•Matatagi x Reader•

282 14 7
                                    

Dla Ms_Snowy
Zapewne nie wyszło zbyt dobrze, ale to już sama ocenisz!
× akcja przed wydarzeniami z GO Galaxy
~~~~~~~~~~~~~

To był kolejny nudny dzień. W dodatku sobota. Inni sobie wtedy myślą - "Yay, w końcu wolne od szkoły! Poszlajam się z kolegami i zjemy pizzę!". Ty jednak zwykle wtedy miałaś inne rzeczy na głowie. Oczywiście w przenośni! Nic nie stało na twojej ślicznej główce.

Co musiałaś robić? Pracować w sklepie. Za pieniądze? No jasne...
że nie. Owy budynek należał do Twojej ciotki, u której mieszkałaś. I tu nasuwa się kolejne pytanie - co się stało z rodzicielami? Żyją? A może Cię pozostawili na pastwę losu?
Tak szczerze - sama nie wiem. I nie sądzę, by ktoś znał na powyższe pytania odpowiedzi. Ewentualnie Twoja ciotka... Ale z nią nic nie wiadomo. Musisz ją kiedyś o to spytać.
Ale to nie teraz.

Opiekunka twa zwykle nie zlecała Ci żadnych zadań, nie kontrolowała zbytnio ani nic z tych rzeczy. Na ogół byłaś dosyć leniwą dziewczyną, więc tak czy siak nie wykonywałabyś wszystkich poleceń starszej o te dwadzieścia lat kobiety.

Za tą udostępnioną samowolę musiałaś w każdą sobotę zajmować się ciotecznym sklepem; sprzątać w nim, przyjmować klientów i tym podobne rzeczy. Nie było to zbyt przyjemne zajęcie, ale jak mus to mus... W końcu to był raz na cały tydzień. A poprzez wykonywanie tego dostawałaś same dobre udogodnienia. Któż by nie przystał na taką propozycję?

Gdybyś ty nie zgodziła się na taki układ, to kto wie, co by się z tobą stało później...
Ale po kolei. Właśnie dochodziła godzina czternasta. W sklepie nic się nie działo - nawet klienci nie przychodzili. Postanowiłaś więc uporządkować towar po raz piąty. Najwięcej czasu zajęło Ci ustawienie puszek w "piramidkę". Ty oczywiście zrobiłabyś to inaczej, ale ciotka kazała Ci ustawić je tak, a nie inaczej. Przypominając sobie ten rozkaz westchnęłaś głęboko i zabrałaś się do roboty.

Nie zajęło Ci to aż tyle czasu - tylko jakieś osiem minut. A efekt był zadowalający. Miałaś właśnie zabrać się za porządkowanie kolejnej rzeczy, gdy usłyszałaś, że ktoś wszedł do środka.

Prędko wróciłaś za ladę i zawołałaś do przybysza. Nie, do trzech przybyszy.
- Witam! W czym mogę służyć?
Dopiero teraz miałaś okazję bliżej przyjrzeć się nowoprzybyłym osobom. Dwójka chyba sześcioletnich chłopców (nader do siebie podobnych; pewnie bracia) i jeden starszy, na dziewięćdziesiąt dziewięć procent w Twoim wieku.
Miał włosy koloru wpadającego w szarość i czarne, nieprzeniknione oczy. Nigdy wcześniej go nie widziałaś.

Patrząc na przyglądającą się Tobie trójkę zaczęłaś zadawać sobie wewnętrzne pytania: czyżbym była brudna na twarzy? Mam jakąś dziwną pozę? Poplamione ubrania?
Żadne jednak z powyższych nie było prawdziwe.
- Dzień dobry - powiedziały jednocześnie młodsze od Ciebie dzieci i zaczęły przeglądać towar rozmieszczony na półkach i ladzie. Zachowywały się jednak przy tym zgoła cicho. Aż szok.

Tymczasem ich najprawdopodobniej starszy brat wziął parę puszek z zupą pomidorową, duży sok w kartonie i postawił wybrane przez siebie produkty na ladzie. Ty, po odliczeniu należności zaczęłaś przyglądać się dłoniom stojącego na przeciw Ciebie chłopaka. Nie było to zbyt interesujące, ale nerwowe ruchy, wykonywane przy szukaniu monet w kieszeni wydawały Ci się dosyć zabawne.

Gdy dwa ostatnie pieniążki miały zostać przekazane w Twoje chciwe rączki, nagle usłyszałaś okropny hałas z prawej strony. Po spojrzeniu w miejsce, z którego dochodził dźwięk, zamarłaś. Puszki, z których ułożenia byłaś tak dumna, teraz leżały porozwalane (a przynajmniej połowa z nich) na podłodze. A pośrodku tego całego harmidru stał oczywiście kto? Ten mały klient. Trzymał on w dłoni jedną z puszek i miał niezbyt radosną minę. Nie dziwiłaś mu się - zapewne narobienie takiego bałaganu nie było celowym działaniem. A przynajmniej taką miałaś nadzieję. Bo jeśli nie...

Chcąc nie chcąc musiałaś jednak i tak to posprzątać. Schowałaś otrzymaną zapłatę do kasy i wnet zabrałaś się do pracy. Zbyłaś przeprosiny zwykłym, mechanicznym już "nic się nie stało".
Myślałaś, że teraz zostaniesz w końcu sama i będziesz mogła trochę poleniuchować. Jednak tak się nie stało. Bo cała trójka, która bądź co bądź ponosiła wspólną odpowiedzialną za ten bajzel zaczęła Ci pomagać w przywróceniu puszek do poprzedniego stanu. Nie wyszło idealnie, jednak przy takiej ilości rąk wykonano to w zaledwie minutę.
- Dziękuję - rzekłaś pojednawczo do tych miłych (przynajmniej za takich zaczęłaś ich uważać) ludzi.
- Serio nie ma za co - odparł najstarszy, przyjmując obojętny wyraz twarzy. Najwyraźniej to był koniec Waszego krótkiego spotkania. Ty jednak z jakiegoś powodu nie chciałaś go kończyć. Miałaś chęć nawiązać z chłopakiem większą więź. Może to przez zbytni brak przyjaciół, albo przez to, że musiałaś poznać absolutnie wszystko i każdego. Był z Ciebie taki mały odkrywca. Czasami denerwujący, ale bardzo pomocny.

Nie zebrałaś się jednak na odwagę i pozwoliłaś "rodzince" odejść z zakupami. Nie było to zbyt łatwe, ale jednak Ci się udało. Potem, przez cały dzień, nie miałaś żądnych takich przygód. Nudy jakich mało. Nawet po tym, jak mogłaś odejść do swojego pokoju, to nie mogłaś wyzbyć się uczucia, że coś ważnego pominęłaś. Owe uczucie nie było zbyt wielkie, prawie nie istniało, ale jednak je czułaś. Słabizna.

Gdybyś tylko wtedy wiedziała, że spotkasz Hayato kilka dni później w parku... Wtedy nie byłabyś taka rozkojarzona przez resztę dnia i nie zwaliła kilku najprostszych czynności jak włożenie talerza do półki.
Chociaż kto wie - może bez tego chwilowego zaćmienia umysłu nie zobaczyłabyś się później z Matatagim w parku i nie zawarła z nim bliższej, znacznie bliższej znajomości? W dodatku nie dowiedziałabyś się, że podczas wcześniejszych, sobotnich, feralnych zakupów źle wydałaś chłopakowi resztę.
Tak czy siak zapowiadała się długa, zapewne owocna znajomość. Brzmi niewiarygodnie i naiwnie? Zdecydowanie. Jednak taka była rzeczywistość. Twoja i jego rzeczywistość.

Jednoparтówĸι (nie czytaj xD)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz