Bag End

416 24 0
                                    

Stój, Ruby!
Koń od razu zareagował na komendę właścicielki.
Dziewczyna zwinnie zeskoczyła na ziemię i rozejrzała się po niewielkim ganku. Roiło się to od kwiatów i innych roślin. Odstawiła konia niedaleko furtki i dała mu spokojnie skubać trawę. Podeszła do niewielkich okrągłych drzwi i zapukała. Po chwili drzwi uchyliły się i w sparze ukazał się hobbit, a dokładniej jego głowa.
-Pani tutaj?-spytał zdziwiony wizytą dziewczyny.
Laise spojrzała do środka i widząc zamieszanie odparła:
-Tutaj. Laise, do usług.
Dygnęła lekko i uśmiechnęła się.
-Bilbo Baggins, do usług-przedstawił się hobbit i wpuścił ją do środka.
-Czyli...masz z tym coś wspólnego?-Bilbo kiwnął głową na krasnoludy.
-Mam z tym mnóstwo wspólnego.
Podeszła do Kiliego i Filiego i poczochrała im włosy.
-Jak długo tu jesteście?-spytała, zdejmując płaszcz.
-Niedługo. Laise przyszła!-wrzasnął Kili, a dziewczyna skinęła głową Gandalfowi i reszcie kompanii.
-Zgaduję, że Thorina jeszcze nie ma-stwierdziła, gdy szli do słołu.
-Nie ma, ale niedługo na pewno przyjdzie-odezwał się jej brat.
Usiadła do stołu. Kompania naprawdę się postarała-kolacja była przepyszna.
Bilbo przyglądał się pustej spiżarnii i powolnym krokiem przywlókł się do jadalni.
-Przepraszam, co mam zrobić z talerzem?-zapytał Ori, podchodząc do Bagginsa.
-Daj mi go-powiedział Fili i rzucił naczynię siostrze.
Ona rzuciła go Kiliemu i wspólnie wymyślili piosenkę na poczekaniu.
Reszta krasnoludów z chęcią się do nich dołączyła. Nawet Gandalf zaczął się śmiać, ale wtedy oczywiście usłyszeli pukanie do drzwi.

-No i zabawa się skończyła-stwierdziła Laise, a hobbit odetchnął z ulgą.
Gandalf uchylił drzwi i do środka wszedł Thorin.
-Gandalfie, twierdziłeś, że łatwo tu trafię. Dwa razy zgubiłem drogę. Nie trafiłbym tu gdyby nie znak na drzwiach.
-Nie ma żadnego znaku. Malowałem drzwi tydzień temu-wtrącił Bilbo.
-Jest mój drogi-oznajmił Gandalf-Sam go uczyniłem. Bilbo, to jest Thorin Dębowa Tarcza-przywódca naszej kompanii.
-A więc to jest ten hobbit-Thorin zrobił krok do przodu i uśmiechnął się do siostrzeńców-Topór czy miecz? Jaką broń byś wolał?
-Jeśli cię to interesuje całkiem nieźle władam procą-odpowiedział gospodarz poprawiając szelki.
-Tak myślałem. To raczej karczmarz niż włamywacz.
Wszyscy zaśmiali się krótko i razem z przywódcą ruszyli do jadalni.

-Czemu to ja nie mogę wkraść się do Góry?-Laise podeszła do Thorina, gdy ten skończył rozmowę z Balinem.
-Słońce...
-Lepiej bym sobie poradziła. Nie zapominaj, że jestem Wywiadowcą.
-Nie mogę ci pozwolić, Laise. To jest zbyt niebezpieczne.
Po skończonej naradzie wszyscy znali już plan wdarcia się do Ereboru. Również Bilbo, który nie czuł się najlepiej po tym co usłyszał.
-Umiem skradać się ciszej niż mysz, znam sposoby o których Bilbo nawet nie słyszał... Wątpię, że słyszał nawet o Wywiadowcach!
Dębowa Tarcza westchnął i przewrócił oczami.
-Wiem, że dałabyś sobie radę.
-Więc?-dziewczyna skrzyżowała ręce.
Przecząco pokręcił głową.
-Wiesz czemu pozwoliłem ci wyruszyć z nami?-spytał.
-Potrzebowałeś dobrego łucznika.
-To też...Ale głównie dlatego, że wtedy w tym szybie, przyznałaś się. Że to wszystko było twoim pomysłem.
-Laise, jeśli cokolwiek się stanie, musisz doprowadzić ich do Góry-dodał, kładąc jej ręce na ramionach.
-Co miałoby się stać?-zapytała z lekkim rozbawieniem.
Popatrzył na nią poważnym wzrokiem i stwierdził:
-Wszystko może się stać. Ale dopóki żyję nie pozwolę, żeby ani tobie ani żadnemu z twoich braci stała się krzywda.
Skinęła głową i uśmiechnęła się do wujka. Razem przeszli do kominka. Baggins siedział w swojej sypialni wsłuchując się w ich przyciszone głosy.

Far over the Misty Mountains Cold
To Dungeons Deep and Caverns Old,
We must away ere break of day
To find our long-forgotten gold.

The Pines were Roaring on The Heights,
The Winds were Moaning in the Night,
The Fire was Red, it Flaming Spread,
The Trees Like Torches Blazed with Light.

Gdy rano Laise zwlokła się z kanapy, na której spała miała do pokonania istny labirynt. Wszędzie leżały porozrzucane kufle od piwa i część kompanów.
Potrącając naczynia doszła w końcu do kuchni. Wszyscy jeszcze spali, jednak Thorin wyglądał akurat przez kuchenne okno, patrząc na dróżkę.
-Koszmary?-spytała, doskonale wiedząc co nęka jej wuja.
Pokiwał głową, potwierdzając domysły dziewczyny.
-Może to by pomogło?-spytała i wyciągnęła przed siebie małą fiolkę.
Mężczyzna popatrzył na buteleczkę z błyskiem w oczach.
-Szałwia...-westchnął.
-Znalazłam ostatnią porcję w torbie.
Złapał fiolkę i wypił jej zawartość.
-Spróbuję zasnąć-powiedział i ruszył do salonu.
Posłała mu uśmiech i oznajmiła, że w tym czasie przygotuje śniadanie.
Znalazła kilka jajek i wiele innych składników, a po zastawieniu wszystkiego na stole zaparzyła trochę szałwi. Wiedziała, że tylko to odpędza koszmary Thorina.
Schowała buteleczki do torby podróżnej i głośno krzyknęła:
-Orkowie!
Krasnoludy poderwały się jak oparzone, chwytając za broń.
Laise zaśmiała się pod nosem i słodkim głosem sprostowała:
-Żartowałam, śniadanie.
Wszyscy chcieli iść już do stołu, ale zakomunikowała:
-Najpierw posprzątacie bałagan, który zrobiliście wczoraj-wymownie spojrzała na porozrzucane kufle piwa, a potem sama udała się do kuchni.

KING RETURN TO HIS OWN~HOBBIT~Where stories live. Discover now