\4\

211 14 22
                                    

━━━━━ ◥ ۝ ◤ ━━━━━  

Jedyną korzyścią, jaka wypływała z nieobecności Melanie podczas weekendów, było to, że miał szansę na szybkie piwo w towarzystwie sąsiada, a zarazem jednego z najlepszych kumpli. Hodgins z Angelą mieszkali niedaleko, bo zaledwie po przeciwnej stronie ulicy, ale z reguły podczas tygodnia byli tak zapracowani i zabiegani - Clifford z resztą również - że po prostu nie było czasu, aby nawet zatrzymać się na krótką pogawędkę, czy wymianę uprzejmości. Tamtego dnia akurat Michael wrócił do domu szybciej niż zamierzał i po tym, jak upewnił się, że Melanie znalazła się bezpiecznie u swojej matki, mógł odpocząć. Przebrał się ze swojego garnituru, który swoją drogą należał do jego ulubionych i od razu odmłodniał w oczach. W zwykłej koszulce i spodniach prezentował się raczej, jako student ostatniego roku, a nie doktor z własną praktyką, który stawał się coraz lepszym psychologiem, którego wszyscy sobie polecali. Schlebiało mu to, a zarazem motywowało do dalszej pracy i udoskonalania samego siebie, jeśli chodziło o kontakty z pacjentami, terapie jakie rozpoczynał, a także kończył i wiele innych, lekarskich aspektów, o których wypadało pamiętać. 

Michael postanowił zrobić się na tamten piątkowy wieczór niedostępny. W prawdzie miał ochotę przygotować się na poniedziałek, choć miał na to pozostałe dwa dni. Z drugiej jednak strony, kusiło go, aby po prostu postawić na totalne odstresowanie i męski wieczór w towarzystwie Jacka. Napisał do niego smsa z zapytaniem, o której dokładnie wpadnie i zaczął trochę sprzątać w domu. W prawdzie nie było zbyt wielkiego bałaganu, bo wypracowali sobie z Melanie układ polegający na tym, że on nie zostawia swoich ubrań wszędzie, gdzie tylko popadnie, a ona robi to samo, tyle tylko, że chodziło o zabawki. Więc tak naprawdę blondyn nie miał czego sprzątać, nie licząc talerzy, które zostały w jadalni po śniadaniu. Rano nie miał czasu tego zrobić, ale teraz zajęło mu to niecałe dwie minuty i był gotowy na przyjście kumpla. Przy okazji wyjął jeszcze piwo z lodówki, jakie trzymał poza zasięgiem rączek córki. Jeszcze zanim przyszła na świat, postanowił sobie, że utrzyma ją z daleka od używek i chłopców tak długo, jak tylko będzie mógł i miał zamiar dotrzymać tej obietnicy. W prawdzie z negatywnym skutkiem dla małej, ale jednak była na razie na etapie kucyków i kolorowanek, więc nie miał się czym przejmować. W prawdzie było kilku chłopców z jej szkoły, którzy już mu się nie podobali, ale postanowił dać jej spokój. 

━━━━━ ◥ ۝ ◤ ━━━━━

Dzwonek do drzwi rozniósł się po całym parterze domu, więc Michael podniósł się z kanapy i ruszył korytarzem przed siebie. Po chwili już zaciskał dłoń na klatce, aby otworzyć. Jack stał na progu z lekkim uśmiechem na twarzy i czteropakiem w ręce, a także paczką chipsów pod pachą. Clifford przewrócił oczami, gdy zobaczył kumpla w takim wydaniu i roześmiał się pod nosem. Wpuścił mnie do środka, po czym zamknął za nim drzwi. Przyjrzał się uważnie szatynowi, jakim był Jack, po czym poprowadził go do salonu. Hodgins nie protestował. 

