Rozdział 3

233 4 0
                                    


Kolejny ranek, jak ranek. Masakra na głowie i gorzka kawa. Nie najlepiej zaczął się ten dzień. Brak cukru nie jest dobrą wiadomością w szczególności dla osoby, która może pochłaniać go w każdej ilości i każdej formie. Kurde... nawet make up dziś taki delikatny, jak nie ja. Wysłałam kilka maili do przyszłych pracodawców. Odezwał się jeden, ale chyba nie chcę tam pracować. Noga już nie bolała więc poszłam na miejsce spotkania.

-Dzień dobry.

-Dzień dobry?-podałam mu rękę. Nawet nie był przystojny. Zakres obowiązków spoko, ale stawka?

-A jaka jest stawka?

-13 zł/h.

-No chyba Pan żartujesz. Skończyłam studia po to żeby zarabiać tyle co kasjer w Biedronce?

-Nie musi się Pani zgadzać.

-Więc się nie zgadzam.

-W takim razie nasze spotkanie dobiegło końca. Do widzenia.

-Do nie widzenia.

Idąc chodnikiem przeszukiwałam oferty pracy. Gdziekolwiek, ale za biurkiem i z dala od ludzi. Stanęłam przy pasach. Westchnęłam widząc czerwone światło. Poczekam, bo Policja tam stoi. Przeszłam na zielonym i idąc dalej zauważyłam ulotkę na kostce, z której była zbudowana uliczka. Podniosłam ją, bo myślałam, że Bóg zesłał mi dobrze płatną robotę. Niestety to nie było to, ale dla ciekawskich mogę wspomnieć, że chodziło o klub nocny. Ze spuszczoną głową szłam i zaczęłam zastanawiać się na chuj mi była ta Warszawa. Przecież mogłam jechać ...nie wiem... do Krakowa albo do Gdańska... w Gdańsku bym się chociaż opaliła, a nie to co tut...

-Uważaj jak chodzisz! - wybudził mnie z myśli jakiś facet.

-Sory, nie widziała..m...cieee?- zmrużyłam oczy i zaczęłam się zastanawiać gdzie tego gostka widziałam.

-Ja Cię już gdzieś widziałem...

-Ja ciebie też... OOOOOO!-wykrzyczałam, a facet zaczął spieprzać! Wiedząc, że go nie dogonie zaczęłam krzyczeć- MOJA TOREBKA! UKRADŁ MOJĄ TOREBKĘ! ZATRZYMAJCIE TEGO W ZIELONYCH WŁOSACH!!

Ktoś się na niego rzucił i zatrzymał wspaniałomyślnego uciekiniera.

-Dziękuję za pomoc, poradzę już sobie- odgoniłam gapiów i przycisnęłam faceta do ściany bloku. -Ty mnie potrąciłeś na pasach!

-Dobra, cichoo! Nie musisz się tak drzeć!

-Drze to się szmata, a nie wyglądam jak ona. Skopię Ci zaraz tyłek!

-Co?-zaczął się śmiać. Przyjęłam pozę boksera.

-No dalej! Chcesz się bić?! No chcesz?! Chcesz?

-Odpuść sobie.

-Jak to?

-Tak to ja Cię potrąciłem na pasach. Żyjesz i masz się dobrze więc czego chcesz?

-Rewanżu! Wrzucę Cię zaraz pod aut!

-No oszalałaś! NIE MOŻESZ?!

-No nie mów, że się przestraszyłeś.-skrzyżowałam ręce na piersiach.

-Nie.

-To o co ci chodzi? Czdmu nie mogę Cię wrzucić pod auto?

-Bo jak jakieś auto zrobi mi kuku to nawet nie wiesz jakie piekło się rozpęta. Wiesz wgl z kim masz doczynienia?

SLEEP WELL ||QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz