Rozdział 41 Bądź szczęśliwa

964 69 0
                                    


Tydzień dni później

Od ostatnich wydarzeń nie spuszczam z Larissy oka. Boję się o nią oraz martwię się, że odważy się targnąć na własne życie. Nie może sobie wybaczyć, że nie była w stanie pomóc Valentinowi. Tłumaczyłem, że to nie jej wina, ale nie chce mnie słuchać. Ja również straciłem syna nie tylko ona, a całą winę bierze na siebie. Tak naprawdę ja również mogłem przybyć wcześniej i ochronić ich. Przecież wiedziałem, że moja ukochana nie da rady pokonać wampirów. Po prostu nie miała z nimi szans. Możemy się tak obwiniać przez wieki, ale to nie zwróci życia naszemu synkowi. Dlatego przestańmy się obwiniać i spróbujmy żyć dalej.

Udałem na na wyższe piętro do sypialni ukochanej. Zapukałem do drzwi, po czym wszedłem do środka. 

Siedziała zapłakana przy oknie i wpatrywała się w księżyc.

Podszedłem do niej, a następnie objąłem ramieniem. Położyłem moją rękę na jej ramieniu, a ona położyła swoją dłoń na mojej.

-Kochanie wypij to - podsunąłem jej pod nos szklankę z tajemniczą zawartością.

Dziewczyna odebrała ode mnie naczynie i posłusznie wypija jego zawartość.

-Codziennie przynosisz mi ten sam napój, ale nigdy nie zdradzasz co to jest - oddała mi pustą szklankę.

 -Dla twojego dobra - pocałowałem ją w czubek głowy.

-Muszę udać się na polowanie, proszę nie rób niczego nie mądrego pod moją nieobecność. Mogę cię o to prosić i zaufać ci?

-Nie martw się. Nie pozwolisz mi odejść - nie odrywała wzroku od okna.

Pogłaskałem ją po włosach, po czym opuściłem pokój. 

Larissa ma rację nie pozwolę jej odejść. Pilnowałem ją prawie tydzień, a wszystko dlatego, że wiem co chce zrobić. W końcu musiał nastać dzień, w którym zostawię ją bez opieki, a wtedy ona spróbuje wykonać swój plan. 

Z tą myślą opuściłem dom i pozwoliłem dziewczynie odebrać sobie życie. Niektórzy pewnie zadaliby mi pytanie, dlaczego opuściłem wtedy dom i nic z tym nie zrobiłem. Skoro wiedziałem co chce zrobić moja ukochana. Oczywiście mogłem jej pilnować nieustannie, na polowania zabierać ze sobą, ale nie chciałbym żeby to widziała. Lecz tak naprawdę, jeśli nawet bym to robił, nie odwiódłbym jej od tego. Śmiertelnicy mają swoje racje i swój upór, który nie łatwo pokonać. Dlatego pozwolę wykonać bolesny plan mojej ukochanej. Dam jej odejść, stracę ją dla jej dobra. Ja sobie poradzę, ale ona już nie.

Z polowania wróciłem po trzech godzinach. Zanim wszedłem do domu zatrzymałem się przed drzwiami wejściowymi. Wiedziałem jaki widok tam zastanę, dlatego musiałem ją na to przygotować. Zrobiłem kilka wdechów i wydechów zanim wszedłem do środka. Od razu udałem się do salonu, a tam zobaczyłem dziewczynę, dla której byłem gotów poświęcić wszystko. 

Powiesiła się.

Mimo, że spodziewałem się tego widoku, dalej jest to dla mnie bolesne.

Zdjąłem ukochaną i położyłem na podłodze. Czekałem, aż się obudzi. Trwało to dłużej niż myślałem, ale na szczęście nastąpiło. Najwidoczniej przyjęła się i to ocaliło jej życie.

Kiedy zauważyłem, że otwiera oczy podszedłem do niej i pomogłem wstać. 

-Jak to możliwe?! - krzyknęła przerażona dziewczyna.

-Krew - odpowiedziałem krótko, a ona spojrzała na mnie zaskoczona.

-Pamiętasz, że wampiry mogą przemieniać ludzi za pomocą swojej krwi - objaśniłem po chwili.

-Nie potrzebnie mnie ratowałeś - jej oczy zaszkliły się.

-Jeszcze nie skończyłem - podszedłem bliżej i złapałem dziewczynę za ramiona.

-Spójrz mi w oczy - dodałem po chwili, a nasze spojrzenia skrzyżowały się.

-Zapomnisz, że pokochałaś wampira. Nigdy mnie nie spotkałaś, a imię Luis jest ci obce. Nigdy również nie urodziłaś dziecka. Nie mieszkałaś w opuszczonym domu w lesie. Zapomnisz o rodzinie i wszystkich przykrych incydentach związanych z mieszkańcami. Ta wioska nigdy nie była twoim prawdziwym domem. Twoją przyjaciółką jest ciemnoskóra kobieta, która przygarnęła cię pod swój dach. Kiedyś odnajdziesz swoją prawdziwą rodzinę i będziesz szczęśliwa. Zapomnisz o uczuciu jakim mnie darzyłaś i naszym wspólnym życiu. Nigdy się nie spotkaliśmy oraz nie ochroniłem cię wtedy na polanie przed dwoma wampirami. Uratował cię przypadkowy mieszkaniec wioski. Od dziś zapominasz o wszystkim i będziesz żyć szczęśliwie.

-Gdzie jestem? Kim jesteś? - spytała ze strachem dziewczyna, kiedy obudziła się z transu.

-Zgubiłaś się w lesie, pomogłem ci odnaleźć drogę i chciałaś poczekać tutaj na swoją przyjaciółkę, która czeka już na ciebie przed wejściem.

-Dziękuję ci za pomoc - skierowała się w stronę wyjścia.

Zanim kobieta wyszła odwróciła się jeszcze w moją stronę. Zdjęła z szyi naszyjnik, który jej kiedyś wręczył i podeszła do mnie.

-Czuję, że powinnam ci oddać ten naszyjnik. Tylko nie wiem czemu tak czuję, przecież się nie znamy - wyciągnęła rękę z łańcuszkiem w moją stronę, a ja odebrałem od niej naszyjnik.

Po tych słowach opuściła nasz dom. 

Uśpiłem wampirzą stronę dziewczyny, zabrałem bolesne wspomnienia, ofiarowałem jej bezpieczne życie i mam nadzieję, że również szczęśliwe. Ze mną u boku Larissa nie dozna szczęścia. Wszystko będzie przypominać jej o przykrym incydencie i naszym synku. 

Tak będzie lepiej, a jeśli chodzi o mnie już nic mnie tutaj nie trzyma. Starsza kobieta dobrze zaopiekuję się Larissą. Ja natomiast zapewne bardziej pokomplikuję sobie życie i pogrążę się w mroku, ale taki już mój urok.

Spakowałem kilka najpotrzebniejszych rzeczy i ruszyłem przed siebie.


,,Na początku jest ból, płacz, złamane serce, tęsknota, bezradność. 

 Ale później... 

później jest tylko 

Pustka...

Skradziona Wolność: Tysiąc lat wsteczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz