✿Kazemaru x Miyasaka✿

261 20 19
                                    

Dla weirmor
Opowiadanko bardzo bez sensu, wybacz.
~~~~~~~~~~~~~~

Zimne, wietrzne popołudnie, w dodatku w najmroźniejszą porę roku. Pomyślicie sobie - idealna okazja, by posiedzieć w domku pod kocem i popić kakao. Inne zdanie na ten temat miał Miyasaka Ryou - lekkoatleta pełną parą. Uznawał on, że dbać o swoją kondycję trzeba zawsze i wszędzie. Jasne, czasami chorował od swoich wariackich pomysłów, ale bieganie sprawiało mu nadzwyczajną przyjemność. Mógł wtedy zapomnieć o wielu rzeczach, tudzież problemach...

Wracając, nasz główny bohater dzisiejszej opowieści podróżował po lekko zaśnieżonych ulicach Inazuma Town. Nie przepadał za zimą - zdecydowanie wolał błogie lato - jednak musiał przyznać, że miasto w bieli wygląda naprawdę ładnie.
Jest to tym bardziej niezwykłe, bo w inne pory roku raczej tego nie uświadczysz.

Niestety, Ryou nie mógł się zbytnio skupić na podziwianiu śniegu, ponieważ robiło mu się coraz bardziej zimno. Szczękając zębami postanowił wrócić do domu.
Dopiero po chwili zorientował się, że wybiegł strasznie daleko od swojego mieszkania. Mało prawdopodobne by teraz, zmarznięty i zmęczony, prędko wrócił do domu.

,,To było strasznie nierozważne" ~ zganił siebie samego w myślach. Jednak jeszcze godzinę wcześniej czuł, że jeśli nie zacznie biegać, to zwariuje. Kochał to robić aż za bardzo... W dodatku nie robił tego całe dwa dni.
Dla niego to było straszne przeżycie!
Za bardzo się uzależnił od tego sportu - wciągało bardziej niż najlepsza, turecka telenowela!

Wracając do głównego tematu - blondyn poruszał się powoli ulicą, nieznacznie posuwając się do przodu.
Ostre podmuchy wiatru wcale nie ułatwiały tego zadania.
,,Nienawidzę zimy" ~ przemknęła mu taka o to myśl przez głowę. Ze zdenerwowania przygryzł dolną wargę. To był chyba jeden z jego gorszych dni - nawet nie wziął telefonu komórkowego!
Pan Miyasaka został nominowany do nagrody największego pechowca tego sezonu.

Wtem o to jednak zauważył postać odśnieżającą podwórko. Sylwetka wyglądała dziwnie znajomo...
Dopiero kilka sekund później chłopak zdał sobie sprawę, że tamtą osobą musi być... Kazemaru Ichrouta.
Niegdyś mieli bardzo dobre stosunki. Jednak odkąd tamten drugi zaczął zapamiętale grać w piłkę nożną, tak trochę zapomniał o Ryou. A Miyasaka przecież go ko-...
Lubił. I właśnie to "odrzucenie" (jak sobie wmawiał) złamało mu serce.
Postanowił więc zapomnieć o niebieskowłosym piłkarzu. Zaczął jeszcze więcej biegać. I to w jakiś sposób pomogło mu ukoić zbolałą duszę. Jednak tylko trochę.
Bo po zobaczeniu Kazemaru rana na nowo się otworzyła.

Miyasaka chciał jak najprędzej minąć dom Ichirouty, jednak jego niedoszły najlepszy przyjaciel go zobaczył, robiąc sobie akurat przerwę od odśnieżania. Mina Kazemaru przeszła od zdziwienia, przez lekki... smutek(?!) do radości. Pomachał on wnet energicznie do zmarzniętego blondyna i zawołał:
- Hej!

Ryou prędko przeanalizował sytuację w głowie. W końcu jednak westchnął lekko i również krzyknął:
- Hej, Kazemaru.
Widzac nadchodzącą okazję Miyasaka zbliżył się do długowłosego kolegi.
- Dawno się nie widzieliśmy - zagaił go od razu, stanąwszy przy płocie otaczajacym dosyć pokaźne mieszkanie. Nasz główny bohater dzisiejszej opowieści jednocześnie czuł podekscytowanie i niepewność spowodowaną tym nieofrtunnym spotkaniem. Oby tylko nie zakończyło się ono tragicznie...

- Tak... - odpowiedział już mniej entuzjastycznie Ichirouta, nagle będąc wielce zainteresowanym leżącą przed nim stertą białgo puchu. Dla niego również nie było to super przyjemne spotkanie. Mimo to raz po raz ukradkiem spoglądał na blondyna i w końcu raczył zauważyć, że tamten drugi jest zmarznięty. Przez sam fakt, że był dosyć dobrze wychowanym i serdecznym kolegą zaproponował bez chwili namysłu:
- Wejdziemy do środka? - zapytał, wskazując ręką swój dom. Ryou na początku chciał odmówić, ale koniec w końcu uznał, że jest to niezbędne.
Już lepiej kilka chwil posiedzieć z tym Kazemaru niż zamarznąć w połowie drogi do własnego mieszkania, co nie?

Chcąc, nie chcąc udał się za niebieskowłosym piłkarzem do wyraźnie ciepłego w środku budynku.
Po wejściu zdumiał się, jak dawno tam nie był. Ile to już... Kilka miesięcy? A może kilka tygodni? Sam już nie wiedział. Wszystkie dni zlały mu się w jedno.

Miyasaka otrząsnął się z zadumienia i prędko zdjął buty, nie chcąc ubabrać podłogi breją będącą jeszcze niedawno śniegiem. Po wykonaniu tej czynności prędko udał się za Ichiroutą, który zdążył już zdjąć ubranie ,,na dwór".
Owa dwójka chłopców udała się do kuchni.

Blondwłosy kolega miał szczęście - dom siał pustką. Zapewne rodzice Kazemaru jeszcze są w pracy...
Z tą myślą usiadł on przy stole na czerwonym, rozkładanym krześle i wpatrzył w lodówkę. Czy bycie tutaj miało sens?
W tym samym czasie mieszkaniec budynku przygotował dwa kubki gorącego kakao, po czym przysiadł się do Ryou.

Pili tak ten "napój bogów" do momentu, w którym Ichirouta zaczął się niespodziewanie śmiać. Ten widok był dla Miyasaki lekkim szokiem - rzadko można było zobaczyć coś takiego.
- Czemu się śmiejesz? - palnął bez chwili namysłu, będąc niezmiernie ciekaw.
Minęło kilkanaście sekund, nim niebieskowłosy chłopak zdołał się uspokoić i odrzec:
- Przypomniało mi się po prostu, jak kiedyś siedzieliśmy tak jak tutaj, w tej chwili i odrabialiśmy lekcje, a ty nagle kichnąłeś, a wszystkie zeszyty porozleciały się po całej kuchni.
- Czy to serio było takie zabawne? - zapytał z lekką dozą zirytowania Miyasaka. Dla niego nie było to śmieszne. Ani trochę.
Cóż, najwyraźniej Kazemaru miał... dziwne poczucie humoru.
- Dla mnie tak - odrzekł Ichirouta, po czym jednym łykiem dopił kakao. - A skoro już jesteśmy przy ,,dawnych czasach"... Powiedz mi, dlaczego się na mnie obraziłeś?

Te słowa zszokowały i jednocześnie lekko rozgniewały pana Ryou. Dla niego było rzeczą oczywistą, dlaczego przestał utrzymywać kontakty z Kazemaru. Postanowił więc wyrzucić to wszystko z siebie, zamiast kisić w środku jak ostatni tchórz (którym, po części, był).
- Nie "obraziłbym się", gdybyś nie zostawił mnie dla tego swojego klubu piłkarskiego! To ty mnie opuściłeś, nawet nie chciałeś już ze mną rozmawiać! - zawołał Miyasaka.
- Jak to nie? Przecież wcale Cię nie "zostawiłem" - odparł dalej nader spokojnie Ichirouta. - Pisałem do Ciebie, odwiedziłem Cię kilka razy... Tylko zawsze udawałeś, że Cię nie ma w domu. A klub piłkarski wcale nie był od Ciebie ważniejszy. To ty się obraziłeś o niewiadomo co i nawet nie miałeś odwagi porozmawiać o tym.
- Ja... Ja... - zaciął się blondyn, zdając sobie nagle sprawę ze swej głupoty. Kazrmaru miał rację - oziębienie ich relacji było spowodowane zachowaniem zazdrosnego Ryou. Jak on mógł być takim idiotą?! Czy serio zazdrość tak go zaślepiła? - Ja przepraszam, Kazemaru... Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak głupio się zachowywałem... Byłem po prostu zazdrosny.

Ichirouta pokiwał powoli głową na znak, że rozumie. Po chwili dodał:
- Czyli już się nie gniewamy, co? Jak dobrze. Zależy mi na Tobie.

Te słowa jeszcze długo dźwięczały Miyasace w uszach. W końcu. W końcu wszystko zostało wyjaśnione. W końcu Ichirouta na nowo zostanie jego najlepszym przyjacielem. W końcu Ryou będzie mógł mu wyznać swe uczucia... Ale jeszcze nie teraz.
Na to przyjdzie czas.
A na razie nasza dwójka koleżków poszła obejrzeć wspólnie film w salonie. Ten dzień z okropnego zamienił się w jeden z najlepszych.

Jednoparтówĸι (nie czytaj xD)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz