#0. Zaręczyny rodem z piekła

10.8K 351 244
                                    

Drogi pamiętniku,

Czasami zastanawiam się, czy moje życie nie jest jednym, wielkim żartem. Może wyda ci się to patetyczne i żałosne, ale czym, do cholery, zasłużyłam sobie na to wszystko, co mi się przytrafia? Wystarczy spojrzeć na pierwsze minuty mojego życia, podczas których moi szalenie błyskotliwi rodzice postanowili nazwać mnie na cześć dnia mojego poczęcia - Valentina. Chwila zaćmienia z ich strony skazała mnie na lata śmiechów, gdy musiałam, raz za razem, wyjaśniać pochodzenie mojego imienia.

Błyskotliwość moich rodziców nie była jednak ograniczona do tego jednego incydentu - a szkoda. Ktoś mógłby pomyśleć, że aranżowanie małżeństw w XXI w. zostało zapomniane i pogrzebane, raz na zawsze. Ja również zaliczałam się do grona osób o podobnych poglądach. Okazuje się, że wszyscy się myliliśmy.

Wyobraź sobie moment, w którym jesz spokojnie śniadanie, słuchając głupot, wypływających z ust twojego najlepszego kumpla, kiedy nagle do Wielkiej Sali wlatuje chmara sów, po czym jedna z nich upuszcza Proroka Codziennego prosto do twojej owsianki. Sam ten fakt powinien cię nieco zirytować, ale nic nie przebija tytułu, widniejącego na pierwszej stronie gazety.

„Valentina Zabini zaręczona z dziedzicem fortuny Malfoyów!". Patrzysz na to z niedowierzaniem, zdając sobie sprawę, że twój przyjaciel ucichł zupełnie, wpatrując się w swoją własną prasę z podobnym wyrazem twarzy. Robi ci się niedobrze, gdy pomyślisz sobie o zawarciu jakiegokolwiek związku z tym kretynem naprzeciwko, upuszczasz gazetę z powrotem w owsiankę, a po chwili wychodzisz z Sali, szukając w torbie pamiętnika - twojego jedynego przyjaciela o nieujemnym ilorazie inteligencji. Zamykasz się w damskiej toalecie i wyciągasz Samopiszące Pióro, zaczynając dyktować mu...

- Val, czy ty znowu gadasz do siebie? - Głos Scorpiusa przywołał mnie do rzeczywistości, a ja zdałam sobie sprawę, że nie mogę go zignorować. - Nie uważasz, że to ze mną powinnaś rozmawiać? Jesteś w końcu moją narzeczoną.

Otworzyłam drzwi od kabiny z rozmachem, licząc na to, że chłopak nie zdąży odskoczyć. Na nieszczęście, mój przyjaciel mógł pochwalić się zaskakującą zwinnością, co zapewne miało dużo wspólnego z jego pozycją w drużynie Quidditcha.

- Nawet nie waż się wypowiadać tego na głos, Scorp - wycedziłam i oparłam się o ścianę, marszcząc brwi. - To musi być pomyłka. Nawet nasi staruszkowie nie mogliby być tak głupi.

- Jesteś pewna? - spytał Scorpius, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Spędziłem z nimi piętnaście lat, obawiając się dokładnie czegoś takiego.

- Nie mają prawa! Jestem już pełnoletnia!

- Ale ja nie jestem. Poza tym, kontrakt zapewne został spisany dawno temu, jeśli chcesz znać moje zdanie - powiedział, a ja posłałam mu spojrzenie bazyliszka.

Oczywiście, że nie chciałam znać jego zdania. Mądrości życiowe Scorpiusa miały jedną cechę wspólną - wszystkie były kompletnie niedorzeczne. Gdybym nie posiadała własnego rozumu, zapewne już dawno skończyłabym jako pośmiewisko całego zamku.

- Nie możemy im na to pozwolić, Scorp. Wolę umrzeć niż za ciebie wyjść.

- No wiesz co?! - oburzył się Malfoy, a ja wywróciłam oczami.

- Nie dramatyzuj. Jesteś ode mnie młodszy i głupszy. Poza tym, dobrze wiem, że myślisz to samo o mnie.

- Wcale nie. Wolałbym spędzić resztę życia z tobą niż z...

Uniosłam brwi, gdy Scorpius ucichł, próbując zapewne znaleźć chociaż jedną kandydaturę, która okazałaby się gorsza od mojej. Gdyby nie beznadziejność całej sytuacji, wyśmiałabym jego sfrustrowany wyraz twarzy. Niestety, nie było mi do śmiechu. W gruncie rzeczy, miałam ochotę zapomnieć o mojej godności i szacunku do samej siebie, i zacząć wyć jak jedna z tych mugolskich syren przeciwpożarowych. Wątpiłam jednak, że pomogłoby to odwołać te cholerne zaręczyny, więc zacisnęłam jedynie zęby.

Kryzysowy Narzeczony ✔ [James S. Potter x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz