SZYSZKI!

26 5 0
                                    

14.10.2018
Właśnie tego dnia. W dzień nauczyciela w moim życiu przeżyłam największy zawał, jak i akcje w moim życiu.

Zaczynając ,od początku...

Mimo tego ile mam lat rodzice nie pozwalają mi wychodzić.

Tegoroczne wakacje spędziłam w domu. Może i wyszłam dwa czy trzy razy, lecz każde moje wyjście kończyło się awanturą.
Nie było wyjścia bez kłótni.
Wszystko dlatego, że moim rodzicom nie podoba się fakt, iż zadaje się z gejami lesbijkami.

Ale... Przepraszam.
To ja się zadaje z takimi osobami. Nie moi rodzice więc no... Chuj im do tego!.

Wracając...

Dzisiejszego dnia mama pozwoliła mi wyjść w celu pozbierania szyszek.
Miałam na to dwie godziny.
Bardzo byłam szczęśliwa, gdyż nawet dwie godziny z dala od domu to bardzo dużo.

Zaprosiłam na zbieranie szyszek moje dwie przyjaciółki i kolegę.
Dziewczyny się zgodzili, ale przyjaciel już nie...ale zaproponował zrobić akcje, żebyśmy my pojechały do niego. Ma u siebie las i lasek i pełno szyszek.

Już kilkakrotnie obiecałam, że to niego pojadę, aczkolwiek rodzice... To wszystko wyjaśnia.

Dodam, że mieszkał on dość spory kawałek. Dwadzieścia minut autobusem.

Spodobał mi się ten pomysł ,więc postanowiłam zaryzykować.

Dostałam informację, o której autobus i z jakiego przystanka mamy pojechać.

Wszystko było ustalone. Mama poinformowa, że jestem w parku niedaleko domu i że będę na 15.

Ja i moje przyjaciółki szczęśliwe jedziemy do przyjaciela.

Wszystko było dobrze. Do miesiąca docelowego zostały cztery przystanki a 10 przystanków do miejsca mojego zamieszkania..

Wszystko pięknie ładnie...lecz nagle dzwonił mój tata!
Byłam w autobusie ! Hałas! Daleko od domu.
Nie odebrałam. Dzwonił znów. I znów.
Spanikowałam.
Moje przyjaciółki kazały mi odebrać, ale ja tego nie zrobiłam.
W panice naciskałam przycisk "przystanek na żądanie"

Niemalże wyskoczyłyśmy z autobusu.

Wtedy zadzwoniła mama.
Odebrałam.

Kazała mi wrócić w ciągu 5 minut.

Byłam daleko od domu.
Cała się trzęsłam, byłam czerwona. Popłakałam się.
Przyjaciółka zaczęła mnie uspokajać.

Chciałam jak najszybciej wracać, ale nie miałam szyszek.

Całe szczęście wysiadłyśmy przy drzewku, na którym rosły szyszki!

Trochę pozbierałyśmy.

Pozory są!

Ale... Gorzej było z powrotem.

Była niedziela. Autobusy jeżdżą co godzinę, a nawet dwie.

Postanowiłam iść z buta.

Kobieta w panice do wszystkiego zdolna .

Wzięłam swoje przyjaciółki i niemalże biegłyśmy.

One mówiły ,że to się nie uda nie ma sensu, ale dla mnie nigdy nie ma nic niemożliwego.

Szłam szybko. Olałam fakt że byłam czerwona od słońca plus tyłek, mi się spocił. Szłam dalej.

Szłyśmy już 15 minut. Powoli traciłam nadzieję.
Nie było żadnej żywej duszy. Żadnego przystanka.
Zadupie.

Powoli się poddałam, ale jak zobaczyłam biedronkę, oświetloną promieniami słońca dostałam objawienia.
I tak było.

Za biedronką był przystanek.
Nasz autobus! Zdążyłyśmy idealnie na niego.

W autobusie nie mogliśmy się powtarzać od śmiechu.
Byłyśmy aż czerwone ze śmiechu i bolały nas brzuchy.

Całe szczęście szczęśliwe wróciliśmy do domu.
Przypał był ale nawet mały.

Kochani czytelnicy!
Jeśli macie tak jak ja z rodzicami którzy trzymają was w czterech ścianach i pozwalają wam wychodzić raz na ruski rok...NIE RYZYKUJECIE JAK JA!

Ja miałam po prostu szczęście, ale nie każdemu może się to udać.

Mimo wszystko nie żałuję.
W życiu czasem trochę adrenaliny jest potrzebne.

My life, My diary...Where stories live. Discover now