Rozdział 10

17.1K 599 167
                                    

Między śmiechem wymuszonym, a spontanicznym jest zasadnicza różnica: przy śmiechu naturalnym śmieją się też oczy.

K. Kampa

-Naprawdę nie potrzebuję twojej pomocy. Sama wrócę do domu, jestem już dużą dziewczynką -mówię po raz kolejny, ale ten uparty osioł nie chce mnie wypuścić z kwiaciarni-Odsuń się wreszcie od tych drzwi!

-Nie rozumiem w czym widzisz problem, odwiozę cię, a później znikam. Przynajmniej będę miał pewność, że bezpiecznie dotrzesz do domu-odpowiada, wzruszając ramionami

-Nie potrzebuję ochrony-cedzę przez zęby-Poza tym, nie sądzę, że Peter jeszcze kiedykolwiek mnie zaczepi, po tym wszystkim co mu powiedziałeś, więc nie masz się o co martwić- dodaję sarkastycznie, a on się uśmiecha - Z czego się cieszysz? Nie widzę, nic śmiesznego w tym co powiedziałam.

-Po prostu, uroczo wyglądasz, gdy się złościsz-wyznaje, a ja wywracam oczami i nie zamierzając dłużej prowadzić z nim tej bezsensownej rozmowy, przeciskam się obok niego, docierając w końcu do drzwi-Wiesz, że tak łatwo się mnie nie pozbędziesz? - dodaje i staje obok mnie, gdy zamykam kwiaciarnię

-Wiesz, że mam to gdzieś?

Ruszam przed siebie, mając nadzieję, że ten matoł wreszcie się odczepi, ale oczywiście znów się mylę.

Jeżeli wcześniej byłam mu wdzięczna, to już nie jestem.

Niech on da mi już spokój.

-Zamierzasz za mną iść, przez całą drogę? - pytam zdenerwowana

-Niestety, nie dałaś mi innego wyboru.

-Jesteś nienormalny.

-Możliwe - odpowiada rozbawiony, a ja kręcę głową

Idę przed siebie, starając się ignorować jego osobę.

Może jeśli nie będę się do niego odzywać, w końcu odpuści i odejdzie.

Kobiety które mijamy, wgapiają się w mężczyznę idącego obok mnie, a ja mam wrażenie, że zaraz zaczną się do niego ślinić.

Kiedy stajemy na światłach, czekając na zielone, młoda dziewczyna, zaczyna poprawiać włosy i posyłać zalotne uśmiechy w kierunku mojego niechcianego towarzysza, a ja wznoszę oczy ku niebu.

-Ślinisz się- mówię, kierując te słowa do dziewczyny, która posyła mi w tej chwili zabójcze spojrzenie

Kręcę z politowaniem głową, po czym ruszam przed siebie, gdyż światło właśnie się zmieniło.

-Zawsze jesteś taka niemiła, dla innych? - pyta rozbawiony Ashton

-Zawsze zachowujesz się jak wrzód na tyłku? Zresztą, nie odpowiadaj, nie chce mi się z tobą gadać.

Jeszcze tylko kawałek i będę go miała z głowy.
W końcu, będę mogła odpocząć od tego całego zamieszania, związanego z Peterem i...

Moje rozmyślania brutalnie przerywa widok Sophie w parku, w towarzystwie jakiegoś starszego mężczyzny.

-Co znowu do cholery... -mamroczę zdenerwowana, a Ashton spogląda najpierw na mnie, a później na obiekt mojego poirytowania

-Znasz tę kobietę? - pyta, a ja rozmasowuje czoło, czując zbliżający się nieubłaganie, ból głowy

-Ech, tak, to moja babcia-odpowiadam i ruszam w jej kierunku - Babciu?! Co ty tu robisz.... z tym, Panem? - dodaję i staję jak wmurowana, gdy dostrzegam jak kobieta, odgryza kawałek parówki z hot doga, trzymanego przez faceta

Amor vincit omnia ✅Where stories live. Discover now