46

3K 92 23
                                    

Siedem dni

Sto sześćdziesiąt osiem godzin

Dziesięć tysięcy osiemdziesiąt minut

Tyle czasu czekam aż Harry się obudzi. Tyle godzin siedzę przy nim i czekam aż ruszy chociażby palcem.

-Harry kochanie proszę cię. Już czekam na ciebie tydzień, nie możesz mnie zostawić rozumiesz? Kocham cię więc wróć. Błagam- znów szepczę.

-Thalia?- słyszę głos pani Jackson.

-Dzień dobry proszę pani. Jak się spało?

-Dobrze kochanie, ale czy ty w ogóle dzisiaj spałaś?- pyta choć doskonale wie jaka jest odpowiedź.

-Idź do domu się przespać, albo chociaż tutaj. Chyba nie chcesz wylądować na innej sali.

Po kilku minutach postanowiłam że zdrzemnę się chociażby pół godziny. Jak tylko tak stwierdziłam, moje oczy od razu się zamknęły. Gdy się obudziłam, znajdowałam się w tej samej pozycji.

-Która jest godzina?- zapytałam staruszki.

-Za kilka minut będzie druga.

Czyli spałam trzy godziny.

-Działo się coś przez ten czas?

-Pielęgniarki czasem przychodziły, ale nic szczególnego- posłała mi uśmiech

-Idę do automatu, chce pani coś?- muszę się napić kawy.

-Jakiś batonik- pokiwałam tylko głową i po wzięciu portfela poszłam na korytarz gdzie siedział Jamie.

-Coś się stało?- doskoczył do mnie.

-Nie, idę do automatu.

Po dziesięciu minutach jestem już pod salą. Przez drzwi słyszę głosy, między innymi   j e g o   głos. Niewiele myśląc szybko weszłam do sali, obok jego łóżka stał Jamie, mama loczka i lekarz.

-Harry, kochanie, w końcu. Boże tak bardzo się bałam- chciałam go przytulić ale pierwsze co zrobiłam to spojrzałam w jego oczy. Zawsze widziałam w nich miłość i troskę, ale teraz zobaczyłam zagubienie. Momentalnie się odsunęłam.- O co tu chodzi? Harry? Jamie?

-Thalia, usiądź proszę-odezwał się lekarz.

-Nie! Proszę mi powiedzieć o co tu chodzi!

-Niestety Harry nie pamięta ostaniach kilku lat swojego życia, przykro mi.

-C.co?- zaczęłam czuć łzy w oczach- To.o niemożliwe- zaczęłam kręcić głową.

-Jamie? Kim ona jest?- Usłyszałam ten piękny głos.

-To jest Thalia, twoja- wiem co chciał powiedzieć ale ja nie chciałam mu utrudniać sytuacji.

-Jestem twoją przyjaciółką- posłałam mu sztuczny uśmiech.

Musiałam wyjść z tej sali jak najszybciej.

-Pani baton- podałam starszej pani ciastko i zabrałam swoje rzeczy i po czym opuściłam salę, niezważając na wołania. Gdy tylko wyszłam z sali dałam upust łzą.

Nie mając siły iść, usiadłam na chodniku i wybuchłam głośnym płaczem.

-Thalia!- to Jamie, usiadł obok mnie- Dlaczego powiedziałaś, że jesteś jego przyjaciółką?

-Nie będę pogarszać sprawy i tak jest już wystraszony tym wszystkim. Będę obok niego, nieważne w jakiej postaci, po prostu muszę przy nim być. Nawet jeśli ułoży sobie życie z inną osobą, proszę cię o jedno niemów mu o tym co nas łączyło. Może kiedyś sobie o tym przypomni. Ja zawszę będę na niego czekać.


---------------------------------

Ulalala ale się porobiło...

Myślę że za kilka rozdziałów będzie koniec..

Chcecie druga część?

KIKWhere stories live. Discover now