Posłuszna

250 16 0
                                    


  Mijały dni, które zamieniały się w tygodnie. Robiłam to, co chciał Negan. Udawałam twardą, kiedy kazał mi używać żelazka, albo obcinać kończyny ludziom. Wyłączałam się, tak jakby to nie działo się na prawdę. Nocami natomiast płakałam w poduszkę. Stałam się potworem i nie ważne, że robiłam to tylko po to, żeby zdobyć jego zaufanie. Nie sprzeciwiałam się, nie protestowałam. Czułam się jak egoistka, bo mogłam zrobić cokolwiek.

Szybko zrozumiałam również, o co chodzi w byciu żoną Negana. Myślałam, że to tylko jakiś „przywilej". Założył sobie jakiś harem. Kazał ubierać się nam w sukienki i mu usługiwać. Był tak bezczelny, że przyprowadzał „byłych" mężów, narzeczonych czy chłopaków swoich żon. Wtedy odgrywał szopkę: całował je, sadzał sobie na kolanach, zmuszał do tego, żeby mówiły jak bardzo go kochają i że jest tym jedynym. Widziałam miny tych mężczyzn serca im pękały. Nie jeden chciał rozwalić łeb przywódcy Zbawców, ale żaden się nie odważył. Negan wybierał sobie jedną dziewczynę, z którą spędzał noc.

Pamiętam jak stało się to pierwszy raz. Niby nic złego mi nie zrobił. Nie uderzył, nie potraktował jak kurwy, ale ja się tak czułam. Pomimo tego, że nie byłam dziewicą, a on był delikatny to nadal czułam się jak zwykła dziwka. Jego pocałunki, ręce, które wędrowały po moim ciele to wszystko wywoływało u mnie odruchy wymiotne, z którymi musiałam walczyć. Musiałam udawać, że mi się podoba sama też go dotykałam. Po wszystkim nie mogłam sobie pójść i się wypłakać. Kazał mi zostać do rana. Nie spałam tamtej nocy, ledwo zaczęło świtać, a ja pobiegłam do łazienki. Nie wiem ile czasu siedziałam i się szorowałam.

Teraz nauczyłam się żyć i z tym. Kiedy wypada mi z nim noc wchodzi we mnie zupełnie inna osoba. Tak jakbym użyczyła komuś swoje ciało, a sama stała obok. Często zamykam oczy, kiedy czuję, że nie dam rady. Z niewiadomych przyczyn widzę wtedy Daryla. Wyobrażam sobie, że to on wtedy jest mi lżej. Najgorzej jest, kiedy otwieram oczy. Wtedy czar pryska i nie widzę Dixona, a Negana. Od czasu listu, który dostałam od Toma mało go widziałam. Ciągle musiał gdzieś wyjeżdżać. Zorientowałam się, że na własną rękę próbuje znaleźć Amber, ale nie wiedziałam dlaczego. Raczej nie po to, żeby wziąć ją w objęcia.

Dzisiejszego dnia ja i Carson mieliśmy ręce pełne roboty. Okazało się, że przy odbieraniu daniny wywiązała się jakaś sprzeczka. Zbawcy pobili się z ludźmi z innej osady. Rany nie były zagrażające życiu, ale na tyle głębokie, że niektóre trzeba było szyć.

- O co poszło ?-Zapytałam mężczyznę z rozciętym łukiem brwiowym.

-Jeden szczyl kozaczył, później drugi. Wkurzyli nas i musieliśmy pokazać im kto tu rządzi tak?

-Kurwa!-Do lecznicy wparował wściekły Negan. - Pojebało was?! Kto rozpierdolił zapasy?!

-Wniknęła szarpanina.

-Gówno mnie to kurwa obchodzi! Dlaczego są rozjebane?! Ktoś upadł dupskiem?!

-Tak jakby. Ał, kurwa to boli.

-Musi boleć.-Niby taki gangster, a narzeka na zszywanie ranki.

-Czekaj kochanie.-Negan złapał mnie za biodra i odsunął od pacjenta.- Tak jakby? pytam, czy ktoś upadł osranym dupskiem, czy co się stało ?!

-Rey spudłował.

-Jak kurwa spudłował?! Czy ja muszę wszystko za was robić?!

-Bo szczyl rzucił się na mnie, a tamten chciał w niego strzelić. Trafił w zapasy.

-Jak do chuja można rozjebać zapasy jednym strzałem?!

-Nie jednym. Kilkoma.

-Gdzie on kurwa jest?!- Negan szalał ze wściekłości, a mnie to bawiło.

-Nie wiem.

-Znajdę go, a wy.- Wskazał na nas Lucille.- Opatrzcie tego tutaj. Szybko!- Wyszedł z pomieszczenia, ja jeszcze długo słyszałam rzucane przez niego przekleństwa.

-Skończyłam.-Posłałam mężczyźnie szeroki uśmiech. Ledwo wyszedł, a do lecznicy wszedł, ten który rozwalił zapasy. Miał nie źle obitą twarz. Wyglądał jakby spotkał się z murem albo z czymś twardym. Całe szczęście, że nie dostąpił go zaszczyt spotykania z kijem baseballowym.

-Mówiłem,że nie umiem jeszcze dobrze strzelać. Wysłał mnie po daninę, a teraz mój ryj wygląda jak burak.-Rey wymamrotał to ledwie słyszalnie. Zajął miejsce, które mu wskazałam. Przemyłam jego twarz z krwi, bo nie widziałam gdzie są rany.- Współczuje Ci.- Dodał.

-Mi?- To tylko krew, nic specjalnego. Założę kilka szwów i do wesela się zagoi.

-Nie tego Ci współczuje.- Nie chciałam ciągnąć tego tematu, więc opatrzyłam go i kazałam przyjść za tydzień na zdjęcie szwów.

Dr Carson był bardzo zmęczony dlatego zaproponowałam, że zostanę i posprzątam. Nie sprzeciwiał się. Kończyłam myć podłogę, kiedy zjawiła się Sherry. Wyglądała na bardzo zmartwioną, cała drżała, a jej oczy były czerwone od płaczu.

-Co się stało?-Nie odpowiedziała, tylko rozpłakała się. Odstawiłam mopa

 i przytuliłam ją.- Spokojnie, powiedz co się wydarzyło. Coś z Dwight'em ?


-Nie.-Wyszeptała.- Ja chyba jestem w ciąży.

-Spokojnie. Zrób test, zaraz ci go dam.

-Ja nie chce. Laura, jeśli będę w ciąży to zabij to dziecko.- Wiedziałam, że ewentualna ciąża nie będzie sprawką Dwight'a. Jeśli jest brzemienna to przyczynił się do tego Negan. Obawiałam się, bo żadna z nas nie wiedziała jak mógł na to zareagować. Nawet jeśli cieszyłby się z tego to, na jakiego człowieka wyrosłoby to dziecko? Tutaj gdzie maltretowanie ludzi jest na porządku dziennym.

Kobieta wyszła z łazienki po zrobionym teście. Oddała mi go drżącymi rękami, spojrzałam na niego i szeroko się uśmiechnęłam.

-Nie jesteś w ciąży.-Oznajmiłam.- Powiem Neganowi, że powinnyśmy brać jakieś tabletki. Wydaję mi się, że przemówię mu do rozsądku. Chciałabym,żeby pozwolił mi jechać na wypad.

Ten dzień dał mi w kość. Porozmawiałam z przywódcą, a on się zgodził, żebyśmy brały leki. Powiedział, że mogę jechać, oczywiście nie sama. Miałam zabrać ze sobą Toma, Troy'a i Arat.

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz