Rozdział 3

6K 477 178
                                    

  Gdy w końcu udało mu się wygrać walkę ze zmęczeniem, za oknem świeciło piękne słońce. Ziewnął, przeciągnął się i wstał, wabiony zapachem śniadania. Po szybkim ogarnięciu się w toalecie ruszył do kuchni.
  - Cześć, Katsun - mimowolnie ziewnął. Najwyraźniej budzenie się w środku nocy niezbyt pomagało mu się wyspać.
  - Myślałem, że w śpiączce jesteś - parsknął w odpowiedzi, ale nie mógł zmylić Kirishimy opryskliwym tonem. W duchu cieszył się, że współlokator nigdy nie zapominał się przywitać.
  - Serio? Która godzina?
  - Ósma.
  - Aa... - podrapał się po karku, zbity z tropu. - Wiesz, twoje łóżko bardzo nie chciało mnie zostawić...
  - To może kup se własne, a nie śpij na kanapie.
  - Całą moją wypłatę, nie wiedzieć czemu, dostajesz ty.
  - Ty masz wypłatę?
  - Nie żartuj... Dałbyś mi przynajmniej raz na rok użyć twoich pieniędzy.
  - A kto powiedział, że nie możesz użyć moich pieniędzy ot tak sobie?
  - A kto powiedział, że musisz chodzić do kasyna?
  - Jakbyś nie zauważył przez te pięć lat, to moje akcje są uważane za zwykłe bójki i nieopłacane. Ciężko by było radzić sobie bez... innych środków zaradczych.
  - Wiesz... Twoje konto przecież nie jest puste, więc...
  - Dobra, kupię ci to łóżko.
  - A nie mogę spać z tobą?
  Zamarł w połowie rozstawiania talerzy na stole. Dopiero wtedy do Kirishimy dotarło, co właściwie powiedział, ale zanim zdążył otworzyć usta, Bakugou skinął głową.
  - Katsumfffn - nie zdołał dokończyć, bo tost został mu brutalnie wepchnięty do ust.
  - Nie mówi się przy jedzeniu - oświadczył z satysfakcją sprawca i sprawnie ułożył wyniki swojej pracy na stole.
  Jedli w milczeniu. Kirishima wolał nie prowokować współlokatora, tym bardziej, że ten miał najwyraźniej zły humor, o czym świadczyła jajecznica na śniadanie. Tego typu proste potrawy robił tylko wtedy, kiedy był naprawdę wkurzony. Nawet, jeśli tego nie okazywał.
  - Co z tym lekarzem? - odważył się spytać, gdy sprzątali.
  Źrenice okolone tęczówkami w kolorze krwi jakby się zmniejszyły, ale zaraz wróciły do poprzedniego stanu. Ich właściciel nic nie powiedział, nawet nie drgnął, ale jego aura wyraźnie mówiła "nie".
  - Wczoraj ci to pasowało - zauważył.
  Wczoraj.
  Bakugou nawet nie drgnął, gdy jego głowę przeszył ostry ból, a potem chłód, jakby ktoś polewał mu ranę lodowatą wodą od środka. Znał to uczucie. Aż za dobrze.
  - Katsun...?
  - Nic mi nie jest.
  Czemu kłamiesz?
  Zacisnął zęby.
  On cierpi.
  - Wiem.
  - Mówiłeś coś?
  Zamarł. Nie chciał powiedzieć tego na głos. Teraz zacznie się troska, umartwianie, prośby o pójście do lekarza, o wzięcie leków...
  Nawet gdyby odparł, że nic nie mówił, teraz byłoby na to za późno.
  Siedział więc cicho.
  Boisz się mnie?
  - Wszystko okej?...
  A może jego?...
  - Tak - gwałtownie wstał od stołu.
  - Kłamiesz.
  Odwrócił się z przerażeniem.
  A jednak...
  - Znowu cię dręczy?
  Kirishima był zbyt dobry w odgadywaniu ludzkich myśli i uczuć, a w przypadku Bakugou udawało mu się to najlepiej.
  Skinął ze smutkiem głową. Nie miał już powodu, by to ukrywać.
  Westchnięcie.
  - Nie wiem jak ty, Katsun, ale ja ci ufam.
  I w tym problem.
  - Zamknij się - złapał się za głowę, jakby to miało sprawić, że pulsowanie w czaszce tak po prostu zniknie.
  Zabijasz ludzi.
  - Wiesz, że to kłamstwo.
  Pozwalasz im zabijać się nawzajem.
  - Nie mam władzy nad innymi.
  Czyżby? Jesteś potężny. Masz niesamowite umiejętności. Charyzmę.
  Musisz być królem.
  - Zamknij się już - jęknął, przyciskając do głowy drugą dłoń.
  Wychowali cię jak króla. Jak lepszego od innych. Zasłużyłeś na to.
  - Zamknij się, mówię!...
  Chociaż i tak lepiej by było wszystkich zabić, czyż nie?
  - Morda! - Ryknął z całej siły, waląc głową o ścianę.
  ...
  Przez chwilę trwał tak, w bezruchu. Znajome uczucie ustępowało miejsca tępemu bólowi.
  - Dać lód?...
  Skinął głową. Gdzieś głęboko, w miejscu, w którym tkwią te najskrytsze myśli, których nie wyjawia się nawet najbliższym, cenił Kirishimę za wiele rzeczy, ale najbardziej za umiejętność nie zadawania zbędnych pytań. Tym bardziej, że wiedział, co dokładnie się stało.
  Usiadł na krześle, ale po namowach współlokatora przeniósł się na kanapę i pozwolił się sobą zająć. Po chwili na jego głowie wylądowała spora torebka z lodem, a obolałe miejsce ogarnął przyjemny chłód.
  Kirishima odetchnął z ulgą, widząc, że Bakugou zasnął. Przykrył go jeszcze kocem i ruszył do swojego pokoju. Musiał im powiedzieć. Przecież jego ciało po regeneracji wyglądało jak nietknięte.
  Tym razem na nadgarstku widać było bliznę.

ShadowsDonde viven las historias. Descúbrelo ahora