18. The Devil's hangover.

666 30 8
                                    

Piłam sobie kolejnego shota w ulubionym barze, bo w sumie po prostu miałam dzisiaj ochotę na samotną randkę z alkoholem. Co prawda był środek tygodnia, byłam po treningu, do tego jutro szkoła, ale oczywiście na razie się tym nie przejmowałam. Byłam świadoma jak jutro będę na siebie zła. I zastanawiałam się, czy moje zachowanie nie wpędzi mnie w końcu do poważnego alkoholizmu.

Czemu nie mam w życiu ani odrobiny jakiejkolwiek samodyscypliny?

Bez sensu.

- Hej laska, kto ci tak obił mordę? - usłyszałam koło siebie rozbawiony głos jakiegoś faceta, więc obróciłam się z teatralnym westchnieniem. Zlustrowałam mężczyznę, chcąc znaleźć coś, co mogłabym wykorzystać do pyskowania i dopiero po chwili do mnie dotarło, że znam typa.

- Co ty tu... - zaczęłam, bo nie mogłam połączyć żadnych faktów. Byłam już zbyt wstawiona.

- Gość wybudził się ze śpiączki i w końcu wycofał oskarżenie, więc mnie wypuścili. - wyszczerzył się do mnie... Jak on właściwie miał na imię?

- Miałeś do mnie dzwonić - mruknęłam, spoglądając na swój telefon, gdzie było kilka wiadomości, które stwierdziłam później przeglądnąć.

- Nie miałem czasu ogarniać tych wszystkich powiadomień z dwóch tygodni - odparł, wzruszając ramionami. - Kolejka na mój koszt - rzucił do barmana i puścił mi oczko.

- Theo, tutaj jesteś! - Jakiś chłopak klepnął mojego kolegę w plecy i po chwili się do nas dosiadł, a ja podniosłam głowę znad telefonu, aby ogarnąć gościa.

Tak przy okazji, przecież wiedziałam, że ma na imię Theo...

- Siema młody, nie rób wstydu przy mojej nowej koleżance - rzucił do chłopaka, a ten zbliżył się do mnie i wtedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Przez to, że oświetlenie było słabe, a ja wstawiona, dopiero z opóźnieniem ogarnęłam, że my też sie znamy.

- Uhm, hejka Harry - rzuciłam zmieszana sytuacją, wlewając w siebie kolejny kieliszek alkoholu.

Zachowywałam się przy nim jak totalna idiotka, ale podobał mi się i mój organizm jakoś sam tak ze mnie robił debila.

- Znacie się? - zdziwił się Theo.

- Od wczoraj. Chodzimy razem do klasy - zaśmiałam się, bo aktualnie wydawało mi się to komiczne.

Tak, Walker, pogratulować.

- Victoria, a ty skąd znasz mojego starszego brata? To raczej nieodpowiednie towarzystwo dla ciebie - parsknął Harry, a ja rzeczywiście dostrzegłam, że są podobni i mogą być rodzeństwem.

- W zasadzie to znamy się zza krat - rzuciłam rozbawiona, patrząc na zdziwionego chłopaka. - Taki epizod. - machnęłam ręką.

- Zaskakujesz mnie Vi, czy mam się zacząć bać? - zaśmiał się.

Boże jaki on jest słodki... Dobra, powiedz coś, bo jest niezręcznie.

- Nie przynudzaj, tylko się z nami napij! - uniosłam pusty kieliszek. Tak, alkohol rozwiązaniem kolejnego problemu. Brawo alkoholiku. - Dan, polej jeszcze - wybełkotałam.

- Masz już za dużo niezapłaconych kolejek, młoda, a jesteś w takim stanie, że się boję, że zapomnisz - powiedział, na co westchnęłam niechętnie i podeszłam do baru, żeby zapłacić telefonem.

- Teraz nalejesz? - zapytałam, a on się uśmiechnął.

- Zimne szoty już lecą - rzucił i wróciłam do stolika, potykając się o coś i prawie się wyjebałam, ale uratowało mnie krzesło.

You're annoying me, idiot.Where stories live. Discover now