Rozdział 14

10.7K 453 19
                                    

veni, vidi, vici (j. łaciński)

– przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem


AARON

Nigdy nie spodziewałem się, że w wieku dwudziestu ośmiu lat będę potrzebował pluszaka do spania. Myślałem, że etap trzymania maskotek w łóżku miałem już dawno za sobą, jednak, kiedy tylko zerknąłem na siedzącą obok mnie Teddy, uświadomiłem sobie, w jak wielkim błędzie byłem.

Miałem wrażenie, że została stworzona specjalnie dla mnie. Jej bliskość przypominała mi ciepły i bezpieczny dom, do którego chciało się codziennie wracać. Sprawiała, że czułem się, jakbym wreszcie odnalazł sens swojej podróży, pozwalając mi zatrzymać się i ze spokojem odetchnąć.

Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo wkurwiało mnie to, że próbowała trzymać się ode mnie z daleka. Byłem pewien, że teraz również rozważała, co robiła w moim samochodzie i jak się w nim w ogóle pojawiła. Rozsądek kazał jej się wycofać, ale serce nie zamierzało do tego dopuścić. Swoją drogą, ja również.

Planowałem pokazać jej, że stąd nie było ucieczki, a ona znajdowała się tam, gdzie było jej miejsce. Przy mnie. Nie było mowy, bym kiedykolwiek wyraził zgodę na jej odejście. Zawsze, bez względu na cenę, którą musiałbym ponieść, znalazłbym ją. 

W tej kwestii mogłem być pieprzonym egoistą. Stała się moją obsesją i skłamałbym twierdząc, że nie fascynowało mnie to uczucie, bo byłem od niego uzależniony. 

Byłem uzależniony od niej. Od jej widoku. Od jej dotyku. I od jej niewyobrażalnej słodyczy.

Była moim zupełnym przeciwieństwem. Lekkim, niczym muśnięcie piórka, akordem w ulubionym utworze. Spowita blaskiem, a nie mrokiem. Energia, która od niej emanowała była tak czysta, że samo przebywanie w jej pobliżu mogło uleczyć każdy ból. Biły od niej wyłącznie jasne odcienie, świadcząc o jej niewinnym i beztroskim życiu. Pomimo że funkcjonowała w świecie prawników, nie poznała nawet najmniejszej namiastki jego brutalności. Emocje takie, jak strach i niepokój były jej obce.

Jej długie, lekko pofalowane, blond włosy swobodnie opadały na jej ciało, zasłaniając twarz oraz tułowie. Kończyły się dopiero w okolicy talii. 

Nie mogłem się powstrzymać od wyobrażenia sobie, jak owijam wokół nich swoje palce, jednocześnie pieprząc ją do utraty przytomności.

Zdecydowanie fantazjowałem o niej zbyt często i nawet nie próbowałem się w tym obszarze ograniczać.

Myślałem o tym, jak biorę ją na biurku w jej gabinecie, przywiązuje paskiem do drzewa w środku lasu, czy przyszpilam do podłogi w swoim apartamencie. Marzyłem o tym, by przeciągnąć jej nogi przez swoje ramiona i sprawić, by krzyczała moje imię tak głośno, że wszyscy w Beverly Hills wiedzieliby, że należy tylko do mnie. 

Za każdym, cholernym razem, gdy tylko widziałem jej twarz, miałem same brudne myśli w mózgu. Nie byłem w stanie okiełznać chęci wiecznego ubóstwiania jej. Chciałem, by błagała o to, bym nigdy jej nie opuszczał. Pragnąłem chwycić garść jej pasm i zerżnąć jej nabrzmiałe usta. Zobaczyć jej wargi owinięte wokół mojego kutasa.

Przymknąłem powieki i potrząsnąłem głową, czując jak mój penis zrobił się twardy na samo wspomnienie tego. 

W przypadku jej osoby, nie miałem żadnych granic, a już na pewno nie tych moralnych. Czułem, że na realizację wszystkich pomysłów zabrakłoby mi nocy.

Jej intensywnie szmaragdowe tęczówki wpatrywały się tępo w szybę oraz krajobraz za nią, a ja miałem ogromną ochotę złapać za jej żuchwę i zmusić ją do odwrócenia się w moją stronę. Chciałem, by patrzyła tylko na mnie, ale się opanowałem. Wiedziałem, że potrzebowała czasu, by zrozumieć, że była moja, a, tak się składało, że akurat my mieliśmy go przed sobą jeszcze bardzo dużo.

Sincerity is scary [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz