Rozdział 3

26 6 0
                                    

Po odpięciu całego towarzystwa na moją prośbę tuliliśmy się długo do siebie. Tak bardzo potrzebowałam tego. Miałam wrażenie, że po częściowym odzyskaniu wolności jestem jeszcze bardziej roztrzęsiona.
- Spróbuję wyważyć drzwi - powiedział Tymon, odczepiając się od towarzystwa, biorąc przy tym wielki rozbieg.
- Nie! - krzyknął Jerzy, chwytając go szybko za rękę. - Nie znamy dalszego otoczenia. Skąd możesz wiedzieć, czy nie siedzą przed drzwiami i czekają tylko na to, by nas znowu obezwładnić? - Jego słowa miały sens. Nie wiemy gdzie jesteśmy i co znajduje się za tymi drzwiami, a ryzyko było zbyt wielkie, byśmy mogli je podjąć.
- Masz racje. - Podrapał się po głowie. - Nie mogą się tak od razu dowiedzieć, że przeszedłem przemianę - rozmyślał głośno, chodząc w kółko.
- Może już wiedzą, ale czekają na wszystkich. - Wzruszyłam ramionami, podrzucając kolejną teorie.
- Nie sądzę, by ten typ był tak inteligentny. Z tego, co pamiętam, zgarnęli mnie wieczorem w pobliżu banku, a tam jest monitoring. Nie wspomnę o tym, że zdradził nam za dużo szczegółów dotyczących eksperymentu - tłumaczył Bartosz.
- A wśród nas jest jeden geniusz - dodał Tymon, a my patrzyliśmy po sobie. - Obstawiam Anastazję lub Jerzego. - Uśmiechał się do nas porozumiewawczo.
- Wolałbym telekinezę - stwierdził Jerzy.
- Nie no, telekineza to moja będzie na 100% - debatował Bartosz.
- Czy tylko mnie nie obchodzą jakieś super moce? Nie mam ochoty bawić się w superbohaterkę, kiedy za drzwiami w każdym momencie może  czyhać śmierć. Wiecie, co ja chcę? Wrócić do domu i już nigdy w życiu z niego nie wyjść. - Odeszłam od nich, siadając na zalanej betonem ziemi obok drzwi, nie myśląc już o tym, że moja biała koronkowa sukienka nie jest w tym samym kolorze.
- Może poczekamy aż tu wejdą - rzucił luźno tymon półszeptem.
- I co wtedy? - dopytywał Jerzy. Gdy oni tak dyskutowali między sobą, czułam, jak brzuch zaczyna mnie boleć. Coś ściskało mój żołądek.
- Staniemy przy drzwiach. Gdy wejdzie, nie zauważy nas, a wtedy uderzę go krzesłem - tłumaczył, gestykulując. Próbowałam go słuchać, jednak mdłości i bóle brzucha bardzo w tym przeszkadzały.
- To świetny pomysł - przyznał Bartosz. Wtedy moje mdłości sięgnęły zenitu, a ja poczułam, jak wszystko, co miałam w żołądku, unosi mi się do góry. Miałam wrażenie jakbym wyrzuciła z siebie wcześniej zjedzoną kanapkę, ku mojemu zdziwieniu wydałam z siebie tylko dźwięk oddawania posiłku.
- Ej ej, Anastazja, co jest? - zaniepokoił się i podbiegł stojący najbliżej Bartosz.
- Niedobrze mi. Przepraszam - mówiłam, ocierając usta ręką, które mimo wszystko były czyste i suche.

Postanowiliśmy wcielić plan Tymona w życie. Wszyscy oparliśmy się o ścianę z drzwiami i czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Nie wiem, jak długo to trwało, ale wiem, że podczas tego czekania ból brzucha nie ustępował i zdążyłam zwrócić powietrze cztery razy.
Byłam wykończona samym tym wymiotowaniem i bólem brzucha, podczas gdy zaczęłam czuć uderzenia gorąca i okolice twarzy.
- Ej - wymamrotałam cicho - zaczyna mnie boleć głowa - wydusiłam z siebie.
- Nie żartuj sobie - wystraszył się Tymon.
- Wyglądam, jakbym żartowała? - Dotknęłam czoła, które było lepkie od potu.
- Nie rób nam tego teraz - błagał mnie Bartosz.
- Przepraszam - powiedziałam tylko, niewyraźnie czując kolejny ucisk w okolicach czoła. - Najwyraźniej był jakiś błąd w obliczeniach lub to coś przyswaja się u każdego w różnym czasie. Sam mówił przecież, że minęło zaledwie 12 lat i miesiąc...
- Cicho! - przerwał mi stojący najbliżej drzwi Tymon. - Ktoś tu idzie. Słyszę jak schodzi po schodach. - Bezszelestnie chwycił za nogi krzesło, na którym siedział i trzymając je cały czas w górze czekał, aż drzwi otworzą się.

Mimo silnych uderzeń bólu wstałam i zaczęłam przygotowywać się do ucieczki. Nie mogłam w tym momencie poddać się bólowi. Miałam w sobie tyle waleczności, jak chyba nigdy przedtem.  Strach zamienił się w wolę przetrwania i bycia wolną. Mimo to moj organizm zdradzał objawy stresu. Ręce zaczęły mi się trząść, a serce waliło jak oszalałe. Gdy usłyszałam dźwięk wkładanego do zamka klucza, poczułam te wszystkie emocje uderzające od chłopaków. Ich twarze były bardzo przerażone całą sytuacją. Jedyny Tymon zachował skupienie i wiedział, że nie może dać ponieść się emocjom.

Dzieci Sambora Where stories live. Discover now