\8\

186 14 8
                                    

━━━━━ ◥ ۝ ◤ ━━━━━

– Wiesz co? Daj mi święty spokój! Nie dość, że nachodzisz mnie w pracy, to robisz to jeszcze w domu i robisz mi wstyd przed sąsiadami – warknął Michael. Kłótnia z żoną nabierała kolorów, choć tego nie chciał i wolał skończyć to przedstawienie, zanim zacznie się na dobre. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Ashley potrafiła naprawdę wiele i wszystko musiało się obrać wokół niej, bo inaczej było źle i się obrażała. Clifford bardzo szybko ją rozgryzł i nie było to dla niego nic trudnego. Jego żona była prostym człowiekiem. Była zakompleksiona, chciała być w centrum uwagi i mieć jak najlepiej. – Nie życzę sobie, abyś się tu więcej pojawiała, rozumiesz? I nie kontaktuj się ze mną osobiście. Ze wszystkim zwracaj się do mojego prawnika. To on oceni, czy potrzebujemy spotkania, czy nie. Jeśli tak, umówimy się gdzieś. Jeśli nie, nie pokazuj mi się na oczy – dodał, po czym pokręcił głową.

– Ale Michael... – Ashley podeszła do niego, mając nadzieje, że zmniejszy odległość pomiędzy nimi, ale blondyn znowu się odsunął zostawiając bezpieczną przestrzeń pomiędzy sobą, a kobietą. 

– Nie ma żadnego ale, zrozum to w końcu! – burknął. – Zabierz swoje rzeczy i idź stąd. Mam pracę i swoje obowiązki, nie zamierzam ich przez ciebie zaniedbywać – dodał, kręcąc głową. – Odprowadzę cię do windy.

Jak powiedział tak zrobił i po chwili Ashley była już w drodze na dół. Michael był naprawdę wyprowadzony z równowagi i nie pomogły nawet ćwiczenia na oddech, których kiedyś się nauczył. Musiał zamknąć oczy i skupić się na tym, że już nikt nie będzie mu przeszkadzał. Dopiero po tym był w stanie wrócić do gabinetu i kontynuować sesję z Red. Wcześniej jeszcze przeprosił sekretarkę za kłopot, mając w duchu nadzieje, że taka sytuacja już się więcej nie powtórzy. Nie chciał tego i obiecał sobie, że jeśli Ashley jeszcze raz najdzie go w pracy, załatwi to w mniej polubowny sposób. 

Wszedł do gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Poprawił marynarkę, kitel i włosy. Dopiero później uśmiechnął się i odwrócił do Red. Uniósł brwi w zdziwieniu, gdy zorientował się, że brunetka ubiera się, jakby planowała gdzieś wyjść. Dla pewności zerknął jeszcze na zegarek i stwierdził, że mają pół godziny rozmowy przed sobą.

– Śpieszysz się gdzieś? – zapytał, po czym zachichotał, gdy zobaczył, że Red wystraszyła się i podskoczyła ze strachu. – Mamy jeszcze mnóstwo czasu. Możemy spokojnie dokończyć herbatę.

– M-myślałam, że...

– Że to coś ważnego i że wyjdę gdzieś z Ashley? Nie. W życiu. Nie utrzymuje z nią kontaktu i nie odzywam się do niej, kiedy nie muszę. Uwierz mi, że tak jest lepiej. Dla mnie i dla Melanie. Mamy od niej święty spokój – wyjaśnił, siadając z powrotem w fotelu. – Usiądź. I wróćmy do tematu. 

– D-dobrze – Red westchnęła i zsunęła ze swoich ramion płaszcz. Była nieco zaskoczona, bo naprawdę miała zamiar już wyjść, aby nikomu nie przeszkadzać. Nie sądziła, że Michael to załatwi i że wrócą do spotkania. 

– Przepraszam za to wszystko. Nie sądziłem, że zacznie tu przychodzić. Ashley jest naprawdę specyficzna i jeśli zapytasz mnie, dlaczego jej się oświadczyłem, to jedyne co będę mieć na swoją obronę to fakt, że byłem młody i głupi. Teraz tylko i – zażartował, aby rozśmieszyć brunetkę, co mu się udało, bo zachichotała pod nosem.

– Rzeczywiście jest dziwną osobą – zgodziła się, mając na myśli drugą kobietę, a Michael westchnął ciężko. 

– Nie sposób się nie zgodzić. Mam nadzieje, że za niedługo już dostaniemy datę rozprawy sądowej i uwolnię się od niej. 

– Powodzenia? – przyznała, akcentując to na pytanie, bo nie wiedziała jak ma na to wszystko zareagować i co zrobić. 

– Dziękuje, przyda się – przeczesał palcami włosy i znowu się roześmiał. 

Rozmawiali później już o czymś o wiele przyjemniejszym. Książki, filmy i tego typu sprawy. Michael starał się, aby Red się odprężyła i przestała myśleć o tym, co się stało. Naprawdę nie podobało mu się to, że Ashley przyszła do niego do gabinetu, co najmniej tak jakby było pomiędzy nimi wszystko w porządku, a ona była troskliwą żoną, która troszczy się o posiłki swojego męża. Nie. Nic z tego nie było prawdą. Na początku może jeszcze. Ale po tych latach blondyn przekonał się, że prędzej przyszłaby sprawdzić, czy nie ma żadnej kochanki niż z lunchem, którego zapomniał zabrać z domu. 

Po upłynięciu pół godziny, Red zaczęła się od nowa zbierać. Michael jednak już jej nie zatrzymywał, choć bardzo przyjemnie mu się z nią rozmawiało. Od razu umówili się na następną wizytę i psycholog odprowadził brunetkę do windy. Posłali sobie uśmiechy, po czym już Red weszła do jeżdżącego pudełka i nacisnęła przycisk, który powinien zabrać ją na dół. Drzwi się zasunęły i zniknęła Michaelowi z oczu. Poczekał, aż winda rzeczywiście ruszy na dół, po czym z uśmiechem na ustach odwrócił się na pięcie i zagadał sekretarkę. Zapytał, czy jakiś pacjent jeszcze przyjdzie, po czym poprosił o kawę. W prawdzie pił już jedną, ale potrzebował kolejnej, aby już zupełnie się wyciszyć i odprężyć. 

Reszta dnia upłynęła mu bardzo szybko i zanim się zorientował, wychodził już na ulicę z teczką i parasolem, ponieważ zaczęło padać. Rano nic na to nie wskazywało, ale mała Melanie wcisnęła mu parasol, mówiąc, że wiele się nie namęczy gdy zabierze go ze sobą, a przynajmniej nie zmoknie, gdyby rzeczywiście spadł deszcz. Dziewczynka się nie pomyliła i blondyn uśmiechnął się, gdy o tym pomyślał. Cieszył się, że ma taką córkę jak ona, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w tym chorym małżeństwie Melanie była jedyną rzeczą jaka się udała i nie oddałby jej nikomu za wszystkie skarby świata. Nikomu i tak naprawdę za nic. Mała była bezcenna i kochał ją bezgranicznie. Bardzo też cieszył się, że to z nim miała lepszy kontakt niż z Ashley i że chciała zostać z nim, a nie z matką. Nie musiał ją nawet przekonywać, tak jak to próbowała zrobić jego żona. Ciągle kupowała jej nowe zabawki, czy zabierała w najróżniejsze miejsca, aby przekonać dziewczynkę, że będzie miała z nią lepiej. Melanie jednak nie była taka głupia i za każdym razem chciała już wracać do domu i do taty. 

━━━━━ ◥ ۝ ◤ ━━━━━

jest już wtorek, drugi tydzień ferii, zaraz po nich mam dwa konkursy, na które nawet nie zaczęłam się uczyć, życzcie mi lepiej powodzenia, bo coś czuje, że będzie śmiesznieXD


broken • cliffordWhere stories live. Discover now