U N C O M F O R T A B L E

588 68 43
                                    

Jestem zestresowany

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jestem zestresowany. Muszę zapalić.

Louis upadł ze sceny. Prawie złamał sobie kark. Ale ja wciąż potrafiłem go nienawidzić. Zostawiłem go z Zaynem. Z tym, że on jest równie pijany. Mogłem nie odsyłać Nialla do domu.

Ale nie mogłem zostać w tym klubie. Zgarnąłem tabletki i uciekłem. Zbyt wiele słów dzisiaj usłyszałem. Zbyt wiele obrazów widziałem. Cholera, wypaliłem się. Potrzebuję odpoczynku. Wytchnienia od myśli i wspomnień.

Ale jak mogę od niego uciec, kiedy on wciąż kryje się w mojej głowie?

Wmawiam sobie, że to już za mną. Okłamuję sam siebie, że Louis to tylko chwilowa obsesja. Lek po niej. Rozproszenie. Tak naprawdę go nie kocham. Nie mogę. Nie skażę się na to ponownie.

Będę brał, brał i brał. Aż nie zostanie ci już nic.

Zniszcz to, zanim sam zostaniesz zniszczony.

Nie mam w zwyczaju kłamać.

Ja cię nie pokocham.

Słyszę go. W kółko i w kółko, niczym zaciętą płytę. Jego głos nawiedza mnie każdego dnia. Dlaczego tak ciężko mi się od niego wyrwać? Czy to dlatego, że sam nie chce mnie puścić? Zawsze któryś przychodzi z powrotem. Czy teraz moja kolej, by podkulić ogon? By zawalczyć?

Będę pił. Katował swoją wątrobę, aż nie stłumię własnych emocji.

Zawsze byłem w tym sam.

Taka jest za to najwyższa cena.

Jesteś gotowy na tą samotność, Harry Styles?

Nie. Nie chcę być taki jak on.

To niekomfortowe. Niewygodne. Ten mętlik i brak czucia. Ta pustka. A on radził sobie z nią każdego dnia. Nie rozumiałem przez co przechodził. Z czym musiał się mierzyć.

To te tabletki. Te wszystkie śmieci, które bierze. One tylko pogłębiają nicość. Dają mu krótkie szczęście, by mógł mieć przynajmniej kłamstwo. Ale czar zawsze pryska. To z rzeczywistością sobie nie radzi. Popada w obłęd, bo realność go zawiodła. Zagłębia się w to i zagłębia, zwiększając odczuwalną pustkę.

Czuje się źle, więc bierze leki. A one tylko pogarszają jego stan. To błędne koło, z którego od lat próbuje się uwolnić. Tyle rzeczy już go rozczarowało. Nic dziwnego, że i mnie od siebie odsunął. Nie widzi innego rozwiązania, bo myśli, że próbował już wszystkiego.

Ale skarbie, ja już nie chcę uciekać. Źle znoszę porażkę, a przed tobą nie ma ratunku.

Jestem niespokojny. Aderall schodzi ze mnie ciężkimi krokami. Byłoby lepiej, gdybym dostał więcej. Może mętlik w mojej głowie nieco by się zmniejszył.

Czujemy się w ten sam sposób.

Nosimy to w sobie.

Ja nie przestanę. Nigdy.

Jak to zakończyć? Jak rozwiązać problem, o którym nie powinienem nawet mówić? Chodzenie za rękę z uzależnieniem jest samotne. Boisz się do tego przyznać. Wstydzisz się tego. Nawet kiedy tym uzależnieniem jest sam człowiek.

Ale cholera, przetrwam to.

Mój umysł jest naczyniem na twoje słowa. Wystarczy, że będziesz mówił. Że będziesz istniał. Wciąż w mojej głowie.

Muszę wrócić. Znaleźć cię w mroku i wyciągnąć na powierzchnię. Ty tego nie chcesz, ale pokażę ci drogę. Będę cię wspierał aż do końca. Nieważne jaki będzie i kiedy nastąpi.

Pływasz w tej gęstwienie. Pozwalasz, by poniosły cię fale. A co, gdyby na dobre zniknęły? Co gdybyś odnalazł spokój? Może i ja poczuję się wtedy komfortowo. Pragnę tego dla nas obojga.

Ale to tylko myśli. Tylko chęci. Są dobre na tą chwilę. Czy będą też na jutro?

Nawet nie wiem gdzie mieszkasz. Mogę znaleźć cię tylko w klubie. Ale jest środek dnia. Czy wciąż tam jesteś? A jednak wracam. I witają mnie światła. Strach zagarnia mnie w objęcia.

Budynek jest otwarty. Wchodzę do środka. Powinienem panikować, ale odczuwam spokój. Jestem otępiony od kłamliwych substancji. Tak jak on. Wiem jak się czuje. Wiem co to znaczy kroczyć w pustce, gdy każda z emocji czeka za ścianą i wali w szklaną szybę, domagając się uwagi.

Widzę Zayna. Stoi przy ścianie i obejmuje się ramionami. Głowę ma pochyloną i cały się trzęsie.

- Harry, prawda? – odzywa się barman. Chyba ma na imię Liam.

- Przyszedłem... - Przełykam ślinę. Mój wzrok nie odrywa się od postaci w pomarańczowych uniformach. Wiem co to oznacza. Wiem co usłyszę. Ale nic nie czuję. – Szukam Louisa?

Nie odpowiada. Jego wzrok jest smutny. Pełen żalu. Tyle mi wystarcza.

Nie powstrzymuje mnie, kiedy podchodzę do małego zbiorowiska na zapleczu. Nie słyszę ich rozmów. Ledwie wyczuwam ręce, które próbują mnie odciągnąć. Nie muszą tego robić. Wiem co znajduje się za rogiem. Widzę jego skulone ciało leżące na podłodze. Rozpoznaję na nim własne ciuchy.

Liam coś za mną krzyczy. Nie wiem co. Tracę ostrość i skupiam się tylko na jednym punkcie. Wszystko zaczyna znikać poza obrazem. Nikną głosy, niknie opór. Nicość nabiera nowego znaczenia. Pełna jest krwi. Jest jak czerwona powódź, która zalewa twoje przedramiona.

Śmierć to tylko pojęcie. Stan. Nie jest tak straszna jak wszyscy myślą. Umieranie jest o wiele gorsze. A ty umierałeś zbyt długo. W końcu odnalazłeś spokój. I zrobiłeś to sam. Nie potrzebowałeś niczyjej pomocy.

Tyle się męczyłeś, Louis. Żałuję, że nie było mnie obok wystarczająco długo. Wiem, że będę na ciebie zły. Wiem, że będę po tobie rozpaczał. Ale teraz nie czuję nic. To nieodpowiednie. Powinienem móc coś z siebie wydusić. Ale moje policzki są suche. Usta zamknięte. Stoję niczym cień.

Czy naprawdę cię kochałem? Czy to było prawdziwe? Teraz nic nie wydaje się być realne. Żadna powierzchnia. Żaden kolor. Zamknięty w więzieniu otępienia nie poruszam się. Stoję w miejscu nawet długo po tym jak wynoszą twoje ciało. 

Pass The Bottle | LARRYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz