Spotkanie

2K 256 37
                                    

-Todoroki! Słyszysz?

-Hm? Co?

-Cykady! Słyszysz?

-Ah tak, słyszę.

-Mmm...Todoroki?

-Tak Midoriya?

-Nie jestem...zbyt nachalny?

-Ty? Nie żartuj sobie. Mów do mnie cały czas, Izuku...

***

     Lubiłeś dźwięk cykad... pamiętam jak leżeliśmy razem na świeżej trawie, wpatrując się w bezchmurne niebo. Z twojej twarzy nigdy nie schodził uśmiech. Nawet gdy ci ubliżano, ty nie wdawałeś się w dyskusję, odwracałeś się i odchodziłeś z promienny uśmiechem. Jakbyś właśnie został pochwalony.
Zawsze zastanawiałem się jak ja bym sobie z tym poradził.
Dopiero teraz to zrozumiałem. To maska, która trzymała się ciebie każdego dnia, aż w końcu sznurki puściły a twoje serce nie wytrzymało.

(Wybacz, za moją głupotę...)

***

-Mieszańcu! Zejdź mi z drogi!-z zamyślenia wyrwał mnie głos Kacchana, który odepchnął mnie z celownika wroga.

        Właśnie znajdujemy się w samym środku zmagań z wielkimi Nomu.

-Przepraszam...-odparłem ulegle, starając skupić się na robocie.

Kolejne kłęby dymu unosiły się nad zniszczoną częścią miasta, a potworów przybywało z każdej strony. Nagle przed oczyma śmignęła mi zielona smuga światła, a wraz z nią miły dla moich nozdrzy zapach. Dobrze znałem ten zapach, przez ostatni czas wtulałem się w jego małego właściciela. Tym razem nie miałem cienia wątpliwości, to na pewno on!
Czy jest sens pomagać Kacchanowi, który rozwala wokół wszystkich napastników, z dziką wściekłością?
Podkręciłem głową, biegnąc w stronę, w którą wcześniej udała się smuga światła.

-Ej! A ty dokąd pojebańcu!?-wrzasnął, siłując się z bestiami.

-Do mojego przeznaczenia-mruknąłem, znikając za ścianą ognia.

***

(Zgubiłem go...albo to znowu moje urojenia...)

Nie! Tym razem to na pewno był on! Dam sobie rękę uciąć.
Przemieszczając się wzdłuż alejki, rozglądałem się na wszystkie możliwe strony.
Zrezygnowany spuściłem głowę, zatrzymując się na chwilę.

(Izuku...gdzie jesteś?)

      Kiedy już miałem wracać do Kacchana, poczułem ciężar na swoich plecach.
Bezwładnie opadłem na ziemię, zderzając swoją twarz z twardym podłożem.

-Czemu nie walczysz? Na pewno się tego spodziewałeś-ten słodki głos, może mieć tylko jednego właściciela.

(Czy to sen?)

-M-Midoriya...-na mojej twarzy zawitał lekko widoczny uśmiech.

(Wreszcie mogę Cię zobaczyć... mój drogi)

•••

Jednak rozdział jest dzisiaj ^^ W sumie to jestem zmęczony ale chciałem to już napisać, żeby nie było xp
Jeśli są błędy to bardzo Was przepraszam :<<

Hoka no sekai || TodoDeku || zₐₖₒńczₒnₑWhere stories live. Discover now