x 18

485 41 19
                                    

—Składam kondolencje. Jahseh Dwayne Onfroy nie żyje.— powiedział lekarz.

I w tym momencie mój świat się zawalił, głowa nagle wydała się ciężka, mimowolnie łzy zaczęły płynąć z moich powiek.

Chciałam uciec, z tego świata, z tego, życia, z tej, sytuacji. Chciałam po prostu uciec.

Wytarłam łzy znowu w rękawy bluzy, nagle przypominając sobie, że przecież bluza jest Jahseh'a. Włożyłam ręce do kieszeni, a po chwili pod prawą dłonią poczułam inny materiał.

Znalazłam w kieszeni bluzy kartkę.

Małą, złożoną na kilka kawałków kartkę.

Rozłożyłam ją, zaczęłam czytać słowo po słowie.

Nie mogę wytrzymać skarbie, to już mnie tak cholernie przerasta. Ja cierpię, strasznie cierpię, mam dość siebie, wszystkiego na około.
Jedynym powodem, jaki zatrzymuje mnie przed samobójstwem, jesteś ty. Tak Isabelle, piszę tu o tobie.
Prędzej czy później znajdziesz tę kartkę, pewnie ze mną o tym porozmawiasz, ale ja będę żyć.
Depresja, najgorsze gówno, jakie może istnieć. Spróbuję się z tego wyleczyć, skarbie, obiecuję.
Honey, i'm close to suicide, but know that i love you.

I wtedy mój świat przewrócił się do góry nogami.

Pozostała tylko tu ta kartka z dopiskiem honey, i'm close to suicide, but know that i love you.

Pieprzona kartka, pieprzone wspomnienia, pieprzone zdjęcia i filmy.

Oddała bym wszystko, żeby być tam z tobą, skarbie.

Oparłam się o ścianę szpitalną po czym zjechałam po niej plecami podkulając nogi do piersi.

Ski Mask usiadł obok mnie, objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego, a już po chwili płakaliśmy sobie w ramiona, wspominając, jaki to, Jahseh Onfroy był cudowny.






Rozdział poprawiony 12.10.19
LLJ🕊️

suicidal boy | xxxOnde histórias criam vida. Descubra agora