– Dzisiaj jesteś w dobrym humorze – Clifford raczej stwierdził niż zapytał i spojrzał na kumpla przez ramię. – Czyżbyś odkrył jakieś nowe robaki, czy coś w tym rodzaju? – dodał, żartując sobie z profesji Jacka. W prawdzie obydwaj byli doktorami, to jednak Hodgins zajmował się zupełnie inną sferą niż Michael. Był entomologiem, a ta dziedzina dotyczyła wszystkich pasożytów i innych skorupiaków, które pełzały po świecie na wszystkie jego strony i straszyły sobą zdecydowaną większość cywilizacji. 

– Nie, ale moje larwy mają się bardzo dobrze, dziękuje, że się tak troszczysz o nie. Na pewno to docenią, gdy im o tobie wspomnę – powiedział z powagą w głosie, aby zaraz po tym się roześmiać. 

– Wiesz, chyba nie skorzystam z tej przyjemności – mruknął, kręcąc przy tym głową. Podał szatynowi otwieracz do butelek, aby pozbyć się kapsli i usiadł na kanapie. Hodgins zgarnął jedną z przygotowanych butelek i paczkę orzeszków. Zawsze te męskie wieczory kończyły się później pustymi puszkami, czy innymi, walającymi się po całym salonie jednego, bądź drugiego domu. A potem któryś z dwóch musiał to sprzątać, nie mając nawet po co liczyć na pomoc z sąsiedztwa. – Co nie zmienia faktu, że podzielam twoją radość, Hodgins. Mentalnie, ale robię to. 

– Załóżmy, że ci wierzę – wzruszył ramionami i rozsiadł się wygodniej. W TV znaleźli jakiś mecz koszykówki, który wydawał się być interesujący, więc nie szukali niczego innego. Michael w prawdzie nigdy nie był jakimś wybitnym fanem tego sportu, ale nawet go lubił, więc nie narzekał. Hodgins z kolei interesował się tym o wiele bardziej - może nie tak, jak robakami, ale jednak. 

W międzyczasie zaczęli opowiadać sobie, co działo się w ciągu całego tygodnia. Na szczęście Hodgins nie nudził się tak szybko, jak mogłoby się to wydawać i choć od dawna wiedział o separacji kumpla z jego żoną, to nigdy jeszcze nie było tak, aby go prosił, żeby nie zaczynał tematu Ashley. Tamtego wieczora jednak powiedział o niej bardzo niewiele, bo widzieli się tylko w zeszłą niedzielę, gdy odstawiła do niego Melanie. Zamienili ze sobą parę słów, ale była to raczej kwestia uprzejmości niż tego, co ich do niedawna łączyło. A przynajmniej ze strony Clifforda. Potem temat zszedł na pracę i choć Michaelowi nie było wolno rozpowszechniać informacji o swoich pacjentach, to powiedział to i owo, o brunetce która zapisała się do niego na terapię. Red nadal siedziała mu w myślach, a on nie mógł nic na to poradzić. Może nawet nie chciał? W prawdzie mógł sobie narobić biedy, ale wiedział też, że Hodgins nikomu nie powie, więc był spokojny. W prawdzie padło trochę zbyt typowych pytań o wygląd i inne takie, ale akurat wtedy, kiedy etap znajomości Clifforda z piękną brunetką był praktycznie na etapie raczkowania, nie zwrócił na to uwagi. W dodatku nie musiał nic ubarwiać w swoich odpowiedziach, bo mówił prawdę. Red naprawdę wydawała mu się piękna. Najmocniej w pamięci jednak zapadły mu jej oczy, które były niesamowicie smutne. Jeszcze wtedy nie wiedział, że za jakiś czas będzie chciał zrobić wszystko, aby móc uszczęśliwić ich właścicielkę i być z nią na dobre i na złe, bez względu na kogokolwiek i cokolwiek.

━━━━━ ◥ ۝ ◤ ━━━━━

w sumie to taka przejściówka, ale w zasadzie to była mi potrzebna:)

broken • cliffordWhere stories live. Discover now