Wąsy i Lateks

144 12 5
                                    

Za nim zaczniemy chcę ogłosić pare rzeczy:
-Prawda, że 'Wąsy i Lateks' to świetny tytuł dla tomiku poezji, a 'Lucerny XXI wieku' dla czegoś filozficznego w stylu Nietzshego?
-Kółko to ponoć perfekcyjna figura, ale z drugiej strony dwie najbardziej nieperfekcyjnie rzeczy są zbudowane z małych kółek (molekuł), czyli ludzie i świat. Czy to nie czyni koła najbardziej nieperfekcyjną figurą? Skoro tak, to idealną figurą jest trójkąt (nie pytaj co brałam).
-Falafe brzmi bardzo symetrycznie.
---
Kiedy Ozzy ujrzał swojego już-niedługo-męża do głowy przyszły mu tylko dwa słowa 'wąsy i lateks', (najnowszy tomik poezji autorstwa tego ruskiego pisarza, który reklamowali w telewizji). Freddie prezentował się jak typowy homoseksualista lat 80'. Oscar Wilde oprogramowanie 2.0. Miał na sobie spodnie, które powinny zostać wpisane na listę '10-ciu najczęstszych powodów bezpłodności u mężczyzn', do tego koszulkę, którą chyba namalowano mu na skórze oraz wyćwiekowaną kurtkę, której niepowstydził by się zamachowiec. Osbourne przyjrzał się wnętrzu kościoła skały i kręcenia. Na ławkach ozdobionych starożytnymi rycinami przedstawiającymi pierwszych muzyków grających w tym niebezpiecznym stylu siedzieli Mojżesz, Judasz i Szatan. Na obrazach znajdowali się między innymi Elvis Presley (czyt. Elwis Presli/Preslej, zależy czy jesteś brytolem, czy Amerykaninem), Little Richard (czyt. lityl riczard), Bethoveen (czyt. Betowen). Koło ołtarzu stał pusty krzyż, który zazwyczaj okupowany był przez Hendrixa, a na ambonie siedział nie kto inny jak John Lennon (czyt. Jan Cytryna). Osbourne nie wiedział po co komu ci wszyscy ludzie. Jego zdaniem ta rudera wyglądała by o piekło lepiej, gdyby powklejali wszędzie jego twarz. Kto nie chciał by patrzeć na Pana Mroku na każdym swoim kroku? (Ale rymy, czuję się jak Stachura). W każdym razie, Ozzy nie był tu po to, aby dawać feszyn adwajs, był tu po to by umrzeć (żart, to robił w każdy piątek po 8.00). Zbliżył się do ołtarza z miną zbitego ugandyjczyka, a następnie obrzucił ninawistnym spojrzeniem Mercury'ego.
----
Na trasie autobusu 666

Page wszedł do autobusu z podbitym okiem bacznie obserwując otoczenie. Miał już szerokie doświadczenie z zakresu przetrwania w tej maszynie pełnej dzikich zwierząt. Pierwszą zasadą przeżycia była uwaga. Jeden fałszywy ruch mógł spowodować reakcję łańcuchową, która doprowadzi, do tego, że jego drugie oko także zabarwi się na siny fiolet. Jedno nie ustąpione starszej pani miejsce mogło spowodować katastrofę w postaci wyrzucenia go przez okno pojazdu lub zatłuczenia na śmierć laską. Jedno nie uważne dzień dobry mogło doprowadzić do zatrzymania go w czasoprzestrzeni podczas rozmowy ze świadkiem Jehowy.  Dlatego nasz dzielny Jimmy skryty w czarnych połach swojej szaty usadowił się na końcu pojazdu, gdzie miał doskonały widok na wszystko i wszystkich. Nie przewidział jednak jednej rzeczy.
-Bileciki do kontroli- rzekł uśmiechnięty kanara wyłaniając się nagle z jego prawej strony.
----
Kościół rock'n'rolla

W tle grała już weselna muzyka, a Ozzy stał przed ołtarzem zachowując wyraz twarzy ala 'kiedy-to-się-skończy-to-wsadzę-ci-tego-księdza-w-dupę'. Oczywiście nasz Pan Mroku nie przewidział, że wpierw musiałby Freddiemu z tej dupy wyjąć spodnie. Hendrix za to niezwykle wczuł się w swoją rolę:
-Czy ty, Ozzyseuszu Ozzy Osbournie- zaczął z łzą lśniącą w końciku oka.-bierzesz sobie za żonę, Fredrickę Mercury?- Władca Ciemności wywrócił oczami.
-Si- odrzekł.
-Czy ty Fredricko Mercury bierzesz sobie za męża Ozzyseusza Ozzy'ego Osbourna?- Lateksowi i wąsom oczy rozjaśniły się z podniecenia.
-Tak!-krzyknął.
-No dobra, zapomniałem co mam dalej mówić. ŻART! W ogóle nie wiem co mam mówić, ale nie martwcie się przed ślubem obejrzałem cały maraton... eee... wiecie, tego serialu na TVN style, gdzie lachy po 50, które mają czoła gładsze od deski przygotowują śluby innym i to wcale nie jest ustawione. W każdym razie, tam było coś w stylu:
Czy ktoś ma coś przeciwko?- powiedział Hendrix. Na sali panowała cisza. Po krótkiej chwili wszyscy trzeźwi, obecni na ceremonii ludzie zaczęli klaskać i wrzeszczeć.
-Możesz pocałować pannę młodą i dać jej odświętną marihuanę!- krzyknął Jimi, a Osbourne z przerażeniem patrzył się na Mercury'ego, który był gotowy na oficjalne przypieczętowanie ich związku. Zamknął oczy i po kilku sekundach wszystko dobiegło końca. 'Nie było tak źle'- pomyślał Pan Mroku. 'Trochę jak jedzenie kanapki z masłem, a nie masmixem'- dodał po chwili. Następnie szczęśliwe małżeństwo wymieniło się podejrzanymi torebkami z... oregano! I zaczęła się impreza.
-Za parę młodą!- krzyknął jakiś bliżej nieokreślony rokstar i wyskoczył przez okno kościoła. Parę minut później ktoś przytargał osła, ktoś zrobił telefonicznego pranka Josephowi Mengele. Wiecie, jak na każdej imprezie. Jan Cytryna dał pokaz tańca brzucha na ambonie, a Jimi przystąpił do pływania w dziwnie białym basenie (chodziło o kokainę, zboki). Ozzy zapomniał wkrótce o swoich troskach mając na uwadze to, że jego przyszły kochanek i tak umrze, bo przy okazji użycia zaklęcia miłości rzucił na niego śmiertelną klątwe. Wyjął swoje piguły, które mamusia zapakowała mu w czarną foliówkę z napisem 'Dla mojego ulubionego misia'. Wszystko wrócił do normy. David Bowie, z racji swojego zamiłowania do świecidełek wysadził parę rzeczy, a Braian Jones postanowił poćwiczyć profesjonalne pływanie. Po chwili do Ozzy'ego podszedł Jaś Cytryna i pogratulował mu serdecznie:
-Widzisz, mój drogi! Żyjcie długo i szczęśliwie- w sumie Pan Mroku nie był pewny czy mówił do niego czy do ściany, ale uznał pierwszą opcję za prawdziwą i grzecznie podziękował. Następnie otrzymał tonę prezentów od obecnych na weselu rokstarów (głównie w postaci różnokolorowych proszków na holi festiwal i bazylii, którą uwielbiał hodować). Wszysto toczyło się w bardzo dobrym kierunku, póki... na sali nie pojawiły się tajemnicze istoty. Wszystko umilkło. Zaprzestano nawet wciągania koki, gdy na środku kościoła zmaterializowała się grupa dużych latarek.  Kosmici zmierzyli uważnym spojrzeniem zebranych fanów zdrowego stylu życia i ich wzrok zatrzymał się na Ozzym.
-Dzień dobry Ziemianie!- rzekła największa z nich wychylając się trochę z tłumu.
-Dobra, kto przywiózł wietnamski hasz. Przyznawać się!- krzyknął Bowie, jednak za nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć jedna z latarek przewróciła się na bok ukazując swoją szklaną część. Oświtliła krwistoczerwonym światłem Davida, który natychmiastowo obrócił się w proch. Tak, tak naprawdę zginął David Bowie. Nie bądzcie marinetkami rządu! Nie wierzcie im! Oni chcą zatuszować istnienie Latarek!
-Przerywanie nie jest dozwolone!- powiedziała latarka, która zniszczyła rudego. Tymczasem ich przywódca kontynuował:
-Przybyliśmy tu, aby porwać jednego z przedstawicieli najbardziej wpływowej klasy społecznej na Ziemii. Ponoć nazywają was rokstarami. Na naszej planecie krążą pogłoski o waszej mocy i wytrzymałości. Zwłaszcza o mocy i wytrzymałości jednego z was- tutaj latarka leżąca zwrócona szklaną stroną w kierunku grupy przesunęła się (a właściwie przeturlała) w prawo.
-Ozzy Osbournie. Jesteśmy tu po to, aby cię porwać. Nasza cywilizacji potrzebuje twojej pomocy- Pan Mroku był zszokowany. Wprawdzie wiedział, że 'Ozzy to Ozzy', ale nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego popularność ma charakter międzywymiarowy. 'Na szatana, te piguły musiały być mocne'- pomyślał Osbourne, jednak jako Król Satanistów nie miał zamiaru tracić zimnej krwi i szybko ruszył ze swojego miejsca w stronę drzwi.
-Nie ma mowy!- wrzasnął przywódca latarek i nagle jedna z tych istot rozpłynęła się w powietrzu, a następnie pojawiła przy drzwiach. Ozzy stał jak wryty.
-Jeśli bierzecie go, musicie wziąć mnie!- w sali rozległ się krzyk Mercury'ego. 'Na pentagram'- Władca Ciemności pomyślał, że porwanie przez latarki to jedno, ale przymus przebywania z NIM w jednym pomieszczeniu to zupełnie inna bajka.
-Nie ma sprawy- odrzekł przywódca i w mgnieniu oka koło Freddiego pojawiło się dwóch innych obcych. Ozzy nie miał zamiaru być zamkniętym na statku kosmicznym z Fretką, więc wrzasnął:
-Nie dostaniecie mnie żywego!- w tym samym momencie koło Pana Mroku pojawili się trzy kosmicie. Okey, umówmy się Ozzy był odważny. Ozzy był w chuj odważny, ale naprawde nie miał ochoty na przedwczesną rozmowę z Szatanem, zwłaszcza, że ostatnio zajebał mu najnowszy odcinek Hello Kitty. Z rezygnacją podniósł w górę ręcę i pozwolił, aby Latarki wyprowadziły go z budynku.
-Hej, słonko. Nie martw się, będziemy mieć chociaż egzotyczny miesiąc miodowy- powiedział Mercury doganiając swojego męża
---
Nie. Pytaj. Co. Brałam.

Ozzy MercuryWhere stories live. Discover now