Trudne sprawy i ukryta prawda

108 9 4
                                    

Gdy trójka odważnych rokstarów znalazła się na pokładzie i odleciała ... Freddie kaszlnął głośno. W tym też momencie Ozzy przypomniał sobie, że rzucił na niego klątwę.
-Kurwa- wymamrotał do siebie. Pan Mroku ostatnimi czasy miał duże problem z pamięcią, z pewnością nie było to wywołane nadużyciem tymianku...
-Page- rzekł do drugiego czarnego maga, który obecnie wygwizdywał sobie melodię hymny III Rzeszy (bo czemu nie).
-Musimy pogadać- mina Władcy Ciemności była tak poważna, jak mina każdego polityka na... kiblu, bo na pewno nie na wiecu. Gitarzysta westchnął głęboko i odszedł ze swoim towarzyszem na drugi koniec pojazdu.
-Słuchaj, jest sprawa...
-Jeśli chcesz kolejnego pet shopa, Lucyfer powiedział, że już ci żadnego nie pożyczy- sprostował szopiasty.
-Nie... nie, o to chodzi. Myślę o tym kurwa zaklęciu, które rzuciłem na tego jebanego cekina- wyszeptał Osbourne.
-Wiecie, że stoicie całe 5 metrów ode mnie, widzę jak szepczecie- skomentował Merucry.
-Kurw się- odparł grzecznie Ozzy. Ah, poziom kultury Władcy Ciemności zawsze był niepojęcie wysoki.
-Jak to zwykli mówić farmerzy- zrobiłeś gówno, to sam się w nim tarzaj- odpowiedział mu Page.
-Jest jakiś sposób, żeby to odkręcić?- Jimmy stał przez chwilę, mierząc Pana Mroku podejrzliwym spojrzeniem, jak Ruski Amerykańca.
-... Ozzy się zakochał, Ozzy się zakochał...- Page zaczął śpiewać i jak głup na LSD skakać po całym pojeździe.

*Na statku Latarek*

-K U R W A M A Ć!- Ozzy Mercury właśnie był świadkiem samobójstwa trzeciego strażnika celi, w której znajdował się niejaki Plant. Sam generał zdołał spożyć w tym czasie 10 opakowań apapu na noc. Jeśli myślicie, że stara polonistka wielbiąca Mickiewicza, a nie Słowackiego jest irytująca, to nie widzieliście Roberta w akcji. W tej sekundzie, jak atomówka na dopalaczach biegał on po całej celi krzycząc:
-Siki i miłość!- Ozzy junior patrzył jak pod areszt inne Latarki zaprowadzają kolejnego nieszczęśnika, który wiercił się i wydzierał:
-Nie chcę tu iść! Wszystko tylko nie to! NIEEE!- Plant zauważając, że na horyzoncie pojawia się nowy towarzysz zabawy stanął w miejscu. Po chwili jego twarz rozpromienił przyjazny uśmiech, który trochę, ale tylko trochę przypominał uśmiech psychopaty:
-Zagramy w m o n o p o l y?- wokalista przechylił głowę w bok, a pomieszczenie wypełniły jeszcze głośniejsze wołania o pomoc:
-NIE E E E E E E E E....!

*na statku rokstarów*

-Już skończyłeś?- zapytał się podirytowany Osbourne. Page w tym momencie zwijał się ze śmiechu na podłodze pokładu.
-Ozzy się za... zakochał!- doprawdy poziom profesorów. Przykład poważnego człowieka.
-Tak... już tak- Page przetarł załzawione oczy dłonią i usiadł oddychając głośno.
-Nie, jednak nie- i w tym momencie gitarzysta znów wybuchł śmiechem.
-KURWA, WALONA, MATKA BELZEBUBA! ILE TY MASZ BATATÓW W GŁOWIE? SKĄD SIĘ URWAŁEŚ, WALENIU JEDEN? Z PRZEDSZKOLA? JAK ZARAZ NIE PRZESTANIESZ TO CI WYWALE Z GONGASA, JAK WIDZEWIAKOM NA LIMANCE!- nastąpiło krótkie załamanie rzeczywistości. Jimmy uspokoił się po paru chwilach i rzekł:
-Gdzie my jesteśmy? W gimbazie, że na siebie wrzeszczymy jak podrzędne małolaty? Czas wydorośleć, Ozzy- Czarny mag wstał z gracją z podłogi i otrzepał swoje szaty czarodzieja kupien w Smyku.
-Nie da się tego odkręcić, Osbourne. Więc lepiej pogadaj ze swoim mężem, bo przecież... go kochaaasz- wytłumaczył Page i znów zaczął się szczerzyć jak wygłodniała świnia
do człowieka... Świetnie, teraz Pana Mroku czekała jeszcze drama z drag queen. Cool. Władca Ciemnoście nie miał jednak zamiaru odkładać tej arcy ważnej konwersacji na później. W końcu Ozzy to Ozzy. Żaden Freddie mu nie straszny. Dzielny Pan Mroku podszedł do swojego kochanka, który wyglądał, jak uczniaczek, któremu brakuje 0.25 % punktu do 4 z kartkówki z matematyki.
-A więc to tak?- zmiana planu. Ozzy nie był jednak gotowy. Poziom rage Mercury'ego nie wyjebał poza skale, on z niej wypierdolił. Jak to możliwe, że wokalista Queen'u usłyszał ich z odległości 5 metrów?! Niewyobrażalne.
-Ja, ja... nie chciałem!- odpowiedział Ozzy.
-Nie chciałeś? Nie chciałeś kurwa rzucić na mnie śmiertelnej klątwy?!- wywrzeszczał Freddie.
-To wypadek przy pracy każdemu się zdarza!- burknął Pan Mroku i założył ręce na piersi.
-Jasne, Osbourne! Ja rzucam na kogoś klątwy co drugi dzień!- skomentował Page, który zajadał słone paluszki oglądając show.
-Zamknij ten ryj, Jimmy- wysyczał Nietoperz.
-Masz przede mną jeszcze jakieś inne tajemnice?! Może, jeszcze na Burkine Faso, okaże się, że rzuciłeś na mnie zaklęcie miłosne i nasze uczucie jest sztuczne!- Władca Ciemności przełknął ślinę.
-Nieeee... no, co ty-
-Ha! Debil chciał cię zabić od początku, ale popierdolił zaklęcia i teraz nie tylko umrzesz w ciągu 5 lat, ale jesteś jeszcze skazany na życie z nim!- rzekł Jimmy ze swojego kąta otwierają butelkę Johna Lemona.  Ozzy rzucił mu spojrzenie ala ‚Ty będziesz następną dziewicą na moim talerzu', ale za nim zdołał zrobić cokolwiek innego został zmuszony do ucieczki przed wkurwionym tanzańczkiem. No tak, ah ci wkurwieni tanzańczycy.
-Ty, mały, satanistyczny JEBAŃCU!- Ozzy spierdalał niczym mysz z kreskówek, a Mercury gonił go z chochlą w dłoni grożąc przy tym:
-Zamienię cię w gulasz, pierdoleńcu! Jak cię raz ochujam to ci nawet magia nie pomoże. Wypierdolę cię, jak ty wypierdalasz swoje dziewice!- Osbourne skrył się pod panelem sterującym. Był w pułapce. Zostało mu użycie jego tajnych zdolności- wzroku zbitego satanisty. To wywarło wpływ na Freddiem, bo ten upuścił łyżkę na podłogę i westchnął:
-Nie mogę się na ciebie gniewać, ale jeśli mam tylko 5 lat życia chcę je dobrze wykorzystać!- i tak Ozzy i Mercury pieprzyli się długo i szczęśliwie...
-Ej, Ej! Jeszcze nie teraz!- Jimmy wstał z krzesła i powiedział:
-Musimy odbić Planta i powstrzymać Latarki- Osbourne i Mercury kiwnęli głowami, a Page objął stery statku.
-Jeszcze się policzymy- Pan Mroku zagroził gitarzyście.

Ozzy MercuryWhere stories live. Discover now