w oczy i opierając dłonie o jego ramiona dla utrzymania równowagi. Jej serce biło niemożliwie szybko; była pewna, że Charlie to wyczuł, bo praktycznie się do siebie przytulali.

— Tak — odparł ze zniewalającym uśmiechem. Jego palce zaczęły błądzić po jej szyi i z wolna wplątały się w brązowe loki. — Jeśli będzie trzeba, to cię przywiążę, dragă. Albo rzucę na ciebie drętwotę, żeby mieć pewność, że się nigdzie ruszysz, jeśli wolisz to tak rozwiązać. No chyba że mi obiecasz, że tutaj pozostaniesz, hm?

Hermiona przewróciła oczami.

— Nie mogę ci tego obiecać.

— W takim razie wolisz drętwotę czy bycie przywiązaną do krzesła?

— Przestań. Dlaczego musisz się zachowywać jak jakiś jaskiniowiec? Przecież to nie jest nic wielkiego, będzie tam wiele osób, poza tym umiem się bronić. Nic mi się nie stanie.

— Jesteś pewna, że nic ci się nie stanie? Już sobie poparzyłaś ramię. — Charlie przeniósł dłoń z jej talii na obandażowane ramię; nie dotknął go zbyt mocno, lecz Hermiona i tak się skrzywiła, co paradoksalnie sprawiło, że na ustach mężczyzny pojawił się dziwny półuśmiech. — Wciąż jesteś taka pewna siebie, dragă?

— Tak.

— Doskonale, czyli muszę użyć swoich perswazyjnych zdolności, hm?

— Marnujesz czas, a pozostali na ciebie czekają...

— Nah, zaraz ich dogonię, nie martw się o to. Poza tym w tej chwili bardziej mnie interesuje twoje bezpieczeństwo. Dragă, jestem twoim opiekunem i odpowiadam za twoje dobro. Wiem, że jesteś pełnoletnia, ale w tym Sanktuarium pozostajesz pod moją opieką i powinnaś mnie bezwzględnie słuchać.

noc bez świateł | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz