Rozdział IV

1.6K 60 20
                                    

Wchodzę do budynku i rozglądam się po przestrzeni w poszukiwaniu windy. Jak to wieżowiec jest ogromny i mieści się w nim kilkanaście pięter, a szczerze mówiąc to jakoś nie mam ochoty przemierzać  tyle set schodów po nogach. Pewnie weszłabym na rozmowę nieźle zmachana i w dodatku bym się spóźniła. Gdy drzwi od windy się otwierają, czekam dopóki wszyscy z niej wyjdą. Lekko się uśmiecham pod nosem i wchodzę do dość przestronnego pomieszczenia jak na przeciętną windę. Wciskam na okrągły klawiszek, a dokładnie na przedostatnie piętro, na którym znajduje się biuro pana Carter'a.

Po jakieś minucie drzwi się otwierają, a przede mną ukazuje się na pierwszym planie recepcja, niezwykle pięknie urządzona. Białe wnętrza, elementy drewna, ciepłe światła i w co niektórych miejscach poustawiane roślinki dodają dużo uroku. Wychodzę z windy i podchodzę do recepcji, ustawiając się za pewnym mężczyzną, którego 'obsługuje' śliczna brunetka za ladą z wyraźnie podkreślonymi ustami w kolorze czerwonego matu. Wydaje się być bardzo zmysłowa. 

- Dzień dobry, ja przyszłam do pana Carter'a w sprawie pracy. Byłam umówiona - mówię z ciepłym uśmiechem, gdy nadchodzi moja kolej.

Brunetka zagląda w komputer i wystukuje coś na klawiszach.

- Tak, racja. Pan Carter już na panią czeka, śmiało można wejść do gabinetu - odpowiada po chwili, wskazując wzrokiem na duże drzwi, znajdujące się na końcu korytarza po mojej prawej.

- Dobrze, dziękuje - kiwam głową i odchodzę.

Przemierzam kilkumetrowy korytarz, rozglądając się za duże okna, które ukazują panoramę miasta. Jeju, jak tu pięknie. To idealna praca dla mnie, tak samo jak idealne miejsce. Nie powiem, nie raz właśnie tak wyobrażałam sobie swoją wymarzoną pracę.

Podchodzę do drzwi i delikatnie w nie pukam, jednocześnie na tyle mocno, by mężczyzna po drugiej stronie mnie usłyszał. Powoli otwieram drzwi, wychylając wzrok do środka.

- Dzień dobry - witam się, patrząc na siedzącego przy biurku mężczyznę, który i tak znajduje się bardzo daleko ode mnie.

- Witam, pani Lilliano - mówi oficjalnym głosem, zerkając tu na papiery z prawdopodobnie moim SV, a tu zaraz na mnie. Nie ukrywam, że troszkę się speszyłam. - Zapraszam, proszę podejść - dodaje, wskazując na miejsce naprzeciwko siebie.

Zamykam za sobą drzwi i przemierzając kolejne kilka kroków, zatrzymuję się przy biurku. Podaję dłoń na powitanie i po tym zasiadam naprzeciw.

- No więc, przejdźmy do rzeczy, nie lubię obwijać w bawełnę. Gdy przejrzałem pani SV uznałem, że dam pani szansę. Szczerze mówiąc poszukuje osób nieco starszych od pani i z trochę większym doświadczeniem, ale czemu by nie spróbować czegoś nowego? - mówi z lekkim, ale także z dość pewnym siebie uśmiechem, choć sądzę, że sam o niewiele lat jest starszy ode mnie. Mniejsza oto. - Jest pani młoda, dopiero zaczyna smakować prawdziwego życia, pewnie niebawem będzie pani myśleć o małżeństwie, założeniu rodziny, dzieciach. Ale w sumie, od czegoś trzeba zacząć, by się jakoś w przyszłości utrzymać - mówi, odkładając teczki z papierami na brzeg biurka.

- Jak na razie chcę się w stu procentach poświęcić pracy, nie planuje w najbliższych latach założenia rodziny. Jestem sama w tym kraju, przyjechałam tu po to by się całkowicie usamodzielnić i dać z siebie najwięcej jak tylko potrafię. Proszę dać mi szansę, jestem pewna że dam z siebie wszystko - gwarantuję.

- A no właśnie, bo pani przecież przyjechała z Hiszpanii jak dobrze pamiętam - wtrąca, sięgając z powrotem po teczkę z moim SV. - Jest pani hiszpanką? Co panią skłoniło do przyjazdu do Londynu? Ogólnie do Anglii - pyta najwyraźniej zaciekawiony. Myślałam, że to moja indywidualna sprawa, chociaż w tych czasach ludzie są niezwykle ciekawscy i najchętniej zajrzeliby człowiekowi pod kołdrę.

- Tak, przyjechałam z Hiszpanii, dokładnie z Sevilli. Jestem pół hiszpanką, pół angielką. Jako dziecko mieszkałam tu przez parę lat. Czas i los zdecydowały bym wróciła - odpowiadam z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Ma pani dobry akcent, gdyby nie to SV nie zorientowałbym się, że pani nie stąd - komentuje.

- Dziękuje - odpowiadam ciepło.

- Pracujemy standardowo pięć dni w tygodniu po dziewięć godzin. Od ósmej rano do siedemnastej. Rzadko się zdarza by początkowy pracownik zostawał w soboty. Chcę przyjąć panią jak na razie na okres próbny, będzie pani tak zwaną moją drugą ręką do pomocy. Jeżeli da pani z siebie wszystko w ciągu najbliższego miesiąca to zadecyduję, czy opłaca mi się przyjąć panią na pełny etap. Chociaż szczerze mówiąc, nie wątpię w panią. - uśmiecha się, mierząc mnie wzrokiem.

- Oczywiście, nie zawiodę pana - przyznaję.

- Może akurat uda się pani mnie 'oczarować' i z czasem pomyślimy nad wyższym stanowiskiem. Czas pokaże. Jak na razie dziękuje za przyjście, widzę panią jutro o ósmej rano tutaj w swoim gabinecie. Chcę dodać, że nie znoszę spóźniania się do pracy - mówi, wstając z fotela, a ja robię to samo.

- Ależ oczywiście, rozumiem. Punkt ósma tu będę. Jeszcze raz bardzo dziękuje, nie zdaje sobie pan jak ta praca wiele dla mnie znaczy - wyciągam dłoń w stronę bruneta. - Do zobaczenia - mówię.

- Do zobaczenia jutro - ściska moją dłoń, patrząc mi głęboko w oczy.

Po dłuższej chwili odrywam swoją dłoń i zabieram z krzesła torebkę, która przewiesiłam na ramię. Opuszczam gabinet i podekscytowana kieruję się w stronę windy. Cieszę się jak dziecko, naprawdę! Chyba jak wrócę do domu to od razu pójdę spać, by dzień i noc mi szybko przeleciały. W windzie wyciągam z torebki telefon i naciskam zieloną ikonkę wiadomości. Wybieram numer Tiffany. - "Udało się, mam tą pracę! Jeszcze raz ci dziękuje, jesteś wielka!" - wysyłam SMS i po minucie winda zatrzymuje się na parterze. Wychodząc z budynku, mój telefon daje znać o nowej wiadomości.

- "Ha, mówiłam że tak będzie! Gratulacje Liluś i powodzenia jutro ;*" - czytam uśmiechnięta.

W znakomitym humorze czekam na autobus, chcąc dojechać na jedną z większych handlowych ulic w Londynie. Muszę kupić coś na jutro. Jakąś nową koszulę, spódnicę. Chcę czuć się pierwszego dnia w nowej pracy i w nowych ubraniach jak najlepiej.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 04, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Mój biznesmenWhere stories live. Discover now