Rozdział 15

5.8K 241 192
                                    

*Harry*

- Nie ma mowy... - powiedziałem.

Ponownie spojrzałem na pudełko, w którym znajdował się jakiś dotykowy telefon z ugryzionym jabuszkiem, różowa karta kredytowa i tego samego koloru obróżka ze złotym napisem "Właśność Louis'a Tomlinson'a".

- Będzie mi przykro... - mruknął, a ja nie potrafiłem nie uledz.

- No dobrze, ale jakoś ci się odwdzięczę. Obiecuję. - spojrzałem na niego z lekkim uśmiechem.

- No i pięknie... - jego oczy zabłysły.

Chłopak położył się obok mnie, a ja odłożyłem pudełko na bok.

- Jesteś śliczny wiesz... - położył dłoń na moim policzku i go pogładził.

Moja omega zaczęła mruczeć i wyć.

- Dziękuję. - uśmiechnąłem się. - Ty za to jesteś bardzo przystojny. - zagryzłem dolną wargę z uśmiechem.

- Tak? - uniósł jedną brew do góry.

- Yhym... - mruknąłem, a szatyn wpił się w moje usta.

Żarliwie oddawałem każdy pocałunek.

Po chwili Louis zszedł ustami na moją szyję zostawiając na niej czerwone ślady.

Jęczałem pod wpływem jego dotyku i rozpływałem się czując jego rękę masującą wypukłość w moich spodenkach od piżamy.

Moja wewnętrzna omega niewytrzymywała.

************************************

Obudziłem się rano bardzo wyspany.

Czekaj, czekaj...

Od kiedy poduszki się ruszają i mają serce?!

Ze strachem podniosłem głowę do góry i jedyne co zobaczyłem to roześmiane niebieskie tęczówki i oślepiający uśmiech.

- Dzień dobry omego. - powiedział Louis.

A jego głos...o mój boże...

- Dzień dobry alfo... - mruknąłem spowrotem się na nim kładąc.

- A ty czasem nie miałeś iść gdzieś z Niallem? Bo dzwonił do mnie parę minut temu, że będzie za pół godziny. - zaśmiał się a mnie chwilę zajęło zrozumienie sensu jego wypowiedzi.

- O cholender... - jęknąłem.

- Raczej Irlandczyk...

- Oj tam. - mruknąłem i wstałem. - Idę do łazienki.

Wróciłem po około 10 minutach spędzonych głównie na układaniu tych głupich włosów.

Pognałem do pokoju i stanąłem przed szafą.

Po chwili ubrany w jasne spodenki z wysokim stanem, różową bluzkę z jakimś nadrukiem i białe tenisówki, zbiegłem na dół do kuchni gdzie już urzędowała moja alfa...em nie moja...alfa...yyy....urzędował Louis.

- Siadaj i zjadaj mały. - uśmiechnął się i podał mi talerz kanapek z dżemem.

- Dziękuję. - cmoknąłem go w policzek.

Szatyn wyszedł i wrócił po chwili z czarnym pudełkiem.

Wyjął z niego obróżkę i założył mi na szyje oraz lekko pocałował w usta.

- Weź sobie jakiś plecak i włóż do niego telefon i portfel Hazz. - powiedział z uśmiechem. - Na telefonie masz mój numer więc jak coś to dzwoń.

- Dobrze Loueh... - zachichotałem i poleciałem na górę po plecak, do którego włożyłem wszystko co mi kazał i butelkę wody.

Chwilę pogadałem z szatynem i usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Chłopak poszedł otworzyć, a ja szybko przejżałem się w lustrze dopiero teraz zauważając czerwono-sine ślady, w które była przyozdobiona cała moja szyja.

O cie panie...

- Harry idziesz?! - usłyszałem wołanie.

Szybciutko pojawiłem się w przedpokoju, założyłem buty, pożegnałem się z Louisem całusem i wyszedłem z farbowanym.

************************************

Powitajcie kangury z Australii.

xxViakokxx

✨🌈✨🌈✨


Neighbouring Pack. ¦¦Larry Stylinson¦¦ a/b/o (✔️) Where stories live. Discover